Real Madryt powstał z kolan. Carlo Ancelotti wskazuje sukces drużyny

PAP/EPA / Na zdjęciu: Carlo Ancelotti
PAP/EPA / Na zdjęciu: Carlo Ancelotti

W rewanżowym spotkaniu ćwierćfinału Ligi Mistrzów Real Madryt przegrał z Chelsea 2:3, jednak ostatecznie awansował do półfinału. Magia Królewskich znów zadziałała, a wielki wkład w zwycięstwo miał trener Carlo Ancelotti.

Do 80. minuty Real Madryt rozgrywał jeden z najgorszych meczów w ostatnich miesiącach. Podopieczni Carlo Ancelottiego w pewnym momencie przegrywali już 0:3 i byli za burtą Ligi Mistrzów.

Włoski szkoleniowiec przeprowadził jednak kilka zmian, które podniosły zespół. Kapitalne wejście zanotował choćby Rodrygo Goes, który wykorzystał kapitalne podanie Luki Modricia. - Awansowaliśmy, bo mieliśmy energię, szczególnie w końcówce, by utrzymać mecz przy życiu. Przeprowadzałem zmiany po to, by dokładać więcej energii - tłumaczy trener Carlo Ancelotti.

- Mieliśmy trudności przy wyniku 0:2 i drużyna miała dołek psychologiczny. Magia tego stadionu bardzo pomaga zawodnikom, drużynie, by nigdy się nie poddawać. Nigdy się nie poddaliśmy - dodaje.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dobre wieści dla kibiców kadry. Ten film daje nadzieje

Gol Rodrygo zmienił wszystko. Wróciła wiara u kibiców i przede wszystkim samych piłkarzy, którzy poszli za ciosem. Kapitalne podanie Viniciusa Juniora wykorzystał Karim Benzema, dla którego był to już 38 gol w tym sezonie.

- Gdy Rodrygo wszedł na boisko, to zrobił różnicę. Świetnie zaprezentował się w meczu z PSG, teraz strzelił gola. To młody i ważny gracz, który ciągle potrzebuje czasu na lepsze wpasowanie się do zespołu. Jestem jednak z niego bardzo zadowolony - dodaje Ancelottti.

Drużynie z Madrytu spadł wielki kamień z serca. Przeszli drogę z piekła do nieba i uratowali byt w Lidze Mistrzów, w pełni zasługując na awans. W półfinale rywalem ekipy Carlo Ancelottiego będzie lepszy z pary Manchester City - Atletico Madryt (w pierwszym starciu 1:0).

Zobacz także:
Wyciekły nowe informacje ws. transferu. "Lewandowski jest wściekły
To był wielki cios dla Bayernu. Julian Nagelsmann żałuje jednej rzeczy

Źródło artykułu: