Na usta cisną się mocne słowa - komentarze po meczu Motor Lublin - KSZO Ostrowiec

Kibice w Lublinie obejrzeli cztery bramki. Oba zespoły narzekały jednak na proste błędy, które skutkowały stratą goli. KSZO prowadził do 86. minut 2:1, więc po ostatnim gwizdku arbitra żałowali, że wygrana wyślizgnęła im się z rąk.

Robert Kasperczyk (trener KSZO): Mieliśmy bardzo dobre informacje od rywali, którzy tutaj pogubili punkty. Od trenera Dolcanu Ząbki i Pawła Janasa z Widzewa. Wiedzieliśmy, że czeka nas bardzo ciężki mecz, bardzo ciężka przeprawa. Tym bardziej, że - delikatnie ujmując - specyfika boiska nie pozwala grać nam takiej piłki, jak chcemy. Cieszyliśmy się niemiłosiernie, że w drugiej połowie grając w przewadze strzeliliśmy tę bramkę na 2:1. Nie sądziłem, że tak spokojny, ułożony chłopak jak Kubuś Cieciura zachowa się jak sztubak. W tym układzie żałuję, że nie ściągnąłem go wcześniej, ale mądry Polak po szkodzie. Miałem już wykartkowanych dwóch skrzydłowych. Wiedząc o tym, że Marcin Kajca jest walecznym zawodnikiem, w każdej chwili głowa może mu się przygrzać, to go ściągnąłem. Okazało się, że można było ściągnąć dwóch, ale to byłoby już za duże ryzyko. Szkoda, bo straciliśmy dwie kuriozalne bramki. Przy pierwszej popełniliśmy fatalny, wręcz szkolny błąd w ustawieniu w linii na szesnastce i straciliśmy bramkę bez żadnej asekuracji po stałym fragmencie gry. Druga - mamy określony sposób krycia w strefie, nie było nigdy z tego zagrożenia. Podanie Niemczyka przed 16, spóźniona interwencja dwóch zawodników i piękna bramka na 2:2. Gratuluję trenerowi gospodarzy, że grając w dziesiątkę większą część drugiej połowy potrafili osiągnąć korzystny rezultat.

Łukasz Matuszczyk (obrońca, kapitan KSZO): Odczucia są takie, że to bardziej strata dwóch punktów, bo wyciągnęliśmy z wyniku 0:1 na 2:1 i nie możemy stracić bramki w 86. minucie. Ciężko mi rozmawiać po takim meczu. Trzeba jak najszybciej się podnieść i na pewno jeszcze pokażemy, że jesteśmy dobrą drużyną i nie składamy broni. Jak wyciąga się z 0:1 na 2:1 to człowiek staje się bardzo mocny psychicznie i wtedy chyba łatwiej o błąd, jaki nam się przydarzył. Bramka była ładna, ale my oceniamy to jako stratę dwóch punktów.

Hubert Robaszek (pomocnik KSZO): Na usta cisną się bardzo mocne słowa po tym meczu, bo uważam, że to nie Motor strzelił nam dwie bramki, tylko my sami je sobie strzeliliśmy. Obie padły po stałych fragmentach i kardynalnych błędach w kryciu, ustawieniu. Na tym poziomie nie ma prawa coś takiego się zdarzyć. Mieliśmy korzystny wynik, prowadziliśmy 2:1 i na kilka minut przed końcem nie można popełnić takiego błędu, że zupełnie niekryty zawodnik na linii 16. metrów ma czas, żeby jeszcze przymierzyć i strzelić bramkę.

Mirosław Kosowski (trener Motoru): Muszę powiedzieć, że - tak, jak się spodziewaliśmy - drużyna KSZO zaprezentowała się z bardzo dobrej strony. Mecz na początku ułożył się dla nas naprawdę pomyślnie. Bramka strzelona na 1:0 napawała optymizmem i wydało się, że jest szansa na to, żeby kontrolować przebieg spotkania. Troszeczkę brak koncentracji pod koniec pierwszej połowy, na co zawsze uczulam chłopaków, i niestety straciliśmy bramkę na 1:1. Do tego jeszcze muszę przyznać, że sędzia sędziował obiektywnie, aczkolwiek bardzo chętnie sięgał po żółte kartoniki i musieliśmy grać w sumie ponad pół godziny meczu w dziesięciu, także chwała moim zawodnikom za to, że podjęli walkę i grając w osłabieniu byliśmy w stanie jeszcze wyciągnąć z tego wyniku 1:2 na 2:2 w końcówce. Serdecznie podziękowania dla Wojtka Białka, strzelca dwóch bramek. Myślę, że zaprezentowaliśmy się dobrze. Wytrzymaliśmy kondycyjnie trudy spotkania i stąd ten ciężko wywalczony punkt. W związku z tym, że to my goniliśmy wynik jestem zadowolony z tego remisu.

Wojciech Białek (napastnik, strzelec obu bramek dla Motoru): Musiałem bardzo się napracować. Szkoda, że nie wygraliśmy tego meczu. Brakowało i mało, i z drugiej strony dużo. Troszkę nie podobała mi się praca sędziego, ale na pewno z uratowanego remisu jesteśmy zadowoleni. Powiem szczerze, że nie wierzyłem, że coś uda się zrobić. Myślałem, że przegramy. Walka i ambicja do końca jednak pomaga. Czekamy już na następny mecz. Jedziemy do Pruszkowa i będziemy walczyć.

Marcin Syroka (pomocnik Motoru): Wydaje mi się, że trzeba cieszyć się z jednego punktu i remis jest zasłużony. Bramka do szatni nas nie podłamała, gorzej było po stracie jednego zawodnika. Sędzia bardzo chętnie rozdawał żółte kartki, ale nie będziemy na niego narzekać.

Źródło artykułu: