W rozmowie ze Sky Sport Roberto De Zerbi podkreślił, że w czwartkowy poranek sytuacja się pogorszyła. - Obudziliśmy się od wybuchów. Nic nam się nie stało, ale sytuacja jest napięta - zaznaczył.
- Martwimy się, postanowiliśmy nawiązać kontakt z ambasadorami, by ustalić, co powinniśmy robić - dodał.
Następnie zaznaczył, że ambasada daje ogromne wsparcie i otacza opieką. - Nie chcemy być jakimiś bohaterami. Zamierzamy po prostu wykonywać swoją pracę - kontynuował De Zerbi.
- W zespole są tacy zawodnicy, którzy przeżyli podobne sytuacje. Teraz doszło do zmian - rozgrywki zostały zawieszone, więc szukamy możliwości na wydostanie się stąd - podkreślił.
Zdradził też, że nie się nie boi. - Myślę tylko o swojej rodzinie, która przebywa w domu i o tych zawodnikach, którzy są zdenerwowani tą sytuacją. To mnie niepokoi. Muszę ich chronić, choć trudno mi powiedzieć, co powinni robić - przyznał.
De Zerbi przebywa w hotelu w Kijowie.
Czytaj także:
> Co dalej z Krzysztofem Piątkiem? Piłka jest po stronie Włochów
> Chcą wykluczenia Rosjan ze wszystkich rozgrywek
ZOBACZ WIDEO: Miał zawał serca na boisku! Wrócił do gry