Od kilku dni w mediach głośno jest na temat internetowej zbiórki pieniędzy na leczenie małego Oliwera. Cierpi on na nowotwór. To syn Jakuba Rzeźniczaka ze związku z Magdaleną Stępień. Para nie jest już razem. Matka dziecka stara się zapewnić mu jak najlepsze leczenie. W tym celu pod uwagę brany jest wyjazd do Izraela, gdzie miałby przejść terapię.
Na Rzeźniczaka spadła lawina krytyki za to, że nie interesuje się losem dziecka, wydaje duże pieniądze na podróże i zaręczyny z nową partnerką. W mediach wytykane mu są wysokie zarobki, wynoszące 11 tysięcy złotych tygodniowo. Piłkarz długo milczał na ten temat, ale po ostatnim ligowym meczu Wisły Płock z Radomiakiem Radom (1:1) postanowił przerwać milczenie.
W rozmowie z dziennikarzem Interii przyznał, że trudno jest nie śledzić medialnego zamieszania związanego z tą sprawą. Zbierał się, by zabrać głos na ten temat. - To nie jest prosta sytuacja dla nikogo. Szczególnie dla mnie, kiedy dziecko mi umiera, a ja muszę zajmować się takimi rzeczami - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: Skandal podczas przejazdu autokaru Realu Madryt. Te obrazki obiegły świat
Oliwer przebywa pod opieką lekarzy w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Tam przechodzi chemioterapię.
- Guz się zmniejsza i rokowania są troszeczkę lepsze, niż były na początku, więc jesteśmy dobrej myśli. Wolałbym w tej chwili skupić się na ratowaniu dziecka, a nie na kopaniu się z jakimiś ludźmi z internetu - stwierdził.
Dodał, że nie chce zaprzątać sobie głowy bzdurami i komentować doniesień o jego zarobkach.
- Jak inaczej nazwać pokazywane przez obcych mi ludzi jakichś tabelek, według których zarabiam 11 tysięcy tygodniowo, a nasz pomocnik Jorginho 1,5 mln za sezon? Żaden z nas nie ma takich pieniędzy - zakończył.
Czytaj także:
Oficjalnie: Wyjaśniła się przyszłość Bartosza Bereszyńskiego
Transfer potwierdzony. Gwiazda Górnika Zabrze zmieniła klub