8 sierpnia 2008 roku w Poznaniu Lech Poznań mierzył się z GKS Bełchatów. Gospodarze byli zdecydowanymi faworytami, ale mecz zakończył się niespodziewanym zwycięstwem gości 3:2.
Na pocieszenie kibicom Lecha zostało piękne trafienie Roberta Lewandowskiego.
To był jego pierwszy ligowy gol w barwach Lecha, a zarazem jeden z najładniejszych. Dziś Lewandowski ma już 323 ligowe bramki na koncie (32 w Ekstraklasie i 291 w Bundeslidze). Pokonał kilkudziesięciu bramkarzy, a jak historyczny moment wspomina ten pierwszy golkiper, Krzysztof Kozik?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: grał im na nosie, ale miał pecha. Ochroniarz był jak... gepard!
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Niesamowita strzelecka seria Lewandowskiego zaczęła się właśnie od ciebie. Jak dziś wspominasz tamten moment i ten cudowny strzał Roberta?
Krzysztof Kozik, były bramkarz m.in Unii Bieruń Stary, RKS Radomsko, KS Myszków, Piasta Gliwice, GKS Bełchatów: Bramkę i mecz pamiętam bardzo dobrze, bo sporo się wtedy działo na boisku. Zdecydowanym faworytem był Lech, my mieliśmy za sobą nieudany sezon, mentalnie nie wyglądało to u nas wtedy najlepiej. Oczywiście plan był taki, żeby przywieźć punkt, czy punkty z Poznania, ale wiedzieliśmy, że będzie ciężko. Chcieliśmy jak najdłużej utrzymywać remis, a potem poszukać bramki dla nas. Niestety, już w pierwszej połowie Lech wbił nam gola, trafił Rengifo. Po przerwie udało nam się wyrównać, ale potem… No właśnie. Potem Robert Lewandowski strzelił na 2:1.
Dało się coś więcej zrobić przy tym jego strzale? Dla bramkarza to była bardzo trudna sytuacja, bo to się działo błyskawicznie.
Robert mnie po prostu oszukał. Bo ja myślałem, byłem wręcz przekonany, że "Lewy" tę piłkę przepuści. Zresztą wykonał ruch sugerujący, że tak się stanie. I kiedy ja byłem przygotowany na to, że piłka pójdzie raczej na długi słupek, to Robert uderzył piętą. Wprawdzie fizycznie wciąż stałem przy tym słupku, ale mentalnie już szykowałem się do tego, że ta piłka go minie. No, ale zupełnie mnie zaskoczył.
Pamiętacie początki @lewy_official w LOTTO #Ekstraklasa? pic.twitter.com/YIJkv6kUtU
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) August 8, 2018
Lewandowski wszedł wtedy na boisko w drugiej połowie. Miałeś świadomość, że to bardzo utalentowany napastnik, ktoś cię ze sztabu uczulał, żeby na niego uważać?
Szczegółów akurat tamtej odprawy nie pamiętam… Ale na pewno mieliśmy niezbędne informacje na ten temat. Nie było tak, że ktoś Lewandowskiego zlekceważył. Ale ten strzał był naprawdę trudny do obrony. Na szczęście podnieśliśmy się po nim i ostatecznie, niespodziewanie, wygraliśmy 3:2.
To było twoje jedyne spotkanie z Lewandowskim?
Nie. Zagrał też w drugim meczu, w Bełchatowie. I… strzelił mi gola, który zadecydował o wyniku spotkania. Co więcej, w 90. minucie. I znów było to bardzo ładny gol. Lech nam się wtedy zrewanżował za ten pierwszy mecz, bo wynik też był 3:2, niestety tym razem dla Lecha.
Dla Lewandowskiego gol, którego ci strzelił był początkiem czegoś wielkiego.
Nasze losy potoczyły się zupełnie inaczej. Robert poszedł mocno do góry, a ja w dół…
No właśnie. Co się stało? Na pewno nie jesteś zadowolony z tego jak potoczyła się twoja kariera.
Nie jestem. Mogło i powinno to było wyglądać o wiele lepiej. Ale cóż, życie. Niedługo po wydarzeniach, o których rozmawialiśmy, kończył mi się kontrakt z Bełchatowem. A że w międzyczasie do bramki wskoczył za mnie Łukasz Sapela, to zdecydowałem się odejść. I poszedłem do Piasta Gliwice. A co do kariery. Na pewno nie pomogła mi kontuzja… Generalnie, złożyło się na to wszystko kilka spraw.
Lewandowski szykuje się teraz do gali Złotej Piłki. A ty co porabiasz?
Wróciłem do macierzystego klubu, Unii Bieruń Stary. Pomagam w szkoleniu bramkarzy, chcę pokazać chłopakom, że nawet z tak małego klubu można się przebić do większej piłki. Poza tym pracuję.
Co to za praca?
Niech to pozostanie tajemnicą.
A wracając do Lewandowskiego… Od ciebie się zaczęło, ale potem "bramkarskich ofiar" było dużo więcej. Masz jakiś ulubiony gol Lewandowskiego?
Może nie ulubiony gol, ale ulubiony moment. 5 goli w 9 minut z Wolfsburgiem. Jak dla mnie to najbardziej wyjątkowy moment z udziałem Polaka w wielkiej piłce. A co do bramkarzy, których pokonał Robert. Tak, ja byłem pierwszy, ale po mnie na listę jego ofiar trafiło pół bramkarskiej Europy.
W poniedziałkowy wieczór okaże się, czy Robert wygrał Złotą Piłkę. Wierzysz w to?
Tak. Bo Robert na nią zasłużył. Wykonał gigantyczną pracę, aby dotrzeć na szczyt. A do tego ma naturalny dar. Owszem, wiele można wyćwiczyć, ale nie wszystko. "Lewy" nie zaniedbał niczego. Złota Piłka mu się należy. Myślę, że jak nie teraz, to już chyba nigdy… Dlatego mocno trzymam kciuki.
To na koniec wróćmy do tej pierwszej bramki. Wiele razy ją oglądałeś? Bo, jak mówiliśmy, ten moment okazał się w pewnym sensie historyczny.
Nie jest tak, że ją wyszukuję i oglądam z przyjemnością. W końcu puściłem wtedy gola, czego żaden bramkarz nie lubi. Ale czasem trafiam na tę bramkę, gdy na przykład ktoś ze znajomych wrzuci linka do netu. A co do Roberta… Niech goli, również takich goli, strzeli jeszcze więcej!
Milion kibiców w Ekstraklasie
Koszmarny błąd Gumnego w Berlinie