To miał być hit. Gdy w styczniu 2018 roku zamieniał Liverpool FC na FC Barcelonę mówiono o kosmicznym transferze. "Duma Katalonii" wyłożyła na swojego nowego pomocnika 135 milionów euro.
W Barcelonie kariery jednak nie zrobił. Po półtorej roku został wypożyczony do Bayernu Monachium, z którym m.in. sięgnął po wygraną w Lidze Mistrzów. Sezon zakończył z 11 golami i 9 asystami w 38 występach we wszystkich rozgrywkach.
Gdy wrócił do "Dumy Katalonii" liczono na to, że odbudował się i w końcu "zapali". Nic takiego jednak nie miało miejsca - więcej się leczył niż grał. Na boisku spędził niecałe 800 minut, zagrał w 14 meczach (3 gole i 2 asysty).
ZOBACZ WIDEO: Smutni przez wynik, ale zadowoleni z gry. Rozmawialiśmy z polskimi kibicami po meczu ze Szwecją
Dla 29-letniego pomocnika nie ma już miejsca w klubie. Na liście zawodników do zwolnienia Philippe Coutinho najpewniej zajmuje jedno z czołowych miejsc. Problem w tym, że chętnych na angaż Brazylijczyka praktycznie nie ma. Jeżeli nie uda się go sprzedać, to "Barca" będzie chciała go wypożyczyć. Tutaj jest jednak warunek: chętny będzie pokrywał całość jego pensji.
Czy znajdą się w końcu zainteresowani? Swego czasu mówiło się o zapytaniach ze strony kilku klubów angielskich. Ostatnio pojawiła się też informacja o tym, że możliwym kierunkiem dla Coutinho może być Olympique Marsylia, gdzie zostałby kolegą Arkadiusza Milika.
Co ciekawe trener "Barcy" Ronald Koeman wielkiej tragedii nie robiłby z tego, gdyby Brazylijczyk... pozostał w klubie. Gdy był w pełni zdrowia, Holender stawiał na niego. I jeżeli tylko będzie w pełni zdrowy i gotowy do gry, to Koeman na pewno będzie z niego korzystać.
Zobacz także:
Gwiazda światowej piłki czeka na operację. Znamy jej termin
Jordi Alba odejdzie z FC Barcelona? Interesuje się nim wielki klub