Horacio Gaggioli, pierwszy agent Messiego: Mam najdroższą serwetkę świata!

Getty Images / Jose Breton / Na zdjęciu: Lionel Messi
Getty Images / Jose Breton / Na zdjęciu: Lionel Messi

Horacio Gaggioli był pierwszym agentem Leo Messiego i pośredniczył w jego przejściu do Barcelony. Do historii przeszedł i transfer, i materiał, na którym spisano porozumienie. - To najdroższy tego typu przedmiot na świecie - mówi nam Gaggioli.

Początek 2000 roku. Horacio Gaggioli, który podobnie jak Lionel Messi pochodzi z Rosario, mieszka wtedy w Barcelonie, gdzie rozkręca działalność menedżerską. Wtedy otrzymuje telefon od współpracowników z Argentyny, którzy mówią mu, że znaleźli cudownego chłopca, a jego rodzina prosi o zorganizowanie testów w europejskim klubie.

Kiedy Gaggioli widzi Leo po raz pierwszy, jest zdezorientowany, a nawet - mówiąc wprost: wściekły. Czuje się oszukany. Ale... reszta jest już jedną z najpiękniejszych historii w świecie sportu.

Dziś Gaggioli, który prowadził Messiego przez niecałe pięć lat, mieszka w Andorze, a w tamtejszym banku schował prawdziwą relikwię - serwetkę, na której spisano pierwsze porozumienie w sprawie przejścia Leo do Barcelony.

Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Dziś trudno w to uwierzyć, ale na początku nie wszyscy w Barcelonie chcieli Messiego. To prawda?


Ruben Horacio Gaggioli, pierwszy menedżer Leo Messiego: Prawda. Nie było tak, że Barcelona od razu rzuciła się z kontraktem dla Leo. Byli w klubie trenerzy, którzy po prostu go nie chcieli.

14 grudnia 2000 roku zmienił jednak nie tylko historię Barcelony, ale i światowej piłki.

Tak. Umówiłem się z Carlesem Rexachem, ówczesnym dyrektorem sportowym Barcelony, w kawiarni. Były naciski ze strony rodziny Messiego, że jeśli Barca się nie zdecyduje, to trzeba szukać gdzie indziej, bo czekanie od września na decyzję jest drażniące. Powiedziałem o tym Rexachowi, domagając się konkretnych działań. Wtedy on złapał serwetkę, bo nic innego nie było pod ręką, i spisaliśmy porozumienie, taką promesę, że Barcelona weźmie Leo.

Ten przedmiot trzyma pan do dziś. To chyba jedna z… najdroższych serwetek świata?

Nie mam żadnych wątpliwości, że najdroższa! Trzymam ją w oprawie, w bankowym sejfie. Mam też zaświadczenie od notariusza, przed którym z Rexachem potwierdzaliśmy autentyczność naszego porozumienia. Od kilku lat mieszkam w Andorze i tu też, w banku Credit Andorra, zdeponowana w sejfie jest ta serwetka.

Podobno próbowano ją od pana odkupić?

Najczęściej podchody robiły firmy bukmacherskie. Choć najbardziej to naciskali Japończycy, którzy chcieli ją umieścić w muzeum i proponowali mi procent od sprzedanych biletów. Nie zgodziłem się. Dla mnie ta serwetka ma wartość historyczną.

To prawda, że kiedyś zamierza ją pan przekazać muzeum klubu Barcelona?

Jest taki plan, ale nie wiem, czy zostanie zrealizowany. Bo gdyby mnie nagle zabrakło, serwetka przejdzie na własność moich dzieci. I nie wiem, jakie one miałyby plany co do niej. Na pewno umieszczenie jej w muzeum klubu, gdzie Leo spędził tyle lat, ma sens. Już raz o tym rozmawialiśmy, był pomysł, aby ją tam umieścić, aby spisać porozumienie, że to na zasadzie użyczenia przez mnie. Bo jestem jej właścicielem. Rozmowy jednak upadły. Tak więc, szczerze powiem: w tym momencie jeszcze nie wiem, jakie będą jej ostateczne losy.

Na zdjęciu: Horacio Gaggioli
Na zdjęciu: Horacio Gaggioli

Serwetka leży bezpiecznie w bankowym sejfie, a Messi wciąż szaleje na boisku. Słyszałem jednak, że kiedy zobaczył go pan po raz pierwszy, to...

Poczułem się oszukany, zdradzony! Mówiono mi, że do Hiszpanii przyleci złoty chłopiec, a gdy Leo wylądował, zbladłem. Pomyślałem: "Przecież on jest za wątły. Kogo mi tu przywieźli!". Zdanie zmieniłem jednak już po jego pierwszym meczu w młodzikach Barcelony, w którym strzelił bodaj pięć goli.

Potem Leo napisał piękną historię Barcelony. Pytanie, czy będą następne rozdziały, czy jednak odejdzie?

Moim zdaniem powinien zostać w Barcelonie, podpisać nowy kontrakt. Tu jest jego piłkarskie miejsce na ziemi. Jeśli miał odchodzić, a mógł to zrobić, to wcześniej. Teraz według mnie byłoby to złe rozwiązanie. W Barcelonie wszystko jest pod niego, cały system gry. Słowem, klub przystosował się do niego. Czy gdzie indziej, w PSG czy Manchesterze City, byłoby tak samo? Moim zdaniem już nie. Zwłaszcza pod względem intensywności gry w takim Manchesterze czy generalnie w lidze angielskiej Messiemu byłoby trudniej. Dobrym przykładem jest tu reprezentacja Argentyny. Inny sposób gry, inni partnerzy na boisku i to już nie jest ten sam Messi. Dlatego uważam, że pozostanie w Barcelonie to najlepszy pomysł.

Czy finansowo klub udźwignie nowy kontrakt?

Ale czy Messiemu naprawdę potrzebne jest kolejne morze pieniędzy? Przecież on już zabezpieczył 8-9 następnych pokoleń swojej rodziny. Pozostanie w Barcelonie to najlepsze wyjście i dla Leo, i dla klubu. Gdybym wciąż był jego agentem, to właśnie takie rozwiązanie bym mu podpowiedział.

Długo jeszcze będzie cieszył kibiców swoją grą?

Ma 34 lata, ale według mnie nawet mając 38-39 da sobie radę na boisku. On już nie musi biegać przez 90 minut, może się "przechadzać" i kilka razy, w decydujących momentach, mocno przyspieszyć. Przy klasie, którą prezentuje, to wystarczy.

To najlepszy piłkarz w historii futbolu?

Myślę, że jednak nie. Największym był Diego Maradona. Grał w czasach, gdy na takich jak on urządzano na boisku prawdziwe polowania. Rywal wchodził w Diego, aby "zabić". Nie dosłownie, ale wiadomo, o co chodzi. A Maradona dawał radę. Gdyby Diego grał dziś, byłby absolutnym, niedoścignionym królem.

Wspomniał pan, że mieszka w Andorze i w tamtejszym banku umieścił serwetkę. Dlaczego Andora?

Bo to raj do życia. Jest nas tu tylko 80 tysięcy mieszkańców, nie ma przestępczości, korupcji, jest czysto i spokojnie. Są góry, które uwielbiam, i bardzo blisko stąd do Barcelony. Dla mnie to idealne miejsce.

Na pewno obserwuje pan końcówkę rywalizacji w lidze hiszpańskiej. Komu pan kibicuje?

Realowi Madryt, bo jestem menedżerem Marco Asensio. W tym momencie najmniejsze szanse ma Barcelona, choć w tym sezonie było już tyle zwrotów akcji, że naprawdę ciężko przewidzieć, co się stanie. Chciałbym, aby wygrał Real, ale jeśli Atletico się nie potknie, to zgarnie trofeum. I tyle.

***
Treść porozumienia zapisanego na serwetce:

"W Barcelonie, 14 grudnia 2000 roku, w obecności panów Minguelli i Horacio (Gaggioli), Carles Rexach, dyrektor sportowy FC Barcelona, zobowiązuje się, że mimo pewnych głosów sprzeciwu w klubie, doprowadzi do podpisania kontraktu z Leo Messim, zaraz po tym jak warunki między stronami zostaną dokładnie ustalone".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sędzia nabrał się na jawne oszustwo

Źródło artykułu: