To pierwsze derby Łodzi, które odbyły się przy pustych trybunach. Stąd też widowisko na pewno traciło na jakości. Sympatycy Widzewa zdołali jedynie pożegnać autokar z piłkarzami w sobotę rano, a kibice ŁKS-u pojedynczo pojawiali się w okolicach stadionu, by okazać wsparcie piłkarzom.
- Jestem przekonany, że gdyby na stadionie mogli być nasi kibice, to ona byłaby jeszcze lepsza i na pewno by nam to pomagało. Zdajemy sobie sprawę, jaka jest sytuacja, ale mamy świadomość, że kibice są z nami i na pewno będziemy ich czuć, a myślę nawet, że i słyszeć - mówił na przedmeczowej konferencji prasowej trener ełkaesiaków Wojciech Stawowy.
Pierwsi do ataku ruszyli gospodarze. Już w szóstej minucie wrzutkę z prawej strony zamykał z kilku metrów Maksymilian Rozwandowicz i tylko świetna interwencja Jakuba Wrąbla ustrzegła Widzew od straty bramki. Po chwili jeszcze z dystansu uderzał Jan Sobociński, ale był daleko od celu. Warto to odnotować, bo w pierwszych 45 minutach biało-czerwono-biali raczej nie stwarzali wielu okazji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: strzał, rykoszet i... przepiękny gol. Ale miał farta!
Widzew z kolei wypunktował ŁKS za kolejne w tym sezonie błędy w obronie. W 25. minucie defensorzy zawahali się przy dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Zdanie zmienił również Arkadiusz Malarz, który został minięty przez Patryka Muchę i było 1:0 dla gości.
Cztery minuty później goście dołożyli kolejną bramkę i znów nie bez winy byli tu obrońcy. Dośrodkowanie z prawego skrzydła Łukasza Kosakiewicza strzałem głową na bramkę zamienił Michael Ameyaw. Próbujący go zastawić Maciej Wolski wyglądał jak po zderzeniu z pociągiem, których - nomen omen - ze stadionu przy al. Unii nie widać, bo bryła obiektu jest już zamknięta.
Do przerwy ekipa trenera Stawowego zdołałą przenieść ciężar gry pod pod pole karne rywali, ale grała raczej na stojąco. Trudno było zaskoczyć całkiem mądrze broniących widzewiaków. Tyle, że po zmianie stron piłkarze trenera Enkeleida Dobiego cofnęli się dużo bardziej i zostali za to ukarani.
Najpierw w 49. minucie, gdy z głębi pola Michał Trąbka zagrał górną piłkę do Pirulo, a linia obrony Widzewa skupiła się na Łukaszu Sekulskim, a Hiszpana nie upilnowała i po chwili padł gol kontaktowy. Drugą część gry Łódzki Klub Sportowy zaczął więc najlepiej jak mógł i poszedł za ciosem.
Gospodarze wyrównali w sposób najbardziej efektowny z możliwych. Rezerwowy Ricardinho w 85. minucie popisał się przerwrotką i strzałem w okienko. To jego debiutanckie trafienie w klubie z al. Unii, ale z pewnością będą je pokazywać wszystkie telewizje świata.
Więcej goli jednak nie padło. ŁKS i Widzew podzieliły się punktami w 66. derbach Łodzi.
ŁKS Łódź - Widzew Łódź 2:2 (0:2)
0:1 - Krystian Nowak 25'
0:2 - Michael Ameyaw 29'
1:2 - Pirulo 49'
2:2 - Ricardinho 85'
ŁKS: Arkadiusz Malarz - Maciej Wolski (64' Kamil Dankowski), Carlos Moros Gracia, Jan Sobociński, Adrian Klimczak - Maksymilian Rozwandowicz (83' Ricardinho) - Pirulo, Michał Trąbka (64' Mikkel Rygaard), Antonio Dominguez, Piotr Janczukowicz - Łukasz Sekulski
Widzew: Jakub Wrąbel - Łukasz Kosakiewicz, Daniel Tanżyna, Krystian Nowak, Konrad Gach (65' Filip Becht) - Patryk Mucha, Bartłomiej Poczobut - Michael Ameyaw (79' Piotr Samiec-Talar), Przemysław Kita (59' Marek Hanousek) Mateusz Michalski (79' Dominik Kun) - Marcin Robak (59' Paweł Tomczyk)
Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)
Żółte kartki: Janczukowicz, Trąbka, Sobociński (ŁKS) - Hanousek, Kun (Widzew)