Smuda w Polonii jeszcze nie teraz

Franciszek Smuda na pewno nie zostanie trenerem Polonii Warszawa w najbliższych dniach. Popularny "Franz" chce jak najlepiej przygotować się do nowej roli i nieśmiało czeka na propozycję objęcia drużyny narodowej - czytamy w Fakcie.

Jacek Grembocki nie wykonał ultimatum i odpadł z Ligi Europejskiej. To oznacza, że pożegna się ze stanowiskiem, a jego następcą będzie prawdopodobnie Franciszek Smuda. Były szkoleniowiec Lecha Poznań w środę był w Warszawie i rozmawiał z szefem Czarnych Koszul Józefem Wojciechowskim. Obecny był także nieoficjalnie doradca prezesa, Michał Listkiewicz.

- Spokojnie, na razie raczej towarzysko spotkałem się z prezesem Wojciechowskim i Michałem Listkiewiczem. Nie powiem, bardzo mi się podoba filozofia właściciela Polonii. Ale powtarzam, żadnych decyzji nie podjęliśmy i sądzę, że jeszcze daleko do nich. Rozmawialiśmy na tematy typowo sportowe, ale nie tylko - tłumaczy Smuda.

Wygląda jednak na to, że popularny "Franz" nie zostanie ogłoszony szkoleniowcem Polonii w najbliższych dniach. Wyraźnie zakomunikował Wojciechowskiemu, że chce cieszyć się urlopem prawie do końca wakacji i musi dobrze przygotować się do nowej funkcji. - Przez ostatnie lata miałem przecież ostrą jazdę bez trzymanki, cały czas na pierwszej linii ognia. Niech chociaż żona ma trochę ze mnie korzyści. Obiecałem jej, że podczas wakacji będę w domu i słowa dotrzymuję - żartuje.

Mówi się także, że Smuda czeka na sygnał z PZPN w sprawie stanowiska selekcjonera reprezentacji Polski. Nie od dziś wiadomo, iż właśnie taka posada mu się marzy.

Sam Wojciechowski mimo kompromitującej porażki w Lidze Europejskiej nie zamierza spuścić z tonu. Wręcz przeciwnie, chce zbudować jeszcze mocniejszy zespół, a pomóc mają mu w tym Listkiewicz i Henryk Apostel, który został dyrektorem sportowym.

- Polonia ma bardzo zdolnych juniorów. Świetnie pracują tam z młodzieżą. Z przyjemnością patrzyło się na grę tych chłopców. Ale na razie nie chcę za dużo mówić. Przecież jak już powiedziałem wakacje chcę mieć dla rodziny, a do stolicy zawsze mogę przecież wpaść. Wystarczy jeden telefon. To przecież to tylko 2,5 godziny jazdy pociągiem - kończy 61-letni szkoleniowiec.

Komentarze (0)