Koronawirus. Miasta w Maroku pozamykane, ale kluby ze specjalną zgodą

Archiwum prywatne / Marrakesz / Fot. Katarzyna Ławrynowicz, U mnie w Marrakeszu / Na zdjęciu: Marrakesz
Archiwum prywatne / Marrakesz / Fot. Katarzyna Ławrynowicz, U mnie w Marrakeszu / Na zdjęciu: Marrakesz

Ostatnie dni są rekordowe pod względem liczby zakażeń w Maroku. Niektóre miasta są zamknięte, ale kluby piłkarskie dostały specjalną zgodę od Ministerstwa Zdrowia.

- W praktyce oznacza to, iż nie możemy podróżować swobodnie poza miasto. Potrzebujemy specjalnego dokumentu, który potwierdzi absolutną konieczność naszego wyjazdu. Aktualnie takimi zamkniętymi miastami są: Tanger, Casablanca, Fez i Marrakesz - mówi WP SportoweFakty Katarzyna Ławrynowicz, która od 2011 roku mieszka w Marrakeszu na stałe i żyje w lokalnej, tradycyjnej dzielnicy miasta wśród przeciętnych Marokańczyków. Autorka bloga "U mnie w Marrakeszu" oraz przewodnika Pascal "Marrakesz".

Mimo wzrostu zakażeń w Maroku, Ministerstwo Zdrowia zezwoliło klubom piłkarskim na rozgrywanie meczów ligowych, nawet jeśli mają potwierdzone przypadki koronawirusa w zespole. Nie mogą one jednak przekroczyć sześciu osób.

Decyzja ta ma na celu umożliwienie płynnego przebiegu pozostałych meczów. Wcześniej nawet jeden przypadek w zespole skutkował przełożeniem spotkania. Dlatego w przeciągu ostatnich tygodni uzbierało się blisko 30 takich meczów.

ZOBACZ WIDEO: Reprezentanci Polski grają lepiej w klubach, niż w kadrze narodowej. O co tutaj chodzi? "To jest jedyne wytłumaczenie"

"Aby jednak zapewnić bezpieczeństwo zawodnikom, Ministerstwo Zdrowia nakazało częstsze badania. Zgodnie z oświadczeniem kluby piłkarskie muszą teraz codziennie przeprowadzać badania lekarskie pod kątem objawów COVID-19 u wszystkich swoich członków" - czytamy na stronie moroccoworldnews.com.

Źródło: Google
Źródło: Google

Potężny wzrost zakażeń

Wrzesień jest rekordowy pod względem liczby zakażonych w Maroku. Słupki dziennych przypadków przekroczyły dwa tysiące. Kiedy w marcu i kwietniu w Europie była bardzo ciężka sytuacja, w Maroku wyglądało to optymistycznie. Rzadko kiedy jednego dnia potwierdzano ponad 100 przypadków.

- Na samym początku zakażonych osób było niezwykle mało. Reakcja rządu była bardzo szybka, stanowcza i surowa. Spędziliśmy od połowy marca około 100 dni w bardzo rygorystycznej kwarantannie - opowiada nam Katarzyna Ławrynowicz i dodaje: - Jednak, gdy restrykcje były stopniowo luzowane, statystyki zaczęły rosnąć. Myślę, że też przyczyniło się do wzrostu największe muzułmańskie święto - Eid Al Adha, które obchodzone było na początku sierpnia, a przygotowania do niego trwają już parę tygodni wcześniej. Ludzie kupują barany, do tego robią spore zakupy spożywcze, więc skupiska ludzi są nieodzowne. Trzeba dodać także, że rodziny mieszkające niedaleko siebie, nawet w tym samym mieście, nie mogły się spotkać ani podczas miesiąca postu Ramadan, ani podczas świąt tuż po nim. Dla wielu święta Eid Al Adha były zatem pierwszą okazją, aby zobaczyć się po kilku miesiącach z rodziną.

Obecnie marokański rząd nakłada obostrzenia tylko miastom lub całym regionom. Nie są to ogólnokrajowe zakazy. Jednego dnia miasto może być "wolne", a kolejnego już zostać zamknięte. - W tym wszystkim najgorsza jest właśnie niepewność, ponieważ wszystko może się zmienić z godziny na godzinę, co niezwykle często doświadczamy podczas ostatnich miesięcy - przyznaje.

Ławrynowicz, która z wykształcenia jest artystą-plastykiem oraz współtwórcą rodzinnego biznesu - manufaktury naturalnych kosmetyków, olei organicznych i sklepu Arganie, mieszka właśnie w "zamkniętym mieście" - w Marrakeszu.

Wszystkie sklepy, kawiarnie, restauracje, lokale muszą zostać zamknięte o godz. 22. Zakazane jest siedzenie w parkach miejskich, ogrodach publicznych, wszelkich zielonych skrawkach miasta. Nie można korzystać z placów zabaw, obowiązkowe jest noszenie maseczek we wszystkich miejscach publicznych oraz nie można sobie po prostu tak wyjechać poza miasto.

Marrakesz / Fot. Katarzyna Ławrynowicz, "U mnie w Marrakeszu"
Marrakesz / Fot. Katarzyna Ławrynowicz, "U mnie w Marrakeszu"

Puste ulice

- Myślę, że wszyscy już jesteśmy bardzo zmęczeni, ponieważ trwamy od marca w bardzo trudnej rzeczywistości. To już pół roku, kiedy ogromna liczba ludzi w Marrakeszu nawet nie pracuje. Wszechobecna na mieście jest armia i policja - to już tworzy niepokój i ciężką atmosferę. Wielu Marokańczyków jednak, pomimo trudów, ma w sobie dużo cierpliwości i akceptacji - mówi autorka bloga "U mnie w Marrakeszu".

Opowiada o tym, że słynny i najruchliwszy plac Afryki plac Dżama el Fna jest praktycznie pusty, jak i cała Medina. Setki sklepików są zamknięte tak jak i tamtejsze restauracje, kawiarnie, hotele czy salony spa, których klientami byli głównie zagraniczni goście.

- Jest to wręcz trudne do wyobrażenia, jak to możliwe, że miejsce, które nigdy nie kładło się spać, dziś jest opustoszałe. Na szczęście od końca czerwca pootwierały się kawiarnie, restauracje (te nastawione na marokańskich gości) czy centra handlowe, więc powoli powraca szczypta "normalnego" życia. Czekamy z niecierpliwością, by znowu zobaczyć Marrakesz głośny, energiczny i pełny ludzi ze wszelkich zakątków świata - kończy.

Maroko potwierdziło jak dotychczas ponad 92 tys. zakażeń. Zmarło blisko 1700 osób.

Marrakesz / Fot. Katarzyna Ławrynowicz, "U mnie w Marrakeszu"
Marrakesz / Fot. Katarzyna Ławrynowicz, "U mnie w Marrakeszu"
Źródło artykułu: