Liga Mistrzów. FC Barcelona - SSC Napoli. Kiko Ramirez: W szpitalach są młodzi ludzie w bardzo poważnym stanie

PAP/EPA / ENRIC FONTCUBERTA / Na zdjęciu: Barcelona w czasach pandemii
PAP/EPA / ENRIC FONTCUBERTA / Na zdjęciu: Barcelona w czasach pandemii

- Nie chciałbym straszyć ludzi, ale moja żona pracuje w szpitalu, więc dobrze wiem, o czym mówię. W szpitalach są też młodzi ludzie w bardzo poważnym stanie - mówi nam o sytuacji w Katalonii mieszkający tam trener piłkarski Kiko Ramirez.

Od wybuchu pandemii COVID-19 w Hiszpanii koronawirusem zakaziło się ponad 280 tys. osób, a co dziesiąty chory zmarł. To jedne z najgorszych statystyk na świecie. Na przełomie lipca i sierpnia liczba zakażonych SARS-CoV-2 gwałtownie wzrosła - co dzień przybywa ok. 3 tys. zdiagnozowanych przypadków.

Jednym z najmocniej dotkniętych koronawirusem terenów w Europie jest Katalonia, więc Napoli apelowało do UEFA, by rewanżowy mecz 1/8 finału odbył się poza Barceloną. Władze europejskiej piłki nie zdecydowały się jednak na przeniesienie meczu, który odbędzie się zgodnie z planem - w sobotę o godz. 21 na Camp Nou.

- Sytuacja w Hiszpanii nie odbiega od tej na całym świecie - wciąż pojawiają się nowe ogniska zakażeń. Ale na ten moment nie podnosi się alarmu - mówi nam Kiko Ramirez, były trener Wisły Kraków (2017), który na co dzień mieszka w Katalonii. - Wydaje się, że służby medyczne mają na ten moment sytuację epidemiczną pod względną kontrolą. Szpitale funkcjonują w miarę normalnie. Różnica w stosunku do tej pierwszej fali jest taka, że teraz naprawdę masowo się testuje w poszukiwaniu bezobjawowo chorych - dodaje.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalna sztuczka Lewandowskiego na treningu Bayernu!

Z pierwszej linii frontu

Jego zdaniem, organizacja meczu Barcelona - Napoli na Camp Nou nie wiąże się z większym ryzykiem: - Na trybuny kibice nie są wpuszczani, nie dopuszcza się też do tego, by w dużej liczbie gromadzili się w okolicy stadionów. Nie sądzę, by miał być pod tym względem problem przed spotkaniem Ligi Mistrzów. Kiedy Real został mistrzem kraju, ze strony fanów nie było celebracji na dużą skalę.

Były szkoleniowiec Wisły jest dobrze zorientowany w epidemicznej sytuacji w regionie i ostrzega, by nie lekceważyć możliwości zakażenia: - Nie chciałbym straszyć ludzi, ale moja żona pracuje w szpitalu, więc dobrze wiem, o czym mówię. Teoretycznie dobrze by było, aby osoby, które nie wierzą w pandemię, przeszły się do najbliższego szpitala zobaczyć, jak to naprawdę wygląda. Od razu zmieniłyby zdanie. W szpitalach są też młodzi ludzie w bardzo poważnym stanie.

W Hiszpanii obostrzenia są mocno zróżnicowane, w zależności od lokalizacji. - W Barcelonie, która jest swego rodzaju strefą podwyższonego ryzyka, jeśli chodzi o zakażenia, zamknięte pozostają dyskoteki, kluby. Natomiast już w Tarragonie, gdzie mieszkam, takie lokale są otwarte - tłumaczy.

- Obecnie w Katalonii maseczki obowiązkowe są też na ulicach. Chyba, że kąpiesz się na plaży, wtedy po prostu musisz zachowywać dystans społeczny. Osobiście uważam, że zachowanie ludzi na otwartej przestrzeni to mniejszy problem. Ale zaostrzono kontrole w sklepach czy kawiarniach. Bardzo dba się o to, by wirus nie przedostawał się do miejsc pobytu osób starszych, bo to ich najbardziej dotyka ten wirus - mówi.

Ramirez jest zdania, że w wielu krajach politycy nieobiektywnie przedstawiają sytuację związaną z pandemią: - To, co teraz zdaje się najbardziej interesować władze wielu państw, to gospodarka i kwestie ekonomiczne. Uważam, że w wielu krajach nie mówi się prawdy o sytuacji epidemicznej. Prawda jest taka, że ten wirus jest obecny w naszej rzeczywistości i realnie zabija.

Chaos w Barcelonie

W pierwszym meczu w Neapolu padł remis 1:1, co daje Barcelonie dobrą pozycję wyjściową, ale Duma Katalonii targana jest wieloma problemami. Ekipa Piotra Zielińskiego i Arkadiusza Milika może sprawić, że Barca jednak nie uratuje sezonu triumfem w Lidze Mistrzów.

- Można uznać, że w Barcelonie panuje teraz chaos. To Real Madryt sięgnął tym razem po mistrzostwo i jedyne trofeum, jakie ewentualnie może jeszcze zdobyć Barca, to puchar za wygranie Ligi Mistrzów. Jeżeli więc w sobotę Barcelonie nie uda się wyeliminować Napoli, jestem przekonany, że nastąpi zmiana trenera - uważa Ramirez. Wie, co mówi, bo wśród znajomych ma działaczy Barcelony, więc dobrze orientuje się w sytuacji Dumy Katalonii.

Nie ukrywa, że to, co się dzieje obecnie w klubie, prędzej czy później doprowadzi do rewolucji: - Problemem Barcelony jest to właśnie, że to Real zdobył mistrzowski tytuł. Na światło dzienne wyszły przy tym wszystkie problemy, jakie ostatnio trawią klub. Uważam, że w niedługim czasie w Barcelonie nastąpi bardzo wiele zmian. Ośmielę się przewidywać, że również na stanowisku trenera. Teraz jeszcze nie jest na to dobry moment, bo zespół wciąż jest w grze w Lidze Mistrzów. Jeśli nie uda się jednak daleko zajść w tych rozgrywkach, klub czekają radykalne ruchy, bo też ludzie się tego domagają.

Ma swój typ, kto może w niedługiej przyszłości objąć funkcję trenera Blaugrany. - Coraz głośniej pobrzmiewa nazwisko Xaviego Hernandeza w kontekście objęcia funkcji szkoleniowca Barcy. Miałby być człowiekiem, który byłby w stanie przywrócić Barcelonie właściwe DNA. Szybciej, niż się wydaje, Xavi zostanie trenerem Barcelony - przewiduje.

Miałaby to być próba powtórzenia sukcesu, jakim okazało się swego czasu postawienie na Pepa Guardiolę, który w chwili zatrudnienia też nie miał długiego stażu trenerskiego. - Moim zdaniem, gdyby wybory na prezydenta Barcelony odbywały się w sierpniu, to już w sierpniu Xavi zostałby trenerem Barcelony - zapewnia Ramirez.

Propozycja z Polski

Ramirez obecnie nie pracuje w żadnym klubie w roli szkoleniowca, ale chętnie wróciłby na trenerską ławkę. Przyznaje, że miał niedawno propozycję z Polski. - Cały czas obserwuję rynek. Pojawiła się niedawno opcja objęcia polskiego zespołu w roli trenera. Muszę jednak podejmować rozsądne decyzje. Uznałem, że praca w lidze polskiej na drugim poziomie rozgrywkowym na ten moment nie byłaby dla mnie dobra. A pojawiła się właśnie taka możliwość, na ostatnie osiem meczów sezonu - zdradza.

Szkoleniowiec miał też szansę na zatrudnienie w Indiach. - Ale ze względu na pandemię uznałem, że to nie jest właściwy moment. Teraz byłoby to ryzykowne. Natomiast od stycznia klaruje mi się pewien ciekawy projekt w Chinach, zobaczymy. Na razie nie podjąłem decyzji - zaznacza.

Jest otwarty na ewentualne propozycje pracy w klubach polskiej ekstraklasy. - Zawsze podkreślałem, że podoba mi się polska liga, jest dobrze zorganizowana. Mam też na horyzoncie możliwość pracy w ekstraklasowym klubie w innym charakterze niż trener. Nie chodzi o Wisłę Kraków, tylko o inny zespół - zdradza.

Miałaby to być możliwość pracy w roli skauta. - Niebawem najpewniej wybiorę się w podróż do Polski - podsumowuje.

Czytaj również:
Koronawirus w Hondurasie. Osman Chavez: Ludzie płaczą, gdy przywozimy im jedzenie
Transfery. Wiemy, dlaczego FC Barcelona chce Aleksandra Buksę. "Widzę piękny scenariusz dla tego chłopaka"

Komentarze (1)
avatar
Taras Szewczenko
8.08.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
no przecież wszyscy twierdzą że to ściema