Epidemia koronawirusa doprowadziła do zawieszenia rozgrywek. Przypominamy zatem najciekawsze, najdziwniejsze i najbardziej pamiętne mecze sprzed lat.
10 tys. kibiców na trybunach Stadionu Miejskiego w Poznaniu i jedno spotkanie na neutralnym terenie, które miało zdecydować o wszystkim. Padło osiem goli, emocji więc nie zabrakło, lecz by je właściwie ocenić, trzeba poznać szerszy kontekst.
Po 33 minutach koninianie prowadzili 2:0 po bramkach Tomasza Wojciechowskiego i Piotra Czachowskiego, choć już do przerwy było 2:2, bo w ostatnim kwadransie pierwszej części do siatki trafili Andrzej Przerada i Paweł Kryszałowicz z rzutu karnego.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
Wszystko co najważniejsze rozegrało się nie na boisku, a w przerwie w kuluarach. - Nie mam wątpliwości, że to był mecz ustawiony. Słyszałem, że tam była niejaka licytacja między tymi dwoma klubami kto da więcej sędziemu. Z tego co ja słyszałem, to na sędziego poszło wtedy z Amiki 150 tys. zł - wyjaśniał w 2009 roku we wrocławskiej prokuraturze Kryszałowicz, przesłuchany w charakterze świadka. Jego słowa cytuje blog "Piłkarska Mafia".
(25/98) Amica Wronki - zdobywca Pucharu Polski 1998 pic.twitter.com/iAl560YH4N
— PN 20 lat temu (@pn20lat) July 9, 2018
Akcję z ustawieniem meczu miał przeprowadzić Ryszard Forbrich, ps. "Fryzjer". Sędzia Marek Kowalczyk z Lublina zaczął więc rozdawać żółte kartki. Tylko jedną - i to dopiero w dogrywce - dostał zawodnik Amiki, a aż siedem gracze Aluminium. Ich napastnik Andrzej Jaskot w 78. minucie został wyrzucony z boiska za błahe przewinienie, jakim miała być niewłaściwa odległość od rywali przy rzucie wolnym. Chwilę wcześniej koninianie ponownie objęli prowadzenie po golu Artura Bugaja. Tuż przed upływem 90 minut na 3:3 trafił Dariusz Jackiewicz, a w dogrywce zwycięstwo zapewnili ekipie Wojciecha Wąsikiewicza Tomasz Sokołowski i Grzegorz Król.
Oprócz standardowych epitetów, które na stadionach można usłyszeć dość często, z trybun w Poznaniu niosło się m. in. "Pojedziemy do Lublina i spalimy sk...". Sędzia Kowalczyk został potem zawieszony przez PZPN na trzy miesiące, lecz tę karę odebrano jako śmiesznie łagodną. Aluminium domagało się powtórzenia finału, zwróciło się w tej sprawie nawet do ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i ministra sportu Jacka Dębskiego.
Niesamowicie wzburzony był też trener koninian Jerzy Kasalik, który nie gratulował Amice zdobycia Pucharu Polski. Pochwalił tylko swój zespół i uznał, że jedynym odpowiedzialnym za niekorzystny wynik jest arbiter, który nie dorósł do prowadzenia spotkania takiej rangi.
Prokuratura nie analizowała szczegółowo tego meczu, bo w 1998 roku nie było jeszcze przepisów penalizujących korupcję w sporcie. Weszły one w życie dopiero pięć lat później. Nie zmienia to faktu, że finał Amica - Aluminium obrósł legendami. W Koninie zresztą żałują go do dziś, bo klub ten (obecnie pod nazwą Górnik) nigdy wcześniej ani później nie zaszedł tak daleko, ani nie zdobył trofeum. Wronczanie natomiast świętowali Puchar Polski aż trzykrotnie (także w latach 1999 i 2000). Do tego dołożyli dwa triumfy w Superpucharze.