Kluby grające w PKO Ekstraklasie mogą obniżyć pensje piłkarzy o 50 procent. - Rozmowy cały czas trwają. Zobaczymy co z tego wyniknie. Nam, jako drużynie również zależy na dobru klubu, jesteśmy gotowi na różne cięcia, natomiast sytuacja jest trochę bardziej skomplikowana, bo w grę wchodzą też wcześniejsze problemy finansowe i ich uregulowanie - powiedział Michał Kopczyński w rozmowie z portalem trojmiasto.pl.
Byt Arki Gdynia stoi pod znakiem zapytania. Żółto-niebiescy nie płacą na czas, a w dodatku znajdują się na miejscu spadkowym. - Jako piłkarze chcemy pomóc i pomagamy, ale również oczekujemy otwartych, szczerych rozmów i liczymy, że to wszystko dla dobra klubu uda się ułożyć. Staramy się też pilnować swojego interesu, więc dlatego rozmowy chwilę trwają, ale myślę, że dobrze zakończą się dla obu stron. Jesteśmy w wyjątkowo ciężkiej sytuacji. Chciałbym, żeby klub przetrwał te ciężkie momenty. Każdemu zależy, aby Arka utrzymała się w ekstraklasie i w przyszłym sezonie w niej grała - dodał.
Pomocnik zespołu z Trójmiasta chciałby wrócić do rozgrywek. - Jeśli będzie nam dane dograć sezon, to zrobimy wszystko, by to wywalczyć na boisku. Jeśli nie, to chcielibyśmy, aby zapadały decyzje, które pozwoliłyby Arce w utrzymaniu się. Degradacja byłaby dla nas krzywdząca. Nikt nie zabronił nam wcześniej punktować, ale jednak ostatnie sezony pokazywały, że drużyna potrafiła zdobywać punkty w końcówce rozgrywek. Ciężko będzie wszystkim dogodzić i to będzie wręcz niemożliwe, ale chcemy żeby Arka pozostała w ekstraklasie - zapewnił 27-latek.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Radosław Majdan szczerze o obniżkach pensji dla piłkarzy. "Sportowcy nie mają wyjścia. Kluby przestały zarabiać"
Kopczyński udzielił kiedyś wywiadu, w którym stwierdził, że zamierza wnieść do gry gdynian rozsądek i spokój. Takie cechy są niezwykle potrzebne w obecnej sytuacji klubu. - To na pewno coś, czym charakteryzuje się moja gra. Chciałbym drużynie dawać to, co mogę. Jest wiele elementów, które musiałyby zagrać, żebyśmy dobrze wypadali. Od tego byłbym na boisku, aby trzymać dyscyplinę między atakiem i obroną - skomentował.
Były piłkarz Legii Warszawa długo leczył kontuzję. Gdy zadebiutował w starciu z Rakowem Częstochowa, to Bogusław Leśnodorski napisał na Twitterze, że tylko on może uratować Arkę. - Nie widziałem tych słów, nie dotarły one do mnie. Prezes lubi udzielać się na Twitterze mniej lub bardziej i wywoływać dyskusję. Miło mi, że tak napisał. Na pewno ma do mnie jakiś sentyment, ja do niego też, bo nasze czasy w Legii były owocne i udane, więc czułem się tam ceniony - podkreślił zawodnik znad morza.
- Plan był taki, że wskakuje do składu, gram, Arka jest mocnym klubem środka tabeli i wszyscy są zadowoleni, natomiast ułożyło się zupełnie inaczej. Nie tak sobie wszystko wyobrażałem, ale takie jest życie. Za dużo planować do przodu nie można, bo i tak to szybko zostaje zweryfikowane, ale rzeczywiście początkowo była kontuzja, rehabilitacja, która częściowo przebiegała w Warszawie, od czasu do czasu przyjeżdżałem do Gdyni na kontrolę i mimo że pojawiałem się na jeden czy dwa dni, to zawsze trafiałem na jakieś ważne wydarzenia w klubie - zakończył.
Zobacz także: Transfery. PKO Ekstraklasa. Przemysław Płacheta na celowniku Olympiakosu
Zobacz także: Pomimo koronawirusa Cracovia kultywuje tradycję. Tym razem święconka przez internet