Podbeskidzie Bielsko-Biała wraz ze Zniczem Pruszków w ubiegłym sezonie straciło najmniej bramek w lidze. Obrona Górali była chwalona na każdym kroku, a drużyny klubów z ekstraklasy ostrzyły sobie zęby na poszczególnych zawodników bielskiej formacji defensywnej. Pod Klimczokiem udało się zatrzymać praktycznie wszystkich obrońców, jednak piłkę na wyższym szczeblu wybrał Maciej Szmatiuk - filar defensywy.
Na miejsce Szmatiuka bielszczanie znaleźli zawodnika, którego jeszcze w ubiegłym roku trener Podbeskidzia Marcin Brosz planował sprowadzić pod stok Klimczoka. Łukasz Ganowicz, bo o nim mowa, wybrał wówczas ofertę innego pierwszoligowca. - Łukasz przeszedł wtedy do Zagłębia Lubin. Teraz dostał drugą szansę - wyjaśnia trener Brosz.
28-letni defensor na początku w Lubinie nie grał wiele, jednak jak sam twierdzi epizodu w drużynie Miedziowych do nieudanych nie zalicza. - Początki były ciężkie. Z różnych powodów praktycznie nie grałem. U trenera Jończyka wystąpiłem już w najważniejszych meczach i przypieczętowałem z Zagłębiem awans. Na pewno to zwiększyło moje doświadczenie piłkarskie. Z Podbeskidziem pragnę powtórzyć tamto przeżycie i awansować do elity - mówi Łukasz Ganowicz.
Łukasz Ganowicz jest jednym z ostatnich wzmocnień Podbeskidzia
Jednym z argumentów, dzięki którym nowy bielski nabytek zasilił Podbeskidzie, jest rodzina Ganowicza, która po części wywodzi się z Bielska-Białej. - Bardzo cieszę się, że trafiłem do Podbeskidzia. Jest tu dobra drużyna, jest i klimat dla piłki nożnej. Na pewno wpływ na moją decyzje miał to, że moja żona stąd pochodzi. W Bielsku-Białej bardzo mi się podoba - 28-letni obrońca zachwala stolicę Podbeskidzia.
Marcin Brosz cieszy się z tego, że Ganowicz posiada w Bielsku-Białej rodzinę. - Nie ukrywam, że ściągamy zawodników z Afryki, ale hierarchie ważności wszyscy u nas znają. Łukasz jest tym zawodnikiem, który ma rodzinę w Bielsku-Białej - proszę mi wierzyć, że to jest ważne. To są ważne elementy, ponieważ jest jak gdyby z tym regionem utożsamiany. Jeżeli jest wybór pomiędzy zawodnikiem o takich właśnie atutach, a innym o porównywalnych umiejętnościach, to zawsze skłaniamy się brać kogoś zakorzenionego w regionie - kończy Brosz.