PKO Ekstraklasa. Legia Warszawa włączyła drugi bieg. Kluczem środek pomocy

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Domagoj Antolić
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Domagoj Antolić

Domagoj Antolić i Walerian Gwilia strzelili bramki w meczu na szczycie z Cracovią. Dzięki temu Legia wygrała 2:1 i ma 6 punktów przewagi nad wiceliderem. Zmiana koncepcji w środku pola jest ogromnym zwycięstwem Aleksandara Vukovicia.

Znowu w tzw. mix-zonie, a więc strefie wywiadów, pojawił się Domagoj Antolić. O ile w poprzednim sezonie ten otwarty i wiecznie uśmiechnięty chorwacki pomocnik wzbudzał sympatię głównie swoim zachowaniem, o tyle obecnie jest wręcz pożądany. Bo nie tylko ma zawsze coś sensownego do powiedzenia, ale też jest jednym z liderów drużyny Aleksandara Vukovicia.

Oczywiście teraz o Antoliciu jest głośno, bo strzelił gola, ale tak naprawdę od dawna gra znakomicie.

- Tak naprawdę moją pracą nie jest strzelanie goli, gram dla drużyny - zaznacza piłkarz, ale po golu podbiegł do trybuny i z kolegami zatańczył "Jozina z Bazin". Kilka dni wcześniej Antolić z Pekhartem w filmie promocyjnym zagrali czeskich komików znanych z hitu i okazało się, że Chorwat (wcielił się w rolę brodatego Ivo Pesaka, zapewne znanego doskonale większości polskich internautów) znakomicie czuje się przed kamerą. Tańczy nie gorzej niż z piłką na boisku. I co tu dużo mówić, ma powody do radości. Z pewnością będzie kandydatem do nagrody zawodnika sezonu.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Piękny gol i wpadka. W Ameryce Południowej nie ma nudy

- Myślę, że dostałem zaufanie od trenera, ale jeśli mówimy o mojej przemianie, to mówmy o przemianie całej drużyny. Gramy zupełnie inaczej, wcześniej graliśmy piłkę bardziej "bezpośrednią", reaktywną - zaznacza Antolić.

Nie ma wątpliwości, że to właśnie zmiana środka pola jest jednym z najważniejszych elementów w modelu "Vuko". Antolić gra w środku z Andre Martinsem, co jest w polskiej lidze dość unikalne. Zazwyczaj jeden ze środkowych pomocników ma zadania głównie defensywne i dobrze walczy łokciem oraz kolanem.

- Trener chce grać w piłkę, a my z Andre rozumiemy się doskonale. Andre wychodzi spod presji, fantastycznie czuje się z piłką. Z nim po prostu bardzo łatwo się gra - mówi Antolić. Bez dwóch zdań Legia Warszawa zdominowała Cracovię w meczu na szczycie, a wynik 2:1 nie odzwierciedla przewagi drużyny ze stolicy.

- Świetnie zagraliśmy, z pewnością siebie. Kontrolowaliśmy przebieg spotkania, potem Cracovia strzeliła gola z niczego i zrobiło się trochę nerwowo. Aż do tego momentu nie mieli absolutnie nic. Ale dobrze zareagowaliśmy, stworzyliśmy dużo więcej czasu i zasłużyliśmy na więcej - mówi Antolić.

Tak naprawdę bramkarz Michal Pesković uratował piłkarzy Michała Probierza przed pogromem, wyciągając przynajmniej trzy sytuacje w sobie tylko wiadomy sposób. To był jego dzień, choć punktów jego drużynie to nie dało. Jednym z bohaterów meczu był Walerian Gwilia, który zagrał przed duetem Martins - Antolić. Gwilia przychodził do Legii w roli gwiazdy ale wypadł w kluczowym momencie z powodu kontuzji. W spotkaniu z Lechem Poznań na pozycji ofensywnego pomocnika zagrał Luquinhas i okazało się, że jest na tę pozycję stworzony. Gwilia musiał wygrzewać ławkę rezerwowych. Teraz wyszedł w pierwszej jedenastce już w drugim kolejnym spotkaniu, kosztem Pawła Wszołka.

To zupełnie inny typ zawodnika. Wszołek jest zawodnikiem raczej siłowym, o dość prostym stylu gry, robiącym przewagę dzięki świetnej dynamice, szybkości i umiejętności wykonania prostego zwodu na dużej szybkości. Gwilia nie ma takich przymiotów, choć jest również bardzo dynamiczny i bardziej kreatywny. Jeden i drugi ma swoje plusy i pasuje do innego przeciwnika. W meczu z Cracovią Vuković trafił w dziesiątkę, bo Gwilia był zdecydowanie jednym z najlepszych zawodników na boisku. To on strzelił bramkę na 2:0, o tym jak przechwycił niecelne podanie Janusza Gola i cudownym "zakręconym" strzałem pokonał Peskovicia.

Mogła to być jego druga bramka, bo chwilę wcześniej trafił w poprzeczkę. Dodatkowo po zmianie stron "przegrał" z niesamowitym Peskoviciem.

- Trochę szkoda, bo mogłem mieć hat-tricka. Czy mam pretensje? Tak, bo zawsze mam pretensje do siebie i chcę więcej - uśmiechał się Gwilia.

Świetnie czuł się w parze z Luquinhasem. Brazylijczyk poszedł na lewe skrzydło, choć tak naprawdę grał dość wąsko i razem z Gwilią tworzyli - oczywiście w pełni kontrolowany - sztuczny tłok. Byli szybcy, techniczni.

- Jestem gotowy do gry i chcę grać, ale decyduje trener. Nie mówimy o indywidualnościach, mówimy o drużynie - powiedział Gwilia.

Legia od czasu meczu z Lechem, w ostatnich 13 kolejkach zdobyła 31 punktów, strzeliła aż 38 goli i straciła zaledwie 12. Cracovia w tym samym okresie ma bilans: 22 punkty, gole 16:9. To dzień i noc. Niewielu kibiców PKO Ekstraklasy ma chyba jeszcze wątpliwości - gdyby kto inny niż Legia zdobył w tym sezonie mistrzostwo, byłaby to więcej niż niespodzianka.

- Nie możemy jeszcze mówić o tytule, ale idziemy krok po kroku w odpowiednim kierunku, wykonaliśmy duży krok, ale to Ekstraklasa i wszystko może się zdarzyć, ale najwięcej zależy od nas, wierzę w to, że tej przewagi nie stracimy - zaznacza Antolić.

ZOBACZ Domagoj Antolić - wielka przemiana chorwackiego dyrygenta

ZOBACZ Andre Martins: walczymy o czas i przestrzeń

Komentarze (0)