Jak dotąd brama Ligi Mistrzów jest dla Wisły zamknięta na cztery spusty, ale też w poprzednich latach wiślacy nie mieli szczęścia w losowaniu. Pierwsze podejście skończyło się na FC Barcelonie i choć w Krakowie Wisła strzeliła słynnym Katalończykom aż trzy gole, to straciła cztery i marzenia trzeba było odłożyć na kolejną próbę.
Ta przyszła na bodajże najsłabszy kadrowo skład krakowskiego zespołu w ostatnich latach. Nic więc dziwnego, że Anderlecht Bruksela dwukrotnie pokonał wiślaków. Potem znów było bardzo pechowo w losowaniu, bo pod Wawel przyjechał madrycki Real z Zinedinem Zidanem i spółką. Sprawa załatwiona została już po 0:2 przy Reymonta.
Za czwartym podejściem Wisła była najbliżej LM. W Krakowie ograła 3:1 Panathinaikos, a w rewanżu brakowało tylko kilku minut do awansu. Niestety grając w dziesiątkę nie udało się utrzymać przewagi.
Gdy przed rokiem Wisła znów wpadła na Barcelonę - można było załamać ręce. I choć krakowscy piłkarze odpadli, to przynajmniej u siebie udało im się pokonać Dumę Katalonii, co w poprzednim sezonie nie udawało się zbyt wielu zespołom.
W bieżącej edycji walki o LM na pewno będzie inaczej. UEFA zmieniła bowiem przepisy i podzieliła zespoły walczące o awans do najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych świata - na te mistrzowskie oraz niemistrzowskie. To teoretycznie eliminuje kłopot z grą z największymi tuzami Europy. Aby jednak myśleć o decydującej walce o fazę grupową - najpierw mistrzowie Polski muszą przejść dwie wcześniejsze rundy.
W środowy wieczór Wisłę czeka pierwsza przeprawa, bo na jej drodze stanie mistrz Estonii - Levadia Tallinn. Na własnym podwórku prawdziwy gigant, który wygrywa z ligowymi przeciwnikami różnicą pięciu, sześciu, a niekiedy i ośmiu goli. Tyle, że na arenie międzynarodowej jest to prawdziwy kopciuszek, który jednak na pewno nie zamierza - co oczywiste - łatwo poddać się wiślakom.
Trener mistrzów Polski jest jednak optymistą. - Wiemy jak zagrać z Levadią - mówi Maciej Skorża, który mocno chwalił swoich podopiecznych. - Patrząc pod kątem przygotowań, wykonanej przez nas pracy, muszę być zadowolony z postawy mojej drużyny - powiedział opiekun krakowskiego zespołu, na przedmeczowej konferencji prasowej.
Wprawdzie Wisła zagra bez kontuzjowanych: Arkadiusza Głowackiego, Petera Šinglára, Rafała Boguskiego i Łukasza Garguły, ale też kadra "Białej Gwiazdy" jest zdecydowanie mocniejsza i bardziej doświadczona w międzynarodowych bojach od w większości anonimowych zawodników Levadii.
W tej ostatniej bryluje kilku Rosjan, a najbardziej znanym jest Nikita Andrejev. Kompletnie nie znają go jednak w samej Rosji, o czym raczył wspomnieć doskonale znający tamtejsze realia Mariusz Jop. - W Levadii nie ma znanych zawodników, którzy mogliby choćby ocierać się o reprezentację Rosji. Formacja ofensywna Levadii jest dość dobra, ale wiem, że mają sporo problemów w obronie i to trzeba będzie wykorzystać - mówił Jop.
I to właśnie wracający do Polski zawodnik będzie jedną z kluczowych postaci w ekipie Wisły Kraków. Pod nieobecność kontuzjowanego Głowackiego, to właśnie Jopa czeka ponowny debiut w zespole, z którego odszedł pięć lat temu do FK Moskwa. Teraz wraca, aby ponownie zasmakować gry w pucharach. - Wróciłem do Wisły, bo jest najlepszą polską drużyną. Do tego kusi możliwością gry w Lidze Mistrzów - powiedział Jop, który jednocześnie przestrzega przed lekceważeniem Levadii. - Musimy zagrać skutecznie - stwierdza obrońca.
W podobnym tonie wypowiada się Maciej Skorża, który przestrzega przed rywalem. - Levadia poradziłaby sobie w polskiej ekstraklasie. Grałaby w środku tabeli - twierdzi trener Wisły. - Nie czujemy strachu, ani przesadnego respektu. Nie pozwolimy sobie jednak, aby wyjść zdekoncentrowanym. Chcemy już w pierwszym meczu wyrobić sobie jak największą przewagę przed rewanżem - dodaje Skorża.
Levadia poza wspomnianym Adrejevem, który onegdaj był testowany przez warszawską Legię, ma w swoim składzie bramkostrzelnego Estończyka Vitalija Gusseva oraz znanego z występów w reprezentacji 34-letniego Indreka Zelinskiego. Wyróżniającymi zawodnikami rywala Wisły są jeszcze 21-letni pomocnik Sander Puri oraz o 13 lat starszy Konstantin Nahk. To właśnie na tej piątce zawodników, w głównej mierze, opiera się gra mistrza Estonii. Doskonale wie o tym sztab trenerski Wisły, gdyż na żywo mecze Levadii oglądał asystent Skorży, Rafał Janas.
Warto podkreślić, co na pewno nie jest bez znaczenia, że Estończycy są w środku sezonu ligowego, więc "rytm meczowy" nie jest im obcy. Co jednak ciekawe zespół Levadii wybrał się w podróż do Polski już w poniedziałek rano. Estończycy jadą bowiem na to spotkanie... autokarem. Oczywiście ze względów oszczędnościowych.
Nawet pomimo tego krakowianie nie lekceważą rywala i oby potwierdzili to w środę na murawie stadionu w Sosnowcu. To właśnie tam, a nie na remontowanym obiekcie przy Reymonta w Krakowie, dojdzie do spotkania. Transmitować je będzie Polsat Sport i TV4.
Wisła Kraków - Levadia Tallinn / śr 15.07.2009 godz. 20.30
Przewidywane składy:
Wisła: Pawełek, Łobodziński, Jop, Marcelo, Piotr Brożek, Małecki, Sobolewski, Díaz, Kirm, Ćwielong, Paweł Brożek.
Levadia: Martin Kaalma, Tihhon Šišov, Andrei Kalimullin, Igor Morozov, Kristian Marmor, Sander Puri, Konstantin Nahk, Deniss Malov, Vitali Gussev, Nikita Andrejev, Vladislav Ivanov.
Sędzia: Tommy Skjerven (Norwegia).