Lista tytułów osiąganych przez Jose Mourinho jest bardziej niż imponująca. Swego czasu był najlepszym menedżerem na świecie. Sam Pep Guardiola nazwał go numerem 1 światowego futbolu. Ale to było 10 lat temu. Od kilku lat jego drużyny nie zaliczają się do światowej czołówki. Kontynent nie pasjonuje się już Portugalczykiem, jego miejsce w rywalizacji z Guardiolą zajął Juergen Klopp. Pragmatycznego, reagującego na zdarzenia i defensywnego "Mou" zastąpił niemiecki król gry ofensywnej. Co tu dużo mówić - lepiej się jego drużyny ogląda, a do tego dochodzą wybitne wyniki. Mourinho został w cieniu jako jeden z wielu topowych menedżerów.
Ostatnim wielkim triumfem Mourinho było mistrzostwo Anglii wywalczone z Chelsea w 2015 roku. Oczywiście ktoś powie, że wygranie Ligi Europy z "Czerwonymi Diabłami" jest sukcesem, ale czy z punktu widzenia Anglii jest to wielkie trofeum? Sprawa dyskusyjna. Mistrzostwo Anglii było z kolei wielkim wydarzeniem w skali świata i pewnie określenie łabędzi śpiew nie byłoby fair wobec tego portugalskiego szkoleniowca, aczkolwiek z czasem zaczął on popadać w przeciętność.
Pytanie, jak długo potrwa taki stan. Sam Mourinho nie ukrywa, że nie jest to dla niego naturalne. Jeśli przyszedł do Tottenham Hotspur, to nie po to, by być gdzieś blisko czołówki.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski: Przyszedłem z uśmiechem na twarzy, nie myśląc, które miejsce zajmę
Jak powiedział w wywiadzie dla serwisu "Coaches Voice": - Gdy przychodzę do nowego miejsca, mam jedno wymaganie. Jedna rzecz, której potrzebuję. Muszę grać o wygraną. Jestem tu w jakimś sensie patologiczny. Ktoś mógłby mi dać niezwykłą, cudowną, fantastyczną umowę na 10 lat i powiedzieć: "Celem drużyny jest utrzymać się w górnej połówce tabeli, więc jeśli zajmiesz miejsce siódme, ósme, dziewiąte, będzie znakomicie", ale to nie jest dla mnie. Potrzebuję projektu, gdzie będę czuł, że gram, by wygrać. Po to rywalizuję. Potrzebuję tej presji. To moja natura.
Można więc przypuszczać, że obecny stan jest dla Portugalczyka bolesny i pewnie on sam, wyznający zasadę, że należy wygrać za wszelką cenę, traktuje go jako przejściowy.
Media: jest oficjalna oferta kupna Krzysztofa Piątka!
Michał Okoński, dziennikarz "Tygodnika Powszechnego", znawca piłki angielskiej i kibic Tottenhamu mówi: - Mam wątpliwości, czy Mourinho zmieni na trwałe oblicze drużyny. Wydaje się, że czas reaktywnych trenerów już minął. Dziś gra się inną piłkę, ofensywną, kreatywną.
Publicysta przypomina, że Mourinho swoją karierę zbudował na pewnym resentymencie, próbie udowodnienia. Przecież gdy zatrudniano w Barcelonie Guardiolę, on był jego głównym konkurentem. Prezentacja, którą robił, na wszystkich wywarła wielkie wrażenie. Tyle tylko, że wizerunek Portugalczyka nie pasował - tak wówczas uznano - do klubu takiego jak Barca. "Jest więc jak upadły anioł wygnany z raju Barcelony".
Przez wiele lat udowadniał, że nawet jeśli nie pasował wizerunkowo, był wystarczająco dobry, by klub na poziomie Barcelony prowadzić. Był najlepszy. O ile przebudowa Chelsea była dziełem niezwykłym, o tyle marsz z Interem Mediolan po wygraną w Lidze Mistrzów był już prawie arcydziełem.
Pytanie, czy był jakiś moment, gdy wszystko zaczęło się psuć, czy to jest kwestia powolnego "parowania". Być może pierwsze zgrzyty zaczęły się w czasach Realu Madryt. Do dziś trudno jednoznacznie ocenić ten okres. Z jednej strony Mourinho wypełnił swoje zadanie - zdetronizował Barcelonę, która - wydawało się - będzie wygrywała wiecznie. Nie był w stanie nawiązać równorzędnej walki z drużyną z Katalonii, dlatego przekształcił Real w zespół wyprowadzający zabójczo szybkie ataki, stosujący wyniszczające fizycznie podwójne krycie.
Udało się osiągnąć cel, ale koszta były ogromne. Ofiarą Portugalczyka stał się Iker Casillas, który pożegnał się z klubem, a przecież był jego legendą. Zawodnicy weszli na ścieżkę wojenną z kolegami z kadry, reprezentującymi barwy Barcelony i Casillas próbował to zażegnać. Mało tego, z czasem portugalski trener pokłócił się z gwiazdami - Cristiano Ronaldo, Sergio Ramosem i Pepe. Wiadomo było, że tej wojny nie wygra.
Kibice Aston Villi zachwyceni Krzysztofem Piątkiem
Zastawiał po sobie spaloną ziemię, na której jego następcy wybudowali imperium. Pytanie, czy jednak Mourinho w swoim czasie mógł zdziałać więcej? Czy nie musiał doprowadzić do wyniszczającej wojny, by w ogóle równa rywalizacja z Barceloną była możliwa? To pytania bez odpowiedzi.
- Osiągnął sukces, ale wszystko się odbyło bez klasy. Ona w Realu jest niezbędna - zauważa Okoński. Jednak dodaje, że nawet przeciwnicy Mou muszą docenić jego wielką klasę. - Po jego powrocie do Chelsea drużyna grała z PSG w Lidze Mistrzów. W pierwszym meczu przegrała 1:3, w drugim u siebie wygrała 2:0. John Terry wspominał później, że zawodnicy byli przygotowani na każdy scenariusz, bez względu na to co wydarzyłoby się na boisku, wiedzieli, co mają robić. Mieli więc wrażenie, że stoi za nimi wielki demiurg, który to wszystko wyreżyserował. Gdyby więc ktoś zapytał, czy Mourinho był trenerem wybitnym, zdecydowanie trzeba powiedzieć, że tak. Jego nowatorskie podejście, niezwykła znajomość tematu, często fantastyczny kontakt z piłkarzami, to wszystko sprawiło, że osiągał wielkie sukcesy.
Z londyńską Chelsea zdobył niespodziewane tytuł mistrza Anglii. A siedem miesięcy później został zwolniony. Pojawiły się różne teorie, również taka bardzo popularna, że jego reputację całkowicie zniszczyła afera z panią doktor, Evą Carneiro, że od czasu, gdy doprowadził do jej zwolnienia, zaczęło zgrzytać w drużynie. Nie do końca jednak wiadomo, co się stało, wiadomo natomiast, że w pewnym momencie gra Chelsea przestała przekonywać. Klub zaczął grać defensywnie, nieładnie, a w 1/8 finału Ligi Mistrzów, z PSG, po prostu słabo, bez wyrazu.
Od tego czasu "The Special One" jak sam siebie nazywa, powoli zmienia się w "The Ordinary One", Pana Zwykłego. Albo jak napisał Michał Okoński "Special Once" ("Kiedyś Specjalny").
Jeśli chodzi o pracę w Manchester United, z perspektywy czasu ocena Mourinho nie może być jednoznaczna. Zarzucano mu, że dowodząc wielkim, jakby nie patrzeć, klubem, wybiera grę defensywną. Posiadanie piłki za jego czasów spadało nawet do 30 procent, czego po prostu w United nie wypada. Słaby styl, czasem wręcz nudny. I do tego zaledwie 6. miejsce na koniec sezonu. A przecież liczono, że przywróci United do wielkich klubów.
Z drugiej strony w pierwszym sezonie wygrał aż trzy trofea, EFL Cup Puchar (lig), Community Shield (Superpuchar) i Ligę Europy, co dało United awans do Ligi Mistrzów, co prawda od kuchni, ale zawsze.
Na pewno zarząd mu nie pomógł i nie ściągnął stopera, którego się domagał. Zarzucano mu, że nie umie wykorzystać Paula Pogby i zamiast go budować, niszczy. Ale czas pokazał, że po odejściu Portugalczyka Francuz dalej rozczarowuje.
A dziś? Na pewno problemem prowadzonego przez niego od 22 listopada Tottenhamu jest defensywa, co przecież nie pasuje do tego szkoleniowca. 19 straconych goli w zaledwie 12 meczach, w tym 13 w 9 meczach ligowych. Co prawda sam Mourinho zapowiadał, że kończy z parkowaniem autobusu, co by było przedefiniowaniem jego dotychczasowego stylu, ale nie zdarzyło się wcześniej, by prowadzone przez niego drużyny traciły więcej bramek niż miały meczów. Warto tu przypomnieć, że gdy wchodził po raz drugi do Chelsea, również zaskakiwał otwartą i ofensywną grą, ale w pewnym czasie jednak uznał, że "to nie ma przyszłości" i wrócił do swojej gry. Nie potrafił oszukać natury.
Klub | Mecze | Stracone bramki | średnia na mecz |
---|---|---|---|
Benfica | 10 | 9 | 0,90 |
Porto | 69 | 48 | 0,69 |
Chelsea | 184 | 128 | 0,65 |
Inter | 108 | 99 | 0,91 |
Real | 178 | 171 | 0,96 |
Chelsea | 136 | 131 | 0,96 |
Man Utd | 144 | 129 | 0,89 |
Tottenham | 12 | 19 | 1,58 |
To, co na pewno Mou poprawił, to grę na wyjazdach. Co prawda wrażenie popsuła porażka z Southampton, ale bilans meczów wyjazdowych, 2-1-2 wciąż jest lepszy niż za Pocchetino, którego ekipa nie potrafiła wygrać na wyjeździe w lidze od stycznia (gdy pokonała Fulham) do listopada 2019 roku.
Problemem Spurs wciąż są - jak mówi sam Portugalczyk - niedorzeczne gole, które psują mu bilans. Mourinho w tej chwili ma trochę problemów z zestawieniem defensywy, ale też nie można wymagać cudów zbyt szybko. Spurs są po najlepszym okresie od ponad pół wieku.
Michał Okoński zauważa: - Musimy pamiętać, że Portugalczyk przejmował klub będący w głębokim kryzysie. Wielki marsz i mecze w Lidze Mistrzów zamazały nieco obraz. Pewien cykl się skończył i tak naprawdę kryzys trwał od stycznia. Na pewno potrzebuje czasu, bo jak sam mówi, nie ma tu zawodników, którzy pasują do jego stylu gry, killerów, niegrzecznych chłopców jak John Terry. Są raczej, jak określił jeden z brytyjskich publicystów, grzeczni chłopcy z chóru. Na pewno już trochę Mourinho widać. Jest więcej taktycznych fauli, jest więcej gry długą piłką. Ale to nie jest jeszcze Tottenham Mourinho.