Podczas meczu Polski ze Słowenią piłkarze największe zastrzeżenia mieli do stanu murawy. Okazuje się, że zawodnicy byli tak zirytowani, że o reakcję poprosili samego premiera Mateusza Morawieckiego, który po spotkaniu pojawił się w szatni Polaków (więcej TUTAJ).
Zły stan boiska był również jednym z głównych tematów po poprzednich meczach eliminacyjnych w Warszawie. Zawodnicy nie chcieli jednak głośno mówić o problemie, a Kamil Glik wyjawił, że nie będzie komentować sytuacji, ponieważ wcześniej "został zrugany przez pana od trawy na stadionie".
Okazuje się, że właściciel firmy odpowiedzialnej za stan murawy dzwonił też do Mateusza Borka, który kilkukrotnie zwracał uwagę na ten problem. "Jak zwracałem kilka razy uwagę na jakość murawy i zagrożenie zdrowia zawodników, to wydzwaniał nocami właściciel firmy od trawy i kur***ał przez telefon a stadion temat bagatelizował. Pojawił się premier i nagle nawet stadion widzi problem. Komedia. Inaczej. Tragikomedia" - napisał na Twitterze znany dziennikarz.
W jednym z komentarzy Borek ujawnił też jaka była reakcja na telefon. "Powiedziałem mu, że pomylił odwagę z odważnikiem i pożegnałem" - napisał.
Czytaj też: Eliminacje Euro 2020: Polska - Słowenia. Mateusz Borek: premier zaprosił Piszczka na śniadanie
ZOBACZ WIDEO: Polska - Słowenia. "Pastwisko". Tak wyglądała murawa na PGE Narodowym. Piłkarze rozmawiali o niej z premierem