Totolotek Puchar Polski. Żona Zlatana Alomerovicia była w szoku. Piłkarz apeluje do PZPN i polityków

Newspix / GRZEGORZ RADTKE / 058sport.pl / Na zdjęciu:  Zlatan Alomerović
Newspix / GRZEGORZ RADTKE / 058sport.pl / Na zdjęciu: Zlatan Alomerović

Niewiele zabrakło, by podczas meczu w Wejherowie wystrzelona przez pseudokibica rakietnica trafiła w Zlatana Alomerovicia. Bramkarz Lechii Gdańsk apeluje do PZPN i polityków, by pomogli walczyć z przemocą na stadionach.

Pół metra, może metr - tyle dzieliło Zlatana Alomerovicia od tego, by trafiła w niego pędząca z dużą prędkością rakietnica. Bramkarz Lechii Gdańsk miał sporo szczęścia, że nie doznał groźnego urazu. Spotkanie z Gryfem Wejherowo zostało na chwilę przerwane, ale mimo tego incydentu podjęto decyzję o jego kontynuowaniu. Lechia wygrała 3:2 i awansowała do kolejnej rundy Totolotek Pucharu Polski, lecz po ostatnim gwizdku arbitra mówiono tylko o zachowaniu pseudokibiców.

Alomerović w pomeczowym wywiadzie mówił, że takie coś zdarzyło mu się po raz pierwszy w karierze. - Spytałem sędziego czy może zagwarantować moje zdrowie, a on powiedział, że zadecyduje delegat - przyznał. (więcej TUTAJ). Delegat postanowił o kontynuowaniu spotkania.

Teraz bramkarz Lechii apeluje do PZPN i polityków, by wreszcie zajęli się sprawą przemocy na stadionach. Pseudokibice pozwalają sobie na coraz więcej i trzeba znaleźć odpowiednie rozwiązania, by zapobiec tragedii.

ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Czy Paweł Wszołek namiesza w PKO Ekstraklasie? "Nowa osoba w Legii, może trochę ruszyć ten zespół"

- Polska federacja powinna surowo ukarać za coś takiego. Nie jestem prawnikiem, ale politycy też powinni pomóc w tej walce z przemocą. Tym razem, choć było blisko dramatu, jeszcze się udało. Ale następnym razem możemy mieć już mniej szczęścia. Tym razem to ja byłem bliski, żeby stać się ofiarą. Ale jeśli nic z tym nie zrobimy, to ta rakietnica może trafić każdego na stadionie. Piłkarza, sędziego, kibica, działacza, dziecko... - powiedział Alomerović w rozmowie z "Super Expressem".

Bramkarz Lechii po spotkaniu dostał setki wiadomości z pytaniami o to, jak się czuje i jak to w ogóle możliwe, że w cywilizowanym kraju doszło do takiego incydentu. Ciężko przeżyła to też rodzina piłkarza.

- Żona była w szoku. Mieszka ze mną w Gdańsku, śledziła mecz w internecie i widząc, że został przerwany, zaczęła wchodzić na różne strony związane z Lechią, aby sprawdzić co się dzieje. Przeraziła się, po powrocie do domu oczywiście mocno mnie wyściskała, ale nie było i nie jest nam do śmiechu. Puchar to są bardzo fajne rozgrywki, czasem pełne niespodzianek, gdzie małe kluby mogą walczyć z większymi... Ale chyba nie o to chodzi, aby w trakcie meczu strzelać do kogoś z rakietnicy... - dodał Alomerović.

Zobacz także: Marek Wawrzynowski: Chuligani wbijają gwóźdź do trumny z polską piłką (felieton)

Źródło artykułu: