Gerard Oliva był graczem Cracovii od 25 czerwca ubiegłego roku. Michał Probierz wytypował Hiszpana na następcę sprzedanego Genoi Krzysztofa Piątka. Lewonożny napastnik udanie zaczął przygodę z Pasami, bo już w debiucie strzelił premierowego gola.
W kolejnym występie bramki nie zdobył, a trzeciego meczu nie dokończył z powodu urazu, który szybko zamknął krakowski rozdział w jego karierze. 6 sierpnia minionego roku, w meczu 3. kolejki Lotto Ekstraklasy z Arką Gdynia (0:0) Oliva zerwał więzadło krzyżowe przednie w prawym kolanie.
Jedenaście dni później przeszedł w Barcelonie rekonstrukcję uszkodzonego więzadła, którą przeprowadził ceniony chirurg - dr Ramon Cugat. Miał pauzować do końca rundy jesiennej, a trener Probierz liczył na to, że w czasie przerwy zimowej Oliva nadrobi zaległości i wiosną będzie mógł z niego skorzystać.
ZOBACZ WIDEO Podsumowanie tygodnia. Sprawa Carlitosa i świetne wejście w sezon Roberta Lewandowskiego
Tymczasem napastnik odwlekał przyjazd do Polski, a gdy w końcu zjawił się w Krakowie i klub wysłał go na badania do dra Krzysztofa Ficka, okazało się, że Oliva był operowany dwukrotnie. O drugim zabiegu w ogóle nie poinformował Cracovii. Probierz już wtedy zadecydował, że klub nie przedłuży wygasającego z końcem sezonu kontraktu.
- Zdecydował się na operację w Hiszpanii - to był jego wybór. Liczyliśmy na jego powrót, ale okazało się, że musiał przejść następną operację, o której zapomniał nam powiedzieć. Tym zamknął sobie drogę do gry - mówił trener i zarazem wiceprezes Pasów.
Oliva trenował z CD Tarragona już od lipca, a w czwartek związał się z tym klubem rocznym kontraktem. To jednak nie koniec jego związków z Cracovią. Gdy Hiszpan był niezdolny do gry przez ponad pół roku, krakowski klub - zgodnie z uchwałą PZPN - obniżył mu cztery ostatnie pensje. Piłkarz nie zgodził się z decyzją byłego pracodawcy i sprawa będzie miała ciąg dalszy.