Zawodnicy czują żal i odtrącenie, kibice Legii spory niesmak. W meczu towarzyskim przed sezonem z Pogonią Siedlce skandowali nazwiska graczy dając władzom Legii do zrozumienia, że ten temat położyły na całej linii.
Trener Aleksandar Vuković twierdzi, że pojawiła się inicjatywa organizacji spotkania zawodników z kibicami, ale kiedy zwróciliśmy się do klubu po oficjalne stanowisko, czy Legia ma w planach pożegnanie Kucharczyka, Malarza i Radovicia na stadionie, otrzymaliśmy odmowę komentarza z sugestią, że do tej pory nie było ku temu okazji.
A był przecież choćby mecz z Pogonią, jest w czwartek 18 lipca z College Europa w Warszawie, a w niedzielę 21 lipca z Pogonią Szczecin.
ZOBACZ WIDEO: Wielki projekt Lewandowskiego. "Chciałbym, żeby pierwszy taki obiekt ruszył za dwa - trzy lata"
Liga Europy. Legia Warszawa - Europa FC. Trener rywali: chcemy wygrać
Nie mówimy tu o zawodnikach anonimowych. Kucharczyk, Malarz i Radović należeli do liderów zespołu w ostatnich kilku albo i kilkunastu latach. Wygrali dla drużyny wiele pucharów, zostawiali na boisku serce, utożsamiali się z zespołem poza stadionem i publicznie okazywali miłość i przywiązanie do swojego miejsca pracy.
Radović to jeden z najlepszych graczy klubu w ostatniej dekadzie. W Legii grał z przerwami prawie dwanaście sezonów, zdobył jedenaście trofeów, wystąpił w 371 meczach. Kucharczyk to też jeden z symboli zespołu, który mimo braku nadzwyczajnych umiejętności wykręcił w drużynie znakomite liczby - w dziewięć lat strzelił 71 goli i miał 58 asyst w 349 meczach, wygrywając do tego jedenaście pucharów. Malarz był bramkarzem, który nigdy nie zawodził, a w momentach kryzysowych dawał coś ekstra, bronił rewelacyjnie. W dużym stopniu przyczynił się do wywalczenia trzech mistrzostw i pucharu kraju.
W kilka dni ktoś to wszystko polał jednak benzyną, rzucił zapałkę, odwrócił się na pięcie i poszedł zatrzaskując za sobą drzwi.
Każdy z nich nosił na ramieniu opaskę kapitańską, Malarz i Radović najdłużej, wszyscy trzej grali z Legią w fazie grupowej Ligi Mistrzów po ponad dwudziestu latach oczekiwania na awans, dawali też kibicom wiele emocji w Lidze Europy.
W stosunku do klubu byli do końca fair. Kucharczyk odrzucał nawet oferty innych zainteresowanych zespołów, bo miał zapewnienie od swojego, że przedłuży kontrakt.
Malarz i Radović też byli długo zwodzeni, dopiero po urlopach, na kilka dni przed obozem przygotowawczym, klub przedstawił ofertę dalszej współpracy, ale na innych warunkach, czyli niepiłkarskich, a trenerskich, w akademii. Oni chcieli jednak dalej grać w piłkę, co było wiadome od początku negocjacji.
Nie odejście z drużyny, a forma pożegnania z Legią zabolała zawodników najbardziej.
Radović: - Trzy dni przed początkiem przygotowań dowiedziałem się, że nie widzą mnie w klubie. Zawsze marzyłem, że jak już będę odchodził z Legii, to będzie jakieś fajne pożegnanie, pełny stadion, będę mógł wyjść z rodziną do kibiców, pomachać im. To najbardziej boli, że nie pozwolono mi godnie się pożegnać. To, że Radović nie jest potrzebny jako zawodnik - nie ma problemu. To mój klub, tu wygrałem najwięcej, tu najwięcej dostałem, tu najwięcej dałem. Jedyne, czego chciałem, to po ludzku się pożegnać - mówił zawodnik w rozmowie z portalem "legia.net".
Kucharczyk: - Zostałem na lodzie. Nie byłem na to przygotowany. Odrzuciłem niektóre opcje, bo wiedziałem, że mam przedłużyć umowę z Legią. Zostałem wyrzucony z drużyny. Największy żal mam o to, że nie mogłem się pożegnać z ludźmi, z którymi spędziłem w Legii tyle lat. Chodzi o zawodników, pracowników, trenerów. Nie dano mi pożegnać się godnie. To najbardziej boli, ponieważ coś zawdzięczam tym ludziom - powiedział piłkarz w wywiadzie dla kanału "Foot Truck".
Klub oczywiście nie ma obowiązku pożegnania zawodników w szczególny sposób, ale podziękowanie za wieloletnią grę i wywalczone puchary, co za tym idzie duże pieniądze, byłoby zwyczajnym okazaniem szacunku. Ten najwyraźniej skończył się wraz z sukcesami na boisku.
PKO Ekstraklasa. Wymowne zachowanie kibiców Legii Warszawa. Mają żal do władz klubu