Wielkie wymagania, ogromna presja, kamery i telefony obserwujące każdy twój ruch. Zrozumienie? Na to uczucie nie można liczyć, zarabiając kilkadziesiąt razy więcej od kibiców, którzy gotowi są oddać zdrowie za swoje ukochane drużyny.
Gdy w 2009 roku Robert Enke rzucił się pod pociąg na dworcu w Hannowerze, piłka jakby przestała się kręcić, a do świadomości ludzi przedostał się komunikat, ile może kosztować ciągłe mierzenie się z presją. Szaleństwo, jakim stał się futbol w XXI wieku, doprowadziło do śmierci niemieckiego bramkarza.
Kilkanaście lat temu był to niemal temat tabu. Teraz o depresji wśród piłkarzy mówi się już otwarcie, pojawiają się specjalne programy pomocy dla potrzebujących i mających problemy z ciągłym udowadnianiem swojej wartości.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Rasistowski skandal w Gdańsku! "Powinniśmy piętnować takie zachowanie a nie robimy kompletnie nic"
Kilka miesięcy temu do depresji w swoim życiu przyznał się Gianluigi Buffon, który, wydawałoby się, ma wszystko o czym może marzyć człowiek. - Nie miałem ochoty już grać w piłkę - mówił o początkach swojej kariery Włoch. Jeszcze wcześniej to samo zrobił Andres Iniesta, o swojej walce z chorobą mówili też Michael Carrick, Bojan Krkić czy Aaron Lennon.
Włoskie media rozczarowane Krzysztofem Piątkiem
Z kolei strach przed niepowodzeniem był tak wielki dla Andre Gomesa, że ten w trakcie pobytu w Barcelonie bał się zakładać jej koszulki. - Nie rozmawiam z nikim na ten temat, nie mam zamiaru sprawiać kłopotu. Czasem nie chcę wychodzić z domu, pokazywać się ludziom, bo po prostu się wstydzę - mówił Portugalczyk.
Czy jednak tylko zawodnicy są narażeni na tę chorobę w świecie futbolu?
Po przegranym meczu piłkarz zejdzie z boiska, czasami stanie przed kamerami, wytłumaczy się, potem prysznic i do domu. W tym samym czasie ktoś inny musi wciąż się tłumaczyć. Z wyniku, gry zawodników, wyborów na lewej stronie obrony, wybranej taktyki, stałych fragmentów gry czy sposobie rozegrania rzutu rożnego z prawej strony boiska w 15. minucie spotkania.
Gdy w kwietniu 2012 roku Pep Guardiola ogłosił decyzję o odejściu z Barcelony, dla hiszpańskich mediów jasnym było, że szkoleniowiec ma już zagwarantowaną pracę w innym wielkim klubie. Niewielu przyszło na myśl, że miał dość i był po prostu zmęczony. Ciągłą presją, wymaganiami, przekonywaniem do swoich metod piłkarzy.
Guardiola wybrał odpowiedni moment i zrobił sobie roczną przerwę. Być może dzięki temu pracuje jeszcze w zawodzie i wciąż odnosi sukcesy.
Dziś dla wielu Guardiola wciąż jest magiem i kimś, kto wymyślił futbol na nowo. Gdy Hiszpan dopiero rozpoczynał piłkarską karierę, tym kimś był Arrigo Sacchi. Pod koniec lat 80-tych XX wieku Włoch zrewolucjonizował futbol, a prowadzony przez niego AC Milan do dziś jest uważany za jedną z najlepszych drużyn w historii futbolu.
Perfekcjonista, geniusz taktyki. Sacchi rządził twardą ręką, nie miał litości dla piłkarzy, stąd brały się jego konflikty z największymi gwiazdami, choćby z Marco Van Bastenem czy później, już podczas pracy z reprezentacją Włoch, z Roberto Baggio. Przede wszystkim jednak nie miał litości dla siebie.
Jego perfekcjonizm doprowadził go na skraj obłędu. Sacchi nie potrafił odpoczywać, myślał tylko o futbolu i o kolejnych meczach.
Skandal w meczu Lech - Legia. Trener wyrzucony na trybuny
"Był numerem jeden. Był najlepszy i najgłośniejszy, nawet podczas snu. Nie śnił, lecz wrzeszczał i krzyczał. Śpiąc, wydawał z siebie koszmarne odgłosy, jak gdyby ktoś usiłował poderżnąć mu gardło. Co jakiś czas padały też jakieś polecenia taktyczne, nawet gdy twardo spał (...) Chryste, on się nigdy nie wyłączał. To był sekret jego sukcesu, ale prawdopodobnie również wielkiego cierpienia - jego i innych" - pisał o nim Carlo Ancelotti w swojej książce "Nienasycony zwycięzca".
Sacchi doprowadził swój organizm do załamania. Nie cieszył się zwycięstwami, myślał tylko o tym, jak uniknąć porażki. Ciężka choroba była o krok. Lekarze powiedzieli mu, że musi z tym skończyć, bo inaczej życie skończy z nim. W 1998 roku, podczas pracy w Atletico Madryt, zasłabł w czasie meczu. To był ostatni sygnał. Wkrótce zakończył trenerską karierę.
Jeszcze wcześniej od Sacchiego, ale z podobnych powodów, z pracy musiał zrezygnować Luis Aragones. Trener, który w 2008 roku doprowadził reprezentację Hiszpanii do tytułu mistrza Europy, w latach 80-tych ubiegłego wieku prowadził wielką Barcelonę. Jednak po zaledwie roku pracy na Camp Nou został zastąpiony przez Johana Cruyffa. Powodem nie były złe wyniki.
U Aragonesa stwierdzono wówczas depresję. Oczywiście, nie podano tego wówczas do publicznej wiadomości, a klub ograniczył się do lakonicznego komunikatu, że trener ma drobne problemy ze zdrowiem. Jednak te drobne problemy spowodowały, że szkoleniowiec dwa lata odpoczywał od futbolu.
- Nie wiem skąd się wzięły doniesienia o tym, że choruje na Alzheimera. On cierpi na depresję - powiedział Miguel Planas. Mówił o swoim przyjacielu. Nelson Acosta, słynny urugwajski trener musiał zakończyć karierę właśnie z powodu depresji. Wiele lat pracy doprowadziły jego organizm do wyniszczenia.
Trener, pod którego wodzą reprezentacja Chile była rewelacją MŚ w 1998 roku, przeszedł też w 2017 roku dwa udary mózgu. Opinia lekarzy? Organizm zbuntował się po latach funkcjonowania w ciągłym stresie. - Jestem wdzięczny, że nie mam już żadnych problemów - powiedział niedawno z wielką ulgą. Szczęśliwy, że wciąż żyje.
W 2016 roku, siedem lat po samobójstwie Roberta Enke, niemieckim futbolem wstrząsnęła śmierć Saschy Lewandowskiego. Były trener m.in. Bayeru Leverkusen został znaleziony martwy w swoim mieszkaniu, popełnił samobójstwo. W mediach pojawiały się doniesienia o jego udziale w molestowaniu nieletnich, jednak był też inny wątek, każący spojrzeć na jego śmierć w inny sposób.
Kilka miesięcy przed śmiercią Lewandowski zrezygnował z pracy w Unionie Berlin, tłumacząc to wypaleniem zawodowym. Z tych samych powodów nie podjął się też objęcia posady trenera Schalke 04 Gelsenkirchen. Według najbliższych cierpiał na depresję.
Wyniki badań są zatrważające. Według badań przeprowadzonych przez niemieckich specjalistów, aż 20 procent młodych sportowców cierpi na stany depresyjne. Wciąż przyspieszające tempo życia, brak pokory dla porażki i nieumiejętność radzenia sobie z nią sprawia, że nie można spodziewać się szybkiej poprawy.
Na szczęście coraz więcej klubów inwestuje i zatrudnia w swoich klubach psychologów, zdając sobie sprawę z zagrożeń które niesie ze sobą presja i konieczność ciągłej rywalizacji. Dzieje się tak także w Polsce.
Miła odmiana, w porównaniu do jeszcze nie tak dawnej przeszłości i słów byłego selekcjonera naszej kadry, który na pytanie o obecność psychologa w sztabie odpowiedział, że nie jest potrzebny, bo w jego drużynie nie ma wariatów.
WHO przewiduje, że w ciągu 20 lat depresja stanie się najczęstszym problem zdrowotnym Czytaj całość