W pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów Liverpool FC zremisował u siebie z Bayernem Monachium 0:0. Robert Lewandowski nie miał okazji na gola, był wyłączony z gry przez obrońców angielskiej drużyny, ale też nie dostał odpowiedniego wsparcia ze strony kolegów. Nic go to jednak nie martwi.
- To był mecz walki, dyscypliny. Wiedzieliśmy, że Liverpool jest na Anfield bardzo groźny, mieliśmy to z tyłu głowy. Ja z przodu byłem osamotniony, ciężko było cokolwiek zrobić. Wygrywałem pojedynki, przytrzymywałem piłkę, ale to było za mało - mówił po meczu na antenie Polsatu Sport Premium.
Jak dodawał, on i koledzy wiedzieli, że jeśli zagrają konsekwentnie i mądrze taktycznie, to są w stanie wywieźć z Anglii w miarę dobry wynik. A bezbramkowy remis takim własnie jest.
ZOBACZ WIDEO Selekcjoner Brzęczek o powołaniach. "Będą dwie nowe twarze!"
Dietmar Hamann nie jest wariatem i wie, co mówi - CZYTAJ WIĘCEJ
- W drugiej połowie za mało ryzykowaliśmy, żeby przenieść grę do przodu, przeprowadzić akcję, oddać strzał. Nie mieliśmy klarownych sytuacji. Ja nie otrzymywałem piłek, ale dziś to była walka dla drużyny. Chodziło o to, żeby od przodu już atakować, aby defensywa Liverpoolu nie czuła się pewnie - analizował.
Dla niego to był mecz szczególny, bo po raz pierwszy w bogatej karierze zagrał na "magicznym" stadionie w Liverpoolu. Anfield Road jednak go nie przytłoczył.
Robert Lewandowski jest winien Bayernowi gole na wielkiej scenie - CZYTAJ WIĘCEJ
- Powiem szczerze, że jeśli chodzi o atmosferę, to fajna, chociaż spodziewałem się czegoś jeszcze. Choć może bardziej byłem skupiony na grze i nie myślałem, czy to była dobra, czy super atmosfera. Fajnie było tu pierwszy raz zagrać. Może kiedyś tu wrócę i uda się wygrać mecz.
Rewanż w Monachium 13 marca.