Agenci Martina Kostala komentują zamieszanie w negocjacjach z Jagiellonią Białystok. "To nasza wina? Bzdura!"

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Martin Kostal
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Martin Kostal

- Dostaliśmy telefon, że oferta została odrzucona przez Wisłę. Z powodu innych rozmów przez nią prowadzonych, a te sprawy były już całkowicie poza naszą kontrolą - powiedział WP SportoweFakty Filip Holec, jeden z agentów Martina Kostala.

Wszystko wydawało się już pewne. Wisła Kraków zaakceptowała ofertę Jagiellonii dotyczącą Martina Kostala. Słowak przyjechał w czwartek do Białegostoku, by przejść testy medyczne i podpisać 3,5-letnią umowę. Ale... - Nagle dostaliśmy informację, że ta oferta została odrzucona przez Wisłę - tłumaczył nam całe zamieszanie Filip Holec, jeden z agentów piłkarza.

Jaki był jego powód? Pojawiało się wiele sprzecznych informacji na ten temat. Dziennikarz sport.pl Sebastian Staszewski poinformował, że wina leżała po stronie menadżerów zawodnika. Według jego twitterowych doniesień, mieli oni próbować zmienić wcześniej ustalone warunki.

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. To dlatego legendarny polski pilot odmówił startu

- To nasza wina? Bzdura! Jestem mocno rozczarowany tym, że musieliśmy przeczytać takie "oświadczenie". Martin rozmawiał z tym dziennikarzem telefonicznie, wytłumaczył sytuację, a jednak nie powstrzymało to go od napisania chwilę później absolutnych nonsensów - podkreślił menadżer "Go2score Agency", który wspólnie z Pavolem Juhasem reprezentuje interesy Kostala.

- Dobrze, że w końcu ktoś zapytał nas o zdanie. Bo na razie wszyscy o tym piszą, choć nie znają sytuacji - powiedział w tym czasie wyraźnie zaskoczony Juhas. A jego kolega opisywał sytuację:

- Byliśmy gotowi, by pozytywnie zakończyć negocjacje z Jagiellonią. Martin został już umówiony na testy medyczne. I wtedy dostaliśmy telefon, że ta oferta została odrzucona przez Wisłę. Z powodu innych rozmów przez nią prowadzonych, a te sprawy były już całkowicie poza naszą kontrolą. I na pewno nie miały nic wspólnego z naszymi wymaganiami - kontynuował Holec.

Na transferze Kostala Wisła mogłaby zarobić około 1,5 miliona złotych. To kwota, która pozwala jej na spokojne funkcjonowanie przez około miesiąc. A więc przy obecnej sytuacji klubu jest wręcz nieoceniona. - Wiemy jak Wisła potrzebuje pieniędzy i nadal bylibyśmy gotowi na dalsze negocjacje z zainteresowanymi drużynami - zapewnił jednak Holec.

Nie ma jednak mowy, by tylko klub wybierał oferty. - Chcielibyśmy mieć jasny obraz tego, co się dzieje. Musimy mieć pewne rzeczy pod kontrolą, ze względu na dobro gracza. I podkreślam jedno: mamy nadzieję, że fakty nie zostaną przytłoczone kłamstwami, a wszystko stanie się wkrótce jasne - zakończył Słowak.

Źródło artykułu: