Jak poinformowaliśmy w środę wieczorem, wszystko wskazywało na to, że Martin Kostal będzie drugim po Zoranie Arseniciu zawodnikiem, który w przerwie zimowej zamieni Wisłę na Jagiellonię. Kluby porozumiały się w sprawie wysokości odstępnego (350 tys. euro), a sam piłkarz ustalił warunki kontraktu indywidualnego.
W czwartek zgodnie z planem skrzydłowy zameldował się w Białymstoku, ale nie przystąpił do badań, ponieważ Wisła poprosiła go o powrót do Krakowa. - Nie wiemy, czemu do tego doszło. Sami jesteśmy zaskoczeni - mówi nam Agnieszka Syczewska, wiceprezes Jagiellonii.
Sam Kostal w środę był pogodzony z odejściem z Wisły. - Chciałem zostać w Wiśle, ale dowiedziałem się, że nie ma już takiej możliwości. Klub potrzebuje pieniędzy - przyznał Słowak.
350 tys. euro, które Biała Gwiazda miała na nim zarobić, pozwoliłyby jej na ponad miesiąc działalności. Nie wiadomo, czy Wisła zmieniła zdanie w sprawie sprzedaży Kostala, czy pojawiła się inna, atrakcyjniejsza oferta. Prezes Rafał Wisłocki był na razie nieuchwytny.
Według Sebastiana Staszewskiego ze sport.pl za zwrot akcji odpowiada agent Kostala, który zmienił wynegocjowane wcześniej warunki porozumienia z Wisłą.
Autorami zamieszania są AGENCI Martina Kostala (a nie Jagiellonia czy Wisła). To oni rozpoczęli próbę zmieniania warunków ustalonego wcześniej porozumienia. Chodziło o to, żeby Jaga rozliczyła się bezpośrednio z nimi, a nie z Wisłą (a Wisła z agentami). https://t.co/e13ml7kdmm
— Sebastian Staszewski (@s_staszewski) 17 stycznia 2019
ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar. Nietypowy zakład uczestników. Na szali fryzura i długi pocałunek