Odszedł Kazimierz Kutz. "Wielki patriota śląski i fan Ruchu Chorzów"

PAP / Rafał Guz / Na zdjęciu: Kazimierz Kutz
PAP / Rafał Guz / Na zdjęciu: Kazimierz Kutz

We wtorek, w wieku 89 zmarł wybitny reżyser filmowy Kazimierz Kutz. - Będę go wspominał jako wielkiego patriotę śląskiego i polskiego oraz wielkiego fana Ruchu Chorzów - mówi WP SportoweFakty legendarny trener reprezentacji Polski Antoni Piechniczek.

Kutz urodził się w 1929 roku, od najmłodszych lat interesował się piłką nożną. Na mecze swojego ukochanego Ruchu Chorzów chodził jeszcze przed II Wojną Światową. Także w okresie PRL-u był częstym gościem trybun stadionu przy ulicy Cichej. - Tak się na Śląsku złożyło, że wielkie kluby: Ruch, Górnik, Polonia, Szombierki Bytom miały swoich wielkich zwolenników. Kazimierz Kutz również takim był. Ja miałem tą przyjemność, że grałem w Ruchu, byłem nawet przez 5 lat jego kapitanem i nie ukrywam, że bardzo lubiłem tych, którzy nas wspierali. W tym właśnie go, bo Kutz bez wątpienia był wielkim fanem Ruchu - opowiada Antoni Piechniczek.

- Zapamiętam go jako wielkiego patriotę śląskiego i polskiego. To był artysta, który chyba najbardziej przybliżył problematykę Śląska, ludzi tu zamieszkujących, żyjących i utożsamiających się z Polską. Jest to jeden z najwybitniejszych Ślązaków w historii okresu powojennego. Trzy filmy, które nakręcił na Śląsku, wystawiają mu jak najlepsze świadectwo: zarówno jako artyście, jak i człowiekowi, który tematykę życia tutaj poznał doskonale. Będę wspominać go bardzo ciepło, bo był człowiekiem niezwykle barwnym, choć czasem kontrowersyjnym. Może nie podobał się wszystkim, ale taki był jego urok. Nie ma jednak co wracać do tematów polityki, bo każdy ma prawo do swoich poglądów i własnej drogi życiowej. Tak nietuzinkowy człowiek jak Kazimierz Kutz też je miał i ją kroczył - dodał były selekcjoner reprezentacji Polski.

Jesienią na ekrany wszedł film dokumentalny Cezarego Grzesiuka o kibicach Ruchu Chorzów. Wybitny śląski reżyser pracował nad nim przez niemal dekadę, a jednym z występujących w nim artystów był właśnie Kazimierz Kutz. - Tak, to prawda. Telefon dzwoni teraz co chwilę, za każdym razem ktoś z najbliższych znajomych. Pan akurat przerwał mi opowieść o tym, jak montowałem "Pułkownika Kwiatkowskiego", który był moim debiutem fabularnym. To wtedy pan Kazimierz pozwolił mi mocno wystartować - mówi Grzesiuk.

- Dla mnie zawsze będzie to ktoś, kto otworzył mi drzwi do pracy w filmie. Jego koledze pokazywałem przed chwilą scenopis "Pułkownika Kwiatkowskiego" i mogę śmiało powiedzieć, że ta jego świadomość zawodowa, wielkość była niebywała. Miał niespotykany warsztat i talent reżyserski i filmowy. Dlatego do dziś trzymam wszystkie jego scenopisy i pokazuje swoim studentom. To było coś wyjątkowego jak był zawsze przygotowany do pracy i świadom tego, co robi. Wszystko to, gdzie dziś jestem i przede wszystkim kim jestem zawdzięczam jemu. Tak naprawdę mogę powiedzieć krótko: miałem dwóch ojców. Jednym był biologiczny, a drugim Kazimierz Kutz. Bez niego nie byłoby mnie tu dziś - uzupełnił twórca filmu "Niebieskie ChachaRy".

Źródło artykułu: