W 1/8 Ligi Mistrzów Bayern Monachium zagra z Liverpoolem. W 2014 roku, gdy Lewandowski po czterech latach współpracy z Kloppem odchodził z Borussii Dortmund do Bayernu, zakończył piękny etap szkoleniowca w tym klubie. Po dwóch mistrzostwach Niemiec i w sumie pięciu trofeach Klopp niedługo później też odszedł z BVB. Bez Lewandowskiego Borussia nie była już tak dobra.
[tag=4261]
Juergen Klopp[/tag] mógł za Polakiem zapłakać, choć na początku łzy w jego oczach zbierały się bardziej z bezradności. Lewandowski mocno go irytował i trener skarżył się na niego w mediach. Krytykował Polaka nawet za mowę ciała podczas meczów. Mówił, że Lewandowski gra "jakby nie był zainteresowany tym, co dzieje się na boisku". W końcu panowie usiedli i porozmawiali. Klopp przecież od początku chciał naszego piłkarza w swoim zespole. To on nalegał na transfer Lewandowskiego z Lecha Poznań, ale od początku miał do niego wiele zastrzeżeń. W książce Pawła Wilkowicza "Nienasycony", mówił o tym Artur Płatek. - Przefiltrowali go wzdłuż i wszerz. Czytałem później ich raporty o Robercie. Nie wszystkie były pozytywne. Nie wszyscy umieli dostrzec jego mocne strony. Cechy, które potem Robert rozwinął - opowiadał były skaut BVB.
Zaczynał się drugi rok Lewandowskiego w Borussii Dortmund, dziś trudno w to uwierzyć, ale napastnik miał w tamtym czasie problem ze strzelaniem goli. Pierwszy sezon zakończył z 9 bramkami, i to we wszystkich rozgrywkach. Drugiego też nie zaczął dobrze - przez dwa miesiące strzelił tylko cztery gole.
Przełomowe półtorej godziny
Jesienią 2011 roku Borussia przegrała wyjazdowy mecz w Lidze Mistrzów z Olympique Marsylia (0:3), a Polak miał dosyć ciągłych pretensji Kloppa. Poprosił trenera o rozmowę, jeszcze we Francji. Ze szkoleniowcem dyskutował ponad półtorej godziny. - Zaczęliśmy od razu po meczu. Dużo było sytuacji niewyjaśnionych, ja też do końca nie rozumiałem, nie wiedziałem, o co trenerowi chodzi i stwierdziłem, że trzeba to wyjaśnić - opowiadał nam Robert Lewandowski.
- Dowiedziałem się w końcu, czego Klopp ode mnie wymaga, czego oczekuje. Sam powiedziałem, jak to wygląda z mojej perspektywy. Męczyło mnie kilka rzeczy, których nie byłem świadomy. Między innymi presja i poczucie, że nie jest tak, jak sobie tego życzyłem - mówił Lewandowski.
Problemem było przede wszystkim podejście Kloppa do polskich zawodników. W Borussii grał wtedy Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek. Niemiec często ich krytykował. - Jak drużynie nie szło, to Klopp miał najczęściej pretensje do Polaków. W jednym z meczów krzyczał przy linii: "Kuba! Kuba!". Z nerwów zapomniał, że Błaszczykowski siedział na ławce rezerwowych. Takie reakcje pokazywały myślenie trenera, jego pierwsze odczucie, że jak jest problem, to trzeba ochrzanić kogoś z nas. Po naszej rozmowie Klopp coś zrozumiał. Że nie tylko do nas należy mieć pretensje, że to nie my musimy być wszystkiemu winni - wspominał kapitan reprezentacji Polski.
Rozmowa we Francji okazała się przełomowa. W następnym meczu z Augsburgiem Lewandowski strzelił trzy gole i miał asystę (4:0). Nie chodziło jednak o bramki, a zmianę myślenia. - Od tego momentu poszło, wszystko ruszyło. Dziś jestem przekonany, że ta rozmowa była mi potrzebna. Czasem nie zdajemy sobie sprawy, ile takie proste rzeczy mogą znaczyć, bardzo mi to pomogło. Po tej rozmowie zrozumiałem, co muszę zmienić, jak muszę myśleć - twierdził piłkarz.
Klopp jak ojciec
Choć w tej miłości było na początku wiele zgrzytów, to jednak warto było dać jej szansę. Po latach, gdy Klopp przejął Liverpool, podawał polskiego piłkarza za wzór. - Największą satysfakcją jest, gdy weźmiesz takiego piłkarza jak Lewandowski, z Polski, z mniejszego klubu i widzisz jak gra dzisiaj - mówił. - Spośród zawodników, których prowadziłem, najlepszy był Mario Goetze, ale to Robert Lewandowski zrobił największy postęp. Jest najlepszym napastnikiem w Niemczech. To niesamowity gracz - opowiadał o Polaku będąc już szkoleniowcem angielskiego zespołu.
Lewandowski też ma do trenera sentyment. - Jako piłkarz wiesz, że zawsze możesz na niego liczyć. Jest niczym ojciec, ponieważ możesz mu w pełni zaufać. Jeśli otworzysz się na jego metody i pomysły, to w dłuższej perspektywie staniesz się lepszym piłkarzem - chwalił Kloppa kapitan reprezentacji Polski.
Jak ważna była dla Lewandowskiego ta rozmowa pokazują osiągnięcia naszego zawodnika. Od tamtej pory było już tylko lepiej. Polak coraz częściej rozgrywał spektakularne spotkania i pod względem zdobytych bramek stał się do znudzenia skuteczny i regularny. Jeszcze w tym samym sezonie trzy razy pokonał bramkarza Bayernu Monachium w finale Pucharu Niemiec (5:1), w kolejnym strzelił cztery gole Realowi Madryt w półfinale Ligi Mistrzów (4:1), a w Bundeslidze trafiał do bramki w dwunastu meczach z rzędu.
W sezonie 2013/14 został po raz pierwszy królem strzelców niemieckiej ekstraklasy (obecnie ma już trzy takie statuetki), a w połowie dziewiątego roku na niemieckich boiskach ma już 190 bramek w Bundeslidze.
I znowu nawiązuje do najlepszych czasów w Lidze Mistrzów. Jest najlepszym strzelcem tej edycji (8 goli), a jego cel od dawna się nie zmienia, czyli zwycięstwo w tych rozgrywkach. I teraz, gdy idzie tak dobrze, na drodze stanął mu człowiek, który kilka lat temu dał wędkę, zrobił z niego napastnika klasy światowej.
Problem ma jednak Klopp. To on musi cofnąć się do rozmowy w Marsylii i przypomnieć sobie, co blokowało polskiego napastnika. Bo inaczej będzie go musiał znowu ochrzanić: za wyrzucenie Liverpoolu z Ligi Mistrzów.
ZOBACZ WIDEO: Bez Lewandowskiego nie ma polskiej piłki. "Winna krótkowzroczność działaczy"