Latem Malcom był jednym z bohaterów okienka transferowego. Jego były klub - Girondins Bordeaux - doszedł do porozumienia z działaczami AS Roma i Brazylijczyk miał przenieść się do stolicy Włoch. Do dopełnienia formalności pozostał jedynie lot do Rzymu i przejście testów medycznych. Sam piłkarz miał już ustalone warunki kontraktu z AS Roma, a na lotnisku czekali już na niego kibice. Do transferu ostatecznie nie doszło, gdyż do gry o 21-latka włączyła się FC Barcelona, która przechwyciła młodego piłkarza za 41 mln euro.
Mimo wielkich pieniędzy wydanych na Malcoma, piłkarz był notorycznie pomijany przy ustalaniu składu Barcelony. Ba, nie było dla niego miejsca nawet na ławce rezerwowych. "Zdziwiony całą sytuacją był kapitan Leo Messi, który interweniował u samego Ernesto Valverde" - opisuje radio "COPE" .
Po rozmowie Argentyńczyka z Ernesto Valverde, Malcom dostał swoją szansę. Wyszedł w podstawowym składzie Barcelony na mecz z Cultural Leonesa w 1/16 finału Pucharu Króla, a następnie pojawił się na boisku w końcówce spotkania Dumy Katalonii z Interem Mediolan, w którym strzelił bramkę.
- Chcę grać częściej. Trenuję, żeby pokazać, że mogę być w tej grupie. Mój sen w Barcelonie dopiero się zaczyna. Chcę napisać tu historię i dlatego pracuję. Szukam wielkich rzeczy - podkreślał sam zainteresowany.
Wszystko wskazuje na to, iż Brazylijczyk nie opuści zimą Barcelony, mimo iż ma ciekawe oferty z Premier League. Malcom dostał swoją szansę i ją wykorzystał. Gra zdecydowanie lepiej niż Ousmane Dembele, który kosztował aż 105 mln euro. Francuz cały czas nie może odnaleźć swojego rytmu gry na Camp Nou.
ZOBACZ WIDEO Kolejna asysta Klicha. Leeds pokonało Wigan Athletic [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]