Pomysł zrodził się w jego głowie już dawno temu. Jeszcze w czasach, gdy rządził na światowych bieżniach, wygrywając z łatwością na 100 i 200 m. Usain Bolt już wtedy przekonywał, że marzy o tym, by zostać kiedyś zawodowym. Gdy po mistrzostwach świata w Londynie (2017 r.) zakończył lekkoatletyczną karierę, nic już nie stało na przeszkodzie, by zacząć realizować wielkie marzenie. - Tak, chciałbym grać w piłkę. Mówiłem o tym w wywiadach, wiele klubów się do mnie zgłosiło. Mam nadzieję, że będę w stanie zagrać w 2018 r. - podkreślał w wywiadzie dla fifa.com. Musiał odłożyć plany o kilka miesięcy, bo żegnając się z lekkoatletyką, naderwał mięsień uda w finale sztafety 4x400 m.
Bolt marzył o grze w ukochanym Manchesterze United. Flirtował także z Borussią Dortmund, pojechał na treningi do Niemiec. Wiadomo jednak było, że są to dla niego za wysokie progi. Co innego australijski Central Coast Mariners - klub z A-League. Mówiąc młodzieżowym żargonem, taki "nie za mocny, nie za słaby".
Łatwiej z piłki do sprintu
Ośmiokrotny mistrz olimpijski w sierpniu udał się na testy do Australii. Zwykle sprawdziany trwają kilka dni, ale w tym przypadku obie strony dały sobie czas. - Potrzebuję dwóch miesięcy, by nabrać formy. A za cztery miesiące będę grać jak ci goście - mówił, mając na myśli kolegów z drużyny. 32-latek wystąpił w sparingach, w ostatnim meczu dwa razy trafił do siatki. Jego gole pokazywały media na całym świecie (zobaczysz je W TYM MIEJSCU).
- Nie jest to najwyższa półka, nie jest to poziom europejski, ale fajnie się ogląda Usaina Bolta strzelającego bramki w meczu piłkarskim. Zastanawiam się, jakie jest podejście Bolta do piłki nożnej. Czy chce to robić bardziej hobbystycznie? Czy może nadal ma sportowe ambicje i docelowo chciałby grać na poziomie Ligi Mistrzów? - rozpoczyna rozmowę z WP SportoweFakty Marcin Urbaś, były sprinter, halowy mistrz Europy, jedyny Polak, który złamał barierę 20 sekund w biegu na 200 m.
Urbaś przed ośmioma laty współpracował z piłkarzami Lecha Poznań. Później założył Akademię Kreatywnego Futbolu. Zna się na piłce i przyznaje, że z uwagą śledzi poczynania Bolta. Można wyczuć, że po cichu kibicuje Jamajczykowi, choć jednocześnie zdaje sobie sprawę, że będzie mu niezwykle trudno zaistnieć w zawodowym futbolu. Transfer "w tę stronę" wydaje się mało prawdopodobny.
- O wiele częściej zdarza się, że piłkarz zostaje później świetnym lekkoatletą, natomiast w drugą bardzo rzadko, praktycznie o tym nie słychać - mówi Urbaś, podając konkretny przykład. - Byli piłkarze, oczywiście nie na jakimś bardzo wysokim poziomie, zaczynali uprawiać lekką atletykę i okazało się, że doskonale radzą sobie w biegach krótkich - od 100 do 400 m. Doszli do takiego poziomu, że uczestniczyli w igrzyskach olimpijskich. Najlepszym przykładem jest Anglik Adam Gemili, "wyłapany" na boisku przez trenera lekkiej atletyki, który nie mógł uwierzyć, jak szybko ten chłopak biegnie z piłką do bramki - zauważa Marcin Urbaś.
Gemili zaczynał w dziecięcych drużynach Chelsea Londyn. Dostał kontrakt w zawodowym futbolu - w Dagenham and Redbridge, klubie z League Two (czwarty poziom rozgrywek). Jednak w 2012 r. zdecydował się zamienić korki na kolce. Opłaciło się - został mistrzem Europy na 200 m i w sztafecie 4x100 m, a w 2017 r. razem z kolegami ze sztafety zdobył złoto mistrzostw świata w Londynie. Tych samych, na których... Bolt kończył karierę.
ZOBACZ WIDEO Primera Division: Samobój, brutalny faul i czerwona kartka. Getafe wygrywa z Rayo [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Usain Bolt prosił o kilka miesięcy na przestawienie się na trening piłkarski. Marcin Urbaś opowiada nam, z czym król sprintu powinien radzić sobie świetnie, a co może sprawiać mu kłopoty w futbolu.
- Uważam, że jeżeli chodzi o objętość, ciężar treningu, to obciążenie organizmu w piłce nożnej jest zdecydowanie mniejsze niż w lekkiej atletyce. Myślę, że Bolt bez najmniejszego problemu daje sobie radę i wciąga to lewą dziurą od nosa. Jeśli chodzi o motorykę lokomocyjną, to nadrabia 10-krotnie nad kolegami z drużyny. Natomiast przygotowanie taktyczno-techniczne to zupełnie inna bajka, zdecydowanie bardziej skomplikowana kwestia. Tego Bolt w lekkiej atletyce nie miał wcale. Grał tylko na podwórku, a teraz musi wejść w realia profesjonalnej piłki i uporać się z problemami, jakich koledzy z zespołu nie mają - prowadzenie piłki, ustawienie się, podanie, uderzenie - wylicza halowy mistrz Europy na 200 m.
"Mógłby trenować nawet 100 lat". I tak nie wystarczy
Pojawienie się Bolta w klubie z Gosford wywołało ogromne zainteresowanie kibiców i mediów. Na pierwszy sparing z udziałem byłego sprintera - z amatorskim zespołem z regionu - przyszło ok. 10 tys. kibiców, a dla tych, którzy nie mogli dotrzeć na stadion, przygotowano transmisję w PPV. O Central Coast Mariners i całej lidze australijskiej mówi się na całym świecie. Nie brakuje głosów, że to tylko i wyłącznie dobrze zaplanowany chwyt marketingowy.
Markus Babbel jest jednym z tych, którzy najgłośniej krytykują próby zrobienia piłkarza z Bolta. Były obrońca reprezentacji Niemiec obecnie prowadzi australijski zespół Western Sydney Wanderers. Na Jamajczyku nie zostawił suchej nitki. - Widziałem go, jak gra. Mimo całej sympatii, nie wystarczy nawet 100 lat, by został piłkarzem - grzmiał w rozmowie z "Blickiem". W australijskich mediach dodawał: - Gdybym był zawodnikiem Central Coast Mariners, byłoby to dla mnie trochę dziwne. Robię coś od 25 lat i nagle przychodzi ktoś, kto nigdy nie grał zawodowo w piłkę i myśli, że jest tak dobry jak ja? Eksperyment z Boltem nie wypalił - mówił Babbel.
Zdaniem Niemca chodzi tylko i wyłącznie o marketing. - Jest to rewelacyjna akcja PR-owa. Liga zyskuje dzięki niemu wiele uwagi. Ale nie wierzę, że Bolt zagra w A-League - tłumaczył.
Jeszcze ostrzej na temat ośmiokrotnego mistrza olimpijskiego wypowiedział się Jimmy Floyd Hasselbaink, były napastnik Chelsea. Oskarżył on Bolta o manipulowanie mediami. - Mówicie o Bolcie. Przez całą karierę mógł manipulować mediami, jak tylko chciał. Dlaczego więc myślicie, że nie może tego robić teraz? - mówił Holender w programie Man on the Street TV.
3 miliony vs 150 tysięcy
W ostatnich dniach pojawił się spory problem. Australijski klub zdecydował się zaproponować kontrakt Usainowi Boltowi. Gdy wydawało się, że marzenie Jamajczyka jest na wyciągnięcie ręki, media obiegła wiadomość o… odrzuceniu oferty przez sprintera (wcześniej Bolt podziękował za zainteresowanie maltańskiemu klubowi Valletta FC).
Punktem spornym miały okazać się warunki finansowe (więcej o tym przeczytasz TUTAJ). "Sydney Morning Herald" informował o dużych rozbieżnościach w oczekiwaniach - Bolt liczył na kontrakt w wysokości ok. 3 mln dolarów, tymczasem Mariners zaproponowali mu… 20 razy mniej - umowę na ok. 150 tys. dolarów za rok.
- Ciężko mi powiedzieć, czy chodzi wyłącznie o pieniądze. Jednak nie jest też tak, że skoro Bolt realizuje swoje marzenia, to będzie to robić za darmo. Wiadomo, że chce też coś na tym zarobić, skoro poświęca swój czas na treningi. Przy realizacji marzeń też trzeba dbać o interesy - kończy rozmowę z WP SportoweFakty Marcin Urbaś.
21 października ruszyły rozgrywki A-League. Bolt obecnie nie trenuje z Central Coast Mariners - do czasu osiągnięcia porozumienia w kwestiach finansowych. Klub stara się znaleźć podmiot zewnętrzny, który wziąłby na siebie dużą część kontraktu Jamajczyka. Pomoc w szukaniu sponsora zaoferowała australijska federacja piłkarska (FFS).