- Wtedy miałem w głowie jedno: nie podchodź do niego za blisko. Powtarzałem to sobie - wspominał po latach na łamach "Super Expressu".
Powtarzał na tyle skutecznie, że rozegrał najlepszy mecz w karierze. W swoim drugim spotkaniu w reprezentacji Polski Grzegorz Bronowicki zatrzymał Cristiano Ronaldo i został, obok Euzebiusza Smolarka, bohaterem całego kraju. 12 lat temu, 11 października 2006 roku, Biało-Czerwoni pokonali 2:1 Portugalię, czwartą drużynę świata.
Na zgrupowanie został powołany w trybie awaryjnym. Miał przylecieć Michał Żewłakow, ale akurat doznał kontuzji. Współpracujący z Leo Beenhakkerem Bogusław Kaczmarek znał Bronowickiego z Górnika Łęczna. 26-latek, który jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej biegał po II-ligowych boiskach, trafił do reprezentacji Polski.
Oczywiście znajomość z Kaczmarkiem nie była decydująca. Od kilku miesięcy Bronowicki był już podstawowym piłkarzem Legii Warszawa, z którą na dzień dobry zdobył mistrzostwo Polski. Mało kto jednak przypuszczał, że niemający doświadczenia chociażby w europejskich pucharach zawodnik trafi do kadry.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Błaszczykowski wrócił do gry. Wolfsburg znów bez wygranej [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Był jednak wzorem pracowitości. Jeszcze kilka lat wcześniej łączył grę w piłkę z... pracą w kopalni. - Od 6 do 15 siedziałem pod ziemią i po wyjściu z pracy pędziłem na trening. Nie pękałem, biegowo wygrywałem z każdym, ale nie łudziłem się, że trafię do Ekstraklasy, o reprezentacji nawet nie śniłem - wspominał w rozmowie z "Łączy Nas Piłka".
Przyjechał na zgrupowanie i od razu trafił do podstawowego składu. Debiut zaliczył w wyjazdowym spotkaniu z Kazachstanem, który wypadł bardzo przeciętnie. Biało-Czerwoni wygrali 1:0 i trzy punkty były jedynym pozytywem tego meczu. A już kilka dni czekało ich starcie z Portugalią. Jakby na złość, z czołowym wtedy skrzydłowym świata, Cristiano Ronaldo, biegającym oczywiście po stronie Bronowickiego.
- Wiadomo, jaki kunszt prezentuje Ronaldo. Jakie ma zwody, szybkość. Nie tacy jak ja byli przez niego ośmieszani. Choć to, rzecz jasna, żadne usprawiedliwienie. Jeżeli zagram, zrobię wszystko, by go zatrzymać. Portugalczycy to świetni piłkarze, ale tylko ludzie - mówił przed spotkaniem w Chorzowie.
90 minut na boisku Stadionu Śląskiego było jednak najlepszym okresem w jego piłkarskiej karierze. Nie tylko wyłączył z gry Ronaldo i zmieniającego się z nim pozycjami Simao Sabrosę. Jego ofensywne akcje z drugiej połowy, które dziurawiły obronę Portugalczyków, fani kadry mają przed oczami do dziś. Biało-Czerwoni wygrali po spektakularnym spotkaniu 2:1, rozgrywając jedno z najlepszych meczów w swojej historii.
- Starałem się nie zastanawiać przeciwko komu gram, tylko koncentrować na robocie - mówił po końcowym gwizdku. Bronowicki rozegrał mecz życia i to przed milionami kibiców. Nic dziwnego, że bardzo szybko stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich piłkarzy. Wywiady, reportaże - w październiku 2006 roku stał się gwiazdą. A reprezentacja znów odzyskała zaufanie kibiców.
- Czułem wsparcie Leo Beenhakkera, który zaraził mnie wiarą we własne możliwości. I nie bał się mocno na mnie postawić. Roznosiła mnie energia, a udany początek spotkania jeszcze mnie nakręcił - dodawał po latach. Niestety, był to jedyny tak spektakularny występ Bronowickiego w narodowych barwach.
Latem 2007 roku został sprzedany do Crvenej Zvezdy Belgrad. Później przyznawał, że była to pochopna decyzja. Jeszcze dokończył eliminacje jako podstawowy obrońca kadry, ale kilka miesięcy później doznał poważnej kontuzji kolana. Uraz wykluczył go z udziału w EURO 2008. - Nie zapomnę rozmowy z Bogusławem Kaczmarkiem i Leo Beenhakkerem, gdy usłyszałem, że nie jadę na mistrzostwa. Zabolało, ale przecież nie da się oszukać zdrowia. Gdy przyszło mi oglądać mecz na Euro z Niemcami, aż się świeczki w oczach zapaliły - nie ukrywał.
Uraz nie tylko wykluczył go z udziału w wymarzonym turnieju, ale wyhamował całą jego karierę. Kontuzja odnawiała się, a potem pojawiły się też inne problemy ze zdrowiem. W efekcie ostatni raz koszulkę z orzełkiem na piersi założył w maju 2008 roku, po raz 14.
W 2009 roku wrócił tam, gdzie wszystko się zaczęło. W Górniku Łęczna spędził dwa lata. Potem był jeszcze Ruch Chorzów, Motor Lublin. W 2014 roku zakończył karierę.
- Nawet jak zapomnę o tym meczu z Portugalią, to zawsze mi ktoś przypomni. Najczęściej syn, dla którego ikoną jest Cristiano Ronaldo. A gdy wielki CR7 grał przeciw tacie, to dostał nawet "dziurkę" (Bronowicki zagrał piłkę pomiędzy nogami Portugalczyka - red.) - przypomniał.