Niemiecki pomocnik trafił do Korony Kielce w lipcu ubiegłego roku, podpisując dwuletnią umowę, ważną do końca czerwca 2019 roku. Trzy miesiące wcześniej nowym właścicielem klubu został jego ojciec - Dieter Burdenski, który przejął 72 procent akcji klubu z woj. świętokrzyskiego.
Fabian Burdenski w Koronie zagrał siedem meczów, po czym na początku stycznia tego roku odszedł z klubu. Przynajmniej teoretycznie.
- Fabian Burdenski miał umowę ważną jeszcze rok, ale doszliśmy z nim do porozumienia, żeby ten kontrakt rozwiązać z półrocznym wymówieniem. To było dobre rozwiązanie zarówno dla nas, jak i dla niego. On nam poszedł na rękę, jak i my jemu - tłumaczy Krzysztof Zając, prezes kieleckiego klubu, w rozmowie z cksport.pl.
Półroczne wymówienie oznaczało, że Burdenski, choć w Koronie ani nie grał, ani nawet nie trenował, przez sześć miesięcy pobierał wynagrodzenie.
- To my z nim rozwiązaliśmy kontrakt, a nie on z nami. Umówiliśmy się z zawodnikiem, że jego tu nie będzie przez pół roku, a potem jego kontrakt zostanie rozwiązany. To jest stricte biznesowe rozwiązanie, które jest i dla Korony, i dla piłkarza pozytywne - wyjaśnia Zając.
Korona była drugim polskim klubem w karierze Burdenskiego. W sezonie 2013/14 grał w Wiśle Kraków, jednak tam wielkiej kariery nie zrobił.
Po odejściu z kieleckiego klubu Burdenski pozostaje bez pracodawcy.
ZOBACZ WIDEO Piorunujący start Bayernu. Hat-trick Roberta Lewandowskiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Miasto tylko straciło klub
A burdenski trzepie kase od miasta
Pogonic za Odrę
I to jak najszybciej