El. LE: awans Lecha Poznań w haniebnym stylu!

Getty Images / Jakub Piasecki / Lech Poznań
Getty Images / Jakub Piasecki / Lech Poznań

Wstyd - tylko tak można podsumować występ Lecha w rewanżowym meczu z Gandzasarem Kapan. Drużyna Ivana Djurdjevicia awansowała do II rundy eliminacyjnej Ligi Europy, jednak cudem uniknęła dogrywki, zdobywając bramkę na 1:2 w doliczonym czasie.

Zapas, jaki lechici wywalczyli u siebie (2:0), całkowicie ich rozleniwił, bo w Erywaniu wyszli na boisko bez werwy. Grali wolno, ospale - tak jakby była przekonani, że 3. ekipa ormiańskiej ekstraklasy nie jest w stanie zrobić im krzywdy. To był błąd, bo gospodarze zaczęli wprawdzie z respektem, ale widząc mizerię Kolejorza, z każdą chwilą nabierali ochoty na coraz śmielsze ataki.

Już przed przerwą goście dostali kilka poważnych ostrzeżeń. Nękał ich zwłaszcza Alex Junior, który siał popłoch zarówno akcjami na lewym skrzydle, jak i dośrodkowaniami ze stałych fragmentów. Właśnie po jego podaniu doskonałą szansę miał Lubambo Musonda i to było ostatnie ostrzeżenie dla Kolejorza, bo wtedy Zambijczyk jeszcze przestrzelił.

Gorąco zrobiło się pięć minut po zmianie stron. Gegham Harutjunjan ściągnął na siebie Rafała Janickiego i Nikolę Vujadinovicia, zgrał piłkę do Musondy, a ten pokonał Matusa Putnocky'ego potężną bombą z 16 metrów.

I wtedy się zaczęło... Lechici kompletnie spanikowali, a Gandzasar poczuł krew i ruszył do szturmu. Może nie robił tego z wielką gracją, za to nie brakowało mu wiary i pasji, a to wystarczyło, by całkowicie stłamsić zespół Ivana Djurdjevicia. Efekty? Opłakane. W 67. minucie Darko Jevtić bezmyślnym faulem sprokurował rzut wolny blisko własnego pola karnego i z niego na 2:0 trafił Harutjunjan.

Trudno było uwierzyć, lecz Ormianie odrobili całość strat ze stolicy Wielkopolski i awans Lecha zawisł na włosku. Dopiero utrata dwóch bramek i widmo totalnej kompromitacji sprawiły, że poznaniacy zaczęli prezentować cokolwiek pozytywnego. Gdy groziła im dogrywka, wreszcie spróbowali zdobyć gola.

Być może to nastawienie Kolejorza, a być może ubytek sił Gandzasaru spowodował, że końcówka była nieco lepsza w wykonaniu przyjezdnych i w czwartej doliczonej minucie rzutem na taśmę udało im się uciec spod topora. Nie szło z gry, to udał się chociaż stały fragment. Centrował Jevtić, a piłkę w siatce głową umieścił Łukasz Trałka. Tu Ormianie mogli mieć do siebie ogromne pretensje, bo przez ponad 90 minut harowali na sprawienie sensacji, zaś w decydującej akcji pozostawili doświadczonego pomocnika kompletnie bez krycia.

Lech awansował, jednak styl tego "sukcesu" jest wręcz haniebny. Nastawienie poznaniaków wołało o pomstę do nieba. Na boisko wyszli jakby przekonani, że przejście do II rundy jest czystą formalnością, a awans zrobi się sam. Niewiele zabrakło, a zapłaciliby za to zrobieniem z siebie pośmiewiska.

Gandzasar Kapan - Lech Poznań 2:1 (0:0)
1:0 - Lubambo Musonda 50'
2:0 - Gegham Harutjunjan 67'
2:1 - Łukasz Trałka 90+4'
pierwszy mecz: 0:2, awans: Lech Poznań

Składy:

Gandzasar Kapan: Grigor Meliksetjan - Aleksandr Swierczinskij, Vukasin Tomić, Hajk Iszchanjan, Ara Chaczatrjan, Lubambo Musonda, Artur Juspaszjan (64 Geworg Ohanjan), Wbeymar Angulo, Alex Junior, Geworg Nranjan (82' Wardan Poghosjan), Gegham Harutjunjan.

Lech Poznań: Matus Putnocky - Tomasz Cywka, Rafał Janicki, Nikola Vujadinović, Vernon De Marco, Maciej Gajos (60' Mihai Radut), Łukasz Trałka, Maciej Makuszewski, Pedro Tiba (60' Darko Jevtić), Piotr Tomasik, Christian Gytkjaer.

Żółte kartki: Geworg Nranjan, Aleksandr Swierczinskij, Ara Chaczatrjan (Gandzasar Kapan) oraz Maciej Makuszewski (Lech Poznań).

Sędzia: Mohammed Al-Hakim (Szwecja).

ZOBACZ WIDEO Ambitne plany Igi Świątek. "Chciałabym wygrać wszystkie Wielkie Szlemy"

Źródło artykułu: