Ich zdaniem Gareth Bale poszedł do szatni Liverpoolu, by spotkać się z Adamem Lallaną, z którym grał w drużynie Southampton w latach 2006-2007.
Takie zachowanie Walijczyka, zdaniem angielskich mediów, to pokazanie frustracji wobec Królewskich. Walijczyk, który strzelił dla Realu dwie bramki w finale Ligi Mistrzów, zamiast świętować w szatni z kolegami trzeci z rzędu Pucharu Europy, wolał kilkadziesiąt minut spędzić na rozmowie z piłkarzem przeciwnej drużyny.
Bale swoje niezadowolenie na Królewskich pokazał także dzień po finale. Gdy w Madrycie zespół świętował z kibicami zdobycie trofeum, Walijczyk stał na końcu otwartego autobusu, którym podróżowali piłkarze. Z kolei w wywiadzie po finale Ligi Mistrzów ostrzegał szefów Realu, że może odejść, jeśli nie będzie pewny gry w podstawowym składzie.
28-letni piłkarz jest niezadowolony ze swojej pozycji w klubie. Co prawda w finale strzelił dwie bramki, ale nie zaczął starcie z Liverpoolem od pierwszej minuty. To był duży cios dla Walijczyka, bowiem przed meczem w Kijowie w czterech ligowych spotkaniach strzelił pięć goli.
ZOBACZ WIDEO O co walczy Lewandowski? "Prawdopodobnie Real się Robertowi wymknął"
Rozmowa z Lallaną ma świadczyć o tym, że Bale tęskni i chce wrócić do Premier League. Najbardziej zainteresowany sprowadzeniem Walijczyka jest Manchester United. 28-letni pomocnik zdaje sobie sprawę, że w sezonie 2018/2019 jego pozycja w Realu wcale nie musi być pewniejsza. Nie jest bowiem tajemnicą, że szefowie madryckiego klubu chcą sprowadzić do zespołu Neymara i Edena Hazarda. Ich przyjście jeszcze bardziej ograniczyłoby możliwość gry Bale'a w podstawowym składzie Realu.
Z drugiej strony niewiele jest jednak klubów, które w najbliższym oknie transferowym będzie stać na sprowadzenie Walijczyka. Ewentualny nowy pracodawca musiałby liczyć się z wydaniem powyżej 200 milionów euro.