Obserwując ostatnie kolejki w Lotto Ekstraklasie można odnieść wrażenie, że kluby z czołówki za hasło przewodnie obrały: Byle nie stracić, byle nie przegrać. Idealnie widać to było w sobotę i niedzielę, gdy najpierw Lech Poznań zamordował futbol w Płocku, a następnie Legia dokonała takiego samego, rytualnego mordu w Białymstoku. Stawka jest ogromna, nikt nie chce zaryzykować, otworzyć się, spróbować odskoczyć rywalom. W środę kolejna odsłona tego kuriozalnego wyścigu. W Warszawie Legia podejmie Wisłę Płock, a w Poznaniu Lech zagra z Jagiellonią. Sytuacja na środowy ranek: pierwsza Legia z 61 punktami. Drugi Lech - 59 punktów. Trzecia Jaga - 58.
Legia układ gier ma idealny, najlepszy spośród ekip bijących się o mistrzostwo. Jeśli wygra w środę z Wisłą Płock, na pewno odskoczy rywalowi (a jeśli przy Bułgarskiej padnie remis, to nawet dwóm). Później warszawianie zagrają znów na własnym obiekcie - z Górnikiem Zabrze. Legia ma więc w ręku mocne karty, pytanie czy będzie umiała z nich skorzystać. W środę Dean Klaufurić nie będzie mógł postawić na Krzysztofa Mączyńskiego i najprawdopodobniej także Jarosława Niezgodę. W przypadku napastnika to spora strata, bo Niezgoda znajduje się ostatnio w świetnej formie. Reszta zawodników - zdrowa.
Płocką Wisłę nie sposób nazwać inaczej, jak rewelacja ligi. Przed startem rozgrywek w klubie działo się źle i gorzej, szatnia popadła w konflikt z trenerem Marcinem Kaczmarkiem, który pożegnał się z zespołem na niespełna tydzień przed startem ligi. Zatrudniono Jerzego Brzęczka. Były reprezentant Polski, a prywatnie wujek Jakuba Błaszczykowskiego ligową jesienią pracował na tym, co wypracował poprzednik (skończył na ósmym miejscu), a na wiosnę wrzucił najwyższy bieg - ekipa z Płocka wywalczyła aż 24 punkty, była jedną z najskuteczniejszych drużyn ligi, dzięki czemu w fazie mistrzowskiej wciąż walczy o europejskie puchary (dzięki temu, że Legia wygrała Puchar Polski i ma szansę na wygranie mistrzostwa, czwarte miejsce w tabeli da prawo gry w kwalifikacjach do Ligi Europy). Jest więc się o co bić. Legia w środę nie będzie miała łatwego zadania.
W tle toczy się inna rywalizacja, równie prestiżowa: o bilety na mistrzostwa świata w Rosji. Po tym, jak we wtorek "Przegląd Sportowy" opublikował listę 35 zawodników, którzy najpewniej zostaną zgłoszeni do FIFA jako szeroka kadra na mundial, głos w sprawie zabrał komentator Polsatu, Mateusz Borek. Na liście zabrakło Sebastiana Szymańskiego, a według dziennikarza - selekcjoner powinien się bardzo poważnie zastanowić nad tym, czy jednak mimo wszystko pomocnika Legii na mundial nie zabrać. "Bednarek, Kownacki, Szymański, Gumny, Michalak, Dawidowicz , Jaroszyński. Piotrowski, Stepinski, Piątek - nad nimi trzeba się zastanowić. I spośród tego grona wybrać z 6. Opłaci się" - napisał dziennikarz, dorzucił później jeszcze młodego Żurkowskiego z Górnika Zabrze. Pewniakami wydają się być Bednarek i Kownacki, Borek w roli "pewniaka" stawia też Żurkowskiego. Pozostają więc miejsca, o które powinni się bić pozostali. Szymański w aktualnej formie ma na to spore szanse. W środę będzie miał kolejną okazję, by pokazać się Adamowi Nawałce.
Legia Warszawa - Wisła Płock
godz. 18:00, transmisja Canal Plus
Przypuszczalne składy:
Legia: Malarz - Vesović, Astiz, Pazdan, Hlousek - Antolić, Philipps, Cafu - Radović, Kucharczyk, Szymański;
Wisła: Dahne - Stefańczyk, Uryga, Dźwigała, Reca - Furman, Szymański - Łukowski, Stilić, Varela - Kante.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #22. Jóźwiak o Lechii: Obcokrajowcy się wypalili, piłkarze są przepłacani