Mateusz Skwierawski: Robertowi Lewandowskiemu należy się szacunek (komentarz)

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Getty Images / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
zdjęcie autora artykułu

Rzadko zdarza się, żeby Robert Lewandowski tracił kontrolę. Polak dawno nie był tak krytykowany i ma już serdecznie dość tego sezonu. Ale sposób, w jakim wyżywają się na nim niemieccy eksperci, jest po prostu niesmaczny.

Nasz napastnik przywykł do presji, na tym etapie swojej kariery już pewnie nie zwraca na nią uwagi. Krytyka, którą Lewandowski słyszy w ostatnich tygodniach, trochę go zmęczyła i wyprowadziła z równowagi. Sytuacje, w których piłkarz nie zatrzymuje się na pomeczowe rozmowy w mix zonie (po pierwszym spotkaniu z Realem Madryt w półfinale Ligi Mistrzów) czy nie podaje ręki swojemu trenerowi (po spotkaniu z FC Koeln w sobotę) pokazują, że piłkarz czuje się rozczarowany. I to swoją postawą.

Dobrze wie, że ma nad czym myśleć. W Monachium gra już czwarty sezon i poza rozgrywkami w Niemczech nie odniósł żadnych sukcesów. To piłkarz, który w opinii wielu ekspertów zdążył już przerosnąć Bayern. Od takich zawodników wymaga się rzeczy wielkich i to w najtrudniejszych momentach sezonu. A kapitan reprezentacji Polski pod tym względem w tym roku kompletnie zawiódł. To on miał dać Bawarczykom awans do finału Champions League i to jego, absolutnie zasłużenie, powinno się po tych pojedynkach krytykować najbardziej. On to wie i świadomość, że zawiódł, zwyczajnie go wkurza.

Lewandowski to zawodnik, który lubi mieć wszystko pod kontrolą. Od lat chodzi jak w zegarku, poprawia kolejne elementy gry, pracuje nad sylwetką, przestrzega diety, w zasadzie poza boiskiem jest kompletnie niewidoczny, totalnie niekontrowersyjny. Prowadzi się perfekcyjnie. To zawsze dawało mu poczucie panowania nad sytuacją, sprawiało że jest powtarzalny, nie ma spadków formy, a te cech są akurat największą siłą Polaka. Siłą, która w ostatnim czasie utraciła trochę mocy, dlatego z punktu widzenia czysto ludzkiego - frustracja jest w tym przypadku czymś całkowicie ludzkim, zrozumiałym.

Nie podoba mi się jednak, jak na chwilę słabości Polaka reagują Niemcy. Zarzucają mu na przykład, że myśli tylko o sobie. Robi to, owszem, jak każdy piłkarz. Gdyby przecież nie myślał to po pierwsze: do perfekcji nie opanowałby wykonywania rzutów karnych, nie poprawiłby strzałów z dystansu i uderzeń z rzutów wolnych. Nie nadrobiłby również zaległości technicznych na dodatkowych treningach w Borussii Dortmund. A na tym skorzystał chyba także i Bayern.

Absolutnie nie zgodzę się ze stwierdzeniem Paula Breitnera, legendy niemieckiej piłki, który zarzucił Lewandowskiemu brak szacunku do trenera i kolegów z drużyny. Akurat szacunek Lewandowski okazuje jak mało kto w tym środowisku. Najpierw w Borussii Dortmund, gdy strzelał gole jak maszyna, w momencie gdy wszyscy spekulowali, do którego klubu odejdzie po wygaśnięciu kontraktu. Później, gdy wykazał się lojalnością i do Bayernu trafił, mimo że w ostatniej chwili chciał go zakontraktować jego wymarzony Real Madryt. I w końcu przez te wszystkie lata, w których zakłada koszulkę Bawarczyków. Nigdy się nie buntował, nie marudził, że chce z klubu odejść, na boisku zawsze był wzorem, a to, że ma swoje zdanie i czasem pewne kwestie skomentuje na forum, dobrze o nim świadczy. Lewandowski nie jest głupi, wie co robi, i po co. A wyznacznikiem jego klasy niech będą liczby. To trzeci rok z rzędu, w którym strzela przynajmniej czterdzieści goli w sezonie. I to jemu należy się szacunek.

Mateusz Skwierawski

ZOBACZ WIDEO Bayern wygrał, Lewandowski trafił, ale trener na podziękowanie nie zasłużył [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Źródło artykułu: