Półfinał LM 2018. Bayern Monachium - Real Madryt: osiem lat pracy giganta. Lewandowski przed największym wyzwaniem

Reuters / Leon Kuegeler / Na zdjęciu: Robert Lewandowski świętujący gola w meczu z Borussią Dortmund
Reuters / Leon Kuegeler / Na zdjęciu: Robert Lewandowski świętujący gola w meczu z Borussią Dortmund

Robert Lewandowski stoi przed jednym z największych wyzwań i jednym z najważniejszych meczów w swojej karierze. Polak rozegrał w Europie wiele genialnych spotkań. Wciąż brakuje mu jednak europejskiego trofeum. Jeśli nie w tym roku, to kiedy?

Piszę te słowa, siedząc na trybunie prasowej Allianz Arena. Pachnie idealnie przystrzyżona i podlana murawa, zawiewa przyjemny wietrzyk, panuje cisza. Wokół krzątają się tylko organizatorzy szykujący strefę dla mediów chcących obserwować początek oficjalnego treningu Realu. Za kilka chwil powinni się tu pojawić Cristiano Ronaldo z kumplami. Ot, kolejny już mecz drużyny Roberta Lewandowskiego z Królewskimi. Wiele ich już było.

Piszę o tym, bo w trakcie przygotowań do spotkania jeden fakt - oczywisty, ale jednak dający do myślenia - po prostu mnie zszokował. Od meczu Borussia Dortmund - Real Madryt w półfinale Ligi Mistrzów - tego, w którym Robert Lewandowski strzelił cztery gole - minęło już pięć lat! Szybko ten piłkarski czas leci, wiele się od tamtego momentu wydarzyło...

Jako reporter delegowany najpierw przez tygodnik "Piłka Nożna", a następnie WP SportoweFakty miałem tę przyjemność i - chyba mogę to napisać - zaszczyt obserwowania kilkunastu wielkich meczów Lewandowskiego w barwach najpierw BVB, a następnie Bayernu. Pierwszy, w którym Robert sprawił, że żółta ściana eksplodowała z radości, to ligowy mecz z... Bayernem Monachium w 2012 roku. "Lewy" piętką wpakował piłkę do siatki, gol ten okazał się później jednym z decydujących o tytule mistrzowskim. Niedługo później połowa trybun Stadionu Olimpijskiego w Berlinie niemal wzniosła się ponad ziemię, gdy w finale Pucharu Niemiec Polak miażdżył... Bayern trzema golami i pieczętował zdobycie krajowego trofeum. Do dziś pamiętam miny szalejących ze szczęścia kibiców Borussii i zszokowanych fanów z Monachium. To był prawdziwy początek tego "Lewego".

Rok później były pamiętne mecze w Lidze Mistrzów. Piszę mecze, bo przecież była też Malaga. Kończyłem właśnie relację, Borussia miała odpaść z rozgrywek, gol Polaka to było za mało na Hiszpanów. Aż w końcu nastąpiła piorunująca końcówka - Reus w 91. minucie na 2:2, a na sekundy przed końcem bramka Santany. Magia futbolu w najczystszym wydaniu. Wtedy wydawało mi się, że nie będę miał okazji prędko doświadczyć czegoś piękniejszego.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #21. Półfinał LM 2018. Pojedynki Lewandowskiego z Ramosem to niesamowita historia

A jednak. Minęło kilkanaście dni i wydarzył się mecz jak nie z tej planety. Lewandowski maltretujący Real, strzelający cztery gole, wznoszący dłoń z wyciągniętymi czterema palcami. Mam wrażenie, jakby to było wczoraj. Skaczący na mnie kibice BVB, 20-letni chłopak ściągający z siebie koszulkę z nazwiskiem Lewandowski i całujący ją jak w amoku. Czas biegnie jednak nieubłaganie. Od tego momentu, już w barwach Bayernu, było kilka kolejnych starć z Realem, bitwy z Barceloną, potyczki z Atletico, PSG...

Czasem można się irytować, że dziś w Polsce widzi się "Lewego" nawet otwierając lodówkę. Sam należę do takich osób. A potem na chwilę się zatrzymuję i przypominam sobie te wszystkie mecze, niesamowite gole, batalie z gigantami futbolu - wówczas można zrozumieć to szaleństwo. Żyjemy w czasach piłkarza genialnego, i choćbyś nawet mimo tego miał za moment zostawić pod tym tekstem negatywny komentarz, zrozumiesz to zapewne za kilka lat. Wtedy, gdy Lewandowski po murawach biegał już nie będzie.

Środowy wieczór będzie dla kapitana naszej kadry momentem szczególnym, niesamowitym. Polak stanie przed jednym z największych wyzwań i jednym z najważniejszych meczów w swojej klubowej karierze. W Europie zaliczył już wiele genialnych występów. Wciąż brakuje mu jednak najważniejszego: europejskiego trofeum. Umiejętności, forma, geniusz - to wszystko jest czymś ulotnym, puchary w gablocie zostają jednak na zawsze. Wie coś o tym Zbigniew Boniek... I chciałoby się zapytać: jeśli nie teraz, w tej edycji Ligi Mistrzów, to kiedy?

Bayern gra w ostatnim czasie - szczególnie na arenie krajowej - piłkę z innej galaktyki, futbol nieosiągalny w Niemczech dla nikogo. Kiedy, jeśli nie teraz, skoro sztab szkoleniowy Bayernu tak rozłożył siły wszystkich graczy, że podstawowa jedenastka do półfinału Champions League przystąpi świeża jak nigdy. Lewandowski, jeśli w ogóle grał w lidze, to zaliczał tylko po kilkanaście - kilkadziesiąt minut. Kumulował energię właśnie na ten, środowy wieczór.

Kiedy, jeśli nie teraz, skoro drużynę prowadzi człowiek, który jako ostatni poprowadził Bayern do potrójnej korony? Który awaryjnie wszedł do szatni prosto z emerytalnych kapci i w kilka tygodni z ekipy rozproszkowanej zrobił maszynkę do mielenia rywali? Kiedy, jeśli nie teraz, skoro ewentualne ogranie Realu będzie mogło oznaczać drogę z górki na samym finiszu? Rywale w drugim półfinale, mimo ogromnego szacunku dla ich wyników, to jednak nie ten rozmiar kapelusza. W końcu - kiedy, jeśli nie teraz, skoro Lewandowski jest w momencie kulminacyjnym swojej przygody z Bayernem? Polak swoją karierę prowadzi modelowo, pewne schematy widać jak na dłoni. Z Lecha do Borussii Dortmund przechodził w mundialowym roku 2010. Z Borussii do Bayernu - w mundialowym 2014. Teraz kończy się właśnie kolejny, czteroletni cykl... Polak chce już poszukać nowych wyzwań. Trzeba więc zrobić swoje z kumplami z Bayernu i ruszyć w dalszą drogę.

Co jednak niezwykle ciekawe, władze Bayernu Monachium doskonale zdają sobie sprawę z chęci odejścia Lewego do Realu, ale ani Uli Hoeness, ani Karl-Heinz Rummenigge nie chcą rozmawiać z Pinim Zahavim. Lewandowski związał się z nowym menedżerem, żeby ten pomógł mu w przeprowadzce, a nowy menedżer nie był w stanie doprosić się nawet jednego spotkania przy Seabener Strasse. Według niektórych mediów nie w Lewandowskim (on już podjął decyzję) i nie w Zahavim (Real tak czy siak jest ponoć przekonany do ściągnięcia Polaka, Bayern z kolei nie chce rozmawiać z nowym agentem Lewego) tkwi klucz do transferu. Według "L'Equipe" Rummenigge będzie chciał o tym rozmawiać z człowiekiem, z którym dotychczas rozmawiał na te tematy - Maikiem Barthelem...

Kończę ten tekst, a 20 metrów ode mnie przechodzi właśnie prezydent Realu Florentino Perez ze swoją świtą. Pojawiają się ochroniarze w dresach Realu, są już dziesiątki dziennikarzy z całego świata, chcący nagrać choć skrawek treningu szykujących się do starcia z Bayernem piłkarzy Realu. Show must go one. Niech to będzie piękny wieczór! Kolejny z Lewandowskim w roli głównej.

Przypuszczalne składy:

Bayern Monachium: Ulreich - Kimmich, Boateng, Hummels, Alaba - Martinez - Mueller, James - Robben, Ribery - Lewandowski.

Real Madryt: Navas - Carvajal, Varane, Sergio Ramos, Marcelo - Casemiro - Modrić, Kroos - Isco - Benzema, Cristiano Ronaldo.

Początek spotkania o godzinie 20:45. Transmisja w Canal Plus i TVP.

Źródło artykułu: