W 75. minucie rozegranego 20 grudnia meczu III rundy Pucharu Niemiec zawodnik Borussii, Denis Zakaria wybiegł za piłką poza boisko. Chcąc szybko sięgnąć po futbolówkę i wznowić grę z autu, ominął w biegu stojącego mu na drodze Heiko Herrlich, lekko trącając go przy tym w plecy.
Herrlich padł jednak na ziemię jak rażony piorunem. Opiekun Bayeru chciał w ten sposób wymusić na arbitrze ukaranie Szwajcara czerwoną kartką. Zrobił to jednak tak nieudolnie, że stał się pośmiewiskiem środowiska. Z żenującej monodramy ojca śmiał się w mediach społecznościowych nawet jego syn, Finn.
Sędzia nie dał się nabrać Herrlichowi, a szkoleniowiec Bayeru po końcowym gwizdku posypał głowę popiołem.
- To na pewno wyglądało głupio. Nie musiałem tego robić. To był nonsens. Zakaria lekko mnie dotknął, a ja się przewróciłem. Takie coś nie powinno się wydarzyć. Kpiny i złośliwości są uzasadnione - przyznał Herrlich.
Uderzenie się w pierś nie uchroniło jednak Herrlicha przed karą od DFB. We wtorek niemiecka federacja nałożyła na szkoleniowca Bayeru grzywnę finansową w wysokości 12 tys. euro.
46-latek zapowiedział, że nie będzie odwoływał się od decyzji komitetu dyscyplinarnego DFB. Herrlich może tym samym odetchnąć z ulgą, bo groziło mu nawet zawieszenie na najbliższy mecz Bundesligi, czyli otwierające rundę wiosenną piątkowe spotkanie z Bayernem Monachium.
ZOBACZ WIDEO Trzy bramki, a mogło być znacznie więcej - skrót meczu FC Barcelona - Levante UD [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]