Dolosowanie nam do grupy H piłkarskich mistrzostw świata Kolumbii, Senegalu i Japonii spowodowało niezłą kakofonię sprzecznych opinii. Nie wiadomo, czy wylosowaliśmy dobrze, czy źle. Entuzjazm jest od razu studzony kubłami lodu: że trafiliśmy źle, że rywale trudni, że nic o nich nie wiadomo. Jedni mówią, żeby się bać, inni - wręcz przeciwnie - że wygramy tę grupę w cuglach. I bądź tu mądry człowieku.
Celowo piszę o dolosowaniu nam przeciwników, bo to do Polski dokładano kolejnych rywali z koszyków numer dwa, trzy i cztery. I nawet ten drobny fakt - skoro z drugiego koszyka nie trafiliśmy Hiszpanii lub Anglii - stawia nas w roli faworyta. A my bycia faworytami nie lubimy. Łatwiej nam opowiadać o tym, że rywale silni i nieprzewidywalni, a Polakom chodzi jedynie o wyjście z grupy. I koniecznie trzeba dodać: "a później się zobaczy".
Skromność piękna rzecz, ale jeśli będziemy zbyt skromni, to trochę jakbyśmy nie doceniali siły reprezentacji Polski. Tak, Kolumbia ma Jamesa Rodrigueza, Juana Cuadrado, Radamela Falcao i Carlosa Sancheza. Senegal m.in. Sadio Mane z Liverpoolu, Balde Diao Keitę z AS Monaco czy Kalidou Koulibaly’ego z Napoli. A uznawana w naszej grupie za kopciuszka Japonia ma taki skład, że trener Vahid Halihodźić może sobie pozwolić nawet na niepowoływanie Shinji Kagawy. No i pięknie, szacunek do rywala zawsze warto mieć.
Ale też warto mieć marzenia. I nikt mi nie wmówi, że naszym marzeniem jest wyjście z grupy, bo wylosowaliśmy trudnych rywali. Co to, to nie. To kiedy byśmy niby mieli myśleć o sukcesie na mundialu? Gdybyśmy w grupie wylosowali Szwajcarię, Peru i Panamę?
ZOBACZ WIDEO: MŚ 2018. Trudna grupa? Dariusz Tuzimek: Bądźmy poważni
Sceptycy zaraz powiedzą: nie mamy szans na wielki sukces na mundialu, bo nawet jeśli wyjdziemy z grupy, to trafimy na Anglię lub Belgię. No trafiamy. I co z tego? Na Euro 2016 trafiliśmy na Niemców i Portugalię i obu tych meczów w 90 minutach gry nie przegraliśmy.
Że dalej, na drodze do strefy medalowej, mogą nam stanąć Niemcy albo Brazylia? No mogą. I co z tego? O Niemcach było powyżej. A warto pamiętać, że za czasów Nawałki raz z nimi wygraliśmy, raz przegraliśmy i dwa razy zremisowaliśmy. Jakiejś tragedii nie ma, prawda?
A Brazylia? No jest świetna! Ale i ona ma słabsze momenty. 1:7 na mundialu u siebie w 2014 mówi wszystko. "Canarinhos" polegli wtedy z Niemcami. Tych samych Niemców (niemal) reprezentacja Polski ograła w Warszawie 2:0 i to zaledwie 3 miesiące później. Jak mówi slogan jednej z firm produkujących sprzęt sportowy: niemożliwe nie istnieje.
Nie urodziłem się wczoraj i mam świadomość, że takie ekipy jak Brazylia, Niemcy i Belgia są od kadry Nawałki lepsze (czy Anglia również, to miałbym wątpliwości). Ale przecież na mundialu nie gra się najbardziej sprawiedliwym system z rozgrywek koszykarskiej NBA, czyli "best of seven", gdy trzeba swoją wyższość nad rywalem udowodnić wygrywając z nim cztery razy. Tam przypadku nie ma, lepszy jest naprawdę lepszy. Nie ma wpływu dyspozycja dnia, złe samopoczucie lidera czy niespodziewana kontuzja. Ale mundial to nie NBA, w historii futbolu nie takie rzeczy widzieliśmy. To urok piłki, że w jednym, pojedynczym meczu na turnieju ten słabszy może wygrać nawet, gdy jest naprawdę słabszy, bo akurat te, konkretne, 90 minut dobrze mu się ułożyły. A przecież nasza reprezentacja robi wszystko, by słabszą nie być, tylko lepszą.
Od ćwierćfinału mistrzostw Europy 2016 drużyna Biało-Czerwonych jeszcze się rozwinęła. Dowodem na to są eliminacje do rosyjskiego turnieju i nawet wpadka z Danią mojej opinii nie zmienia. To drugie z rzędu udane eliminacje plus dobry turniej we Francji oraz transfery do lepszych klubów - to wszystko tym chłopakom dodało pewności siebie. Oni dziś znają swoją wartość. A ta wartość rośnie, bo rozwija się Piotr Zieliński, który na Euro 2016 był tylko rezerwowym.
Reprezentanci mają świadomość, że jeśli w Rosji nie uda się zrobić sukcesu, to drugiej szansy może już po prostu nie być. Szansę na coś spektakularnego mamy tak długo, jak długo w wysokiej formie i zdrowiu będzie Robert Lewandowski. Ale i on potrzebuje silnych partnerów w drużynie. A obecne pokolenie kadrowiczów jest w najlepszym momencie swoich karier, ale - trzeba powiedzieć to wprost - drużynę mamy już dojrzałą wiekowo. Jeszcze jeden turniej (Euro 2020) da się tym zestawem ludzkim opędzić, ale kolejnego już nie. A młodzież nie naciska. Wszyscy młodzi zdolni już w kadrze Nawałki są (Zieliński, Linetty, Milik), a piłkarze młodzieżówki na razie nie dają podstaw do zaufania. Tam nie ma gotowych zawodników, których od razu można przeszczepić do pierwszej reprezentacji.
Dlatego twierdzę, że jak nie teraz, to może nie nigdy, ale na pewno nieprędko. Bo przecież kolejny tej klasy piłkarz jak Robert Lewandowski może nam się nie urodzić przez kolejnych pięćdziesiąt lat. Jeśli kiedyś wolno nam marzyć, to właśnie teraz.
Dariusz Tuzimek,
Futbolfejs.pl
Stac Cie na wiecej.