Tekst wybitnie trudny nie jest. Leci tak: "O lejlelejle, mosa, mosa, mosa, tikitikitamba, o mama, mama, mademoiselle". Nie próbujmy się domyślić co podmiot liryczny chciał przekazać, ale piłkarze Korony Kielce śpiewają ten numer po wygranych meczach. Jeden krzyczy, reszta powtarza. Agnieszka Chylińska na niedawnym piątkowym koncercie w Kielcach wykonała wersję skróconą, czym wywołała aplauz publiki. Pozdrowiła przy okazji piłkarzy, bo to oni rzucili jej wyzwanie.
Prawdę powiedziawszy - w filmie, w którym Bartek Rymaniak zbiera autografy dla Agnieszki Chylińskiej, mieliśmy nie publikować fragmentu z podpuszczaniem wokalistki do zaśpiewania "Mosa mosa". Wydawało nam się, że i tak tego nie zrobi - napisał potem klub na Facebooku.
Chylińska właśnie poprzez Koronę promowała swój kielecki występ. Nagrała w filmik, na którym siedziała w koronie, wspomniała o klubie i pozdrowiła - nie wiedzieć czemu akurat jego - obrońcę Bartosza Rymaniaka. I zaprosiła go na koncert. A w klubie totalne zaskoczenie. Rzecznik prasowy Paweł Jańczyk mówił nam:
- Tak jak Bartek byliśmy tym wszystkim zdziwieni, a z drugiej strony ucieszeni, bo to pokazuje, że ktoś z pierwszych stron gazet jednak tą ekstraklasę, o której nie do końca dobrze się mówi, śledzi, zna Koronę i jej zawodników, którzy nie są przecież kreowani na wielkie gwiazdy. To nas po prostu ucieszyło.
Drużyna przygotowała potem koszulkę meczową z napisem "Agnieszka". Rymaniak na koncercie nie był, bo w tym samym czasie Korona grała w Lotto Ekstraklasie ze Śląskiem Wrocław.
Ba, pewnie sama Chylińska poszłaby na stadion, gdyby była wówczas w Kielcach i nie grała koncertu. Bo to po prostu ogromna fanka futbolu, która na meczach bywa, gdy tylko pozwala jej na to czas. Jej ojciec Andrzej był dziennikarzem sportowym, brat też kopał piłkę. Siłą rzeczy sport w jej domu był obecny. Do tego od czasu gdy była nastolatką obracała się raczej w męskim towarzystwie. Teledysk do jej hitu "Królowa łez", z wydanej rok temu płyty "Forever Child", jest utrzymany w kibicowskim klimacie.
Swego czasu tłumaczyła w rozmowie z "Rzeczpospolitą": - Jestem kibicem. Kocham piłkę i zawsze byłam jej fanką ze względu na mojego tatę, emerytowanego już dziennikarza sportowego. Jeździliśmy razem na mecze i wróciłam do tego po latach z wielką radością.
Ten futbol jawi się też po prostu jako jeden ze sposobów na normalność. Na meczach, na stadionach - jak mówiła - może się wyszaleć. - Kiedy jestem na meczach ekstraklasy, kamery mnie wyłapują. Ale chodzę też na pierwszą ligę i okręgówkę. Gdziekolwiek jadę, moje drugie pytanie brzmi: "Panie, gdzie tutaj w okolicy jest jakiś mecz?" Taka jest moja wolność.
Gdy Agnieszka Chylińska grała koncert w Kielcach, Korona mierzyła się ze Śląskiem Wrocław. I też zagrała śpiewająco. Rozbiła gości 3:0.
ZOBACZ WIDEO Świeża krew w reprezentacji. Debiutanci zdadzą egzamin?