O kadrze Adama Nawałki mówi się, że jest najlepszą drużyną od 30 lat, zaś o Robercie Lewandowskim, że jest najlepszym polskim piłkarzem od czasów Zbigniewa Bońka. Polacy dziś przyzwyczaili się do dobrych wyników, a przecież jeszcze kilka lat temu nasza kadra była w wielkim kryzysie, skompromitowała się podczas EURO 2012, potem w słabym stylu poległa w eliminacjach do mundialu 2014.
Marek Wawrzynowski, WP SportoweFakty: Zastanawiam się, jaki był moment kluczowy dla kadry Nawałki. Może wybór Roberta Lewandowskiego na kapitana?
[b][tag=76]
Zbigniew Boniek[/tag]:[/b] Żeby drużyna funkcjonowała, musi być poukładana na wszystkich poziomach. A więc sama drużyna na boisku, układ właścicielski, czyli zarządzanie. Na wszystkich poziomach musi funkcjonować perfekcyjnie, a i tak nie ma gwarancji wyniku sportowego. Dlaczego przed naszym przyjściem to nie funkcjonowało? Przecież drużyna nie była gorsza.
To ryzykowna teza, różnica była bardzo duża.
Uważam, że nie była. W bramce był wielki Boruc. Mieliśmy Kubę Błaszczykowskiego i Łukasza Piszczka, którzy rozwalili system w Niemczech, razem z Lewandowskim. Wszyscy pytali: dlaczego nie grają w kadrze tak jak w Niemczech? Na środku obrony byli Perquis z Wasilewskim. Czy oni byli gorsi niż obecny zestaw Glik - Pazdan? Był Boenisch na lewej, który przecież grał w Bundeslidze.
Okazał się niewypałem.
A dziś musimy grać Jędrzejczykiem, który przecież nie gra na co dzień na tej pozycji. Albo z Rybusem, a więc pomocnikiem. Teraz mamy Lewandowskiego i wcześniej też mieliśmy.
To nie był ten sam zawodnik.
Ok, ale był bardzo dobry. Był to zlepek piłkarzy, który był źle zarządzany.
Błaszczykowski z Piszczkiem zmonopolizowali grę drużyny, druga strona nie istniała, faktycznie graliśmy w dziewięciu.
Zawsze jest jakaś sytuacja, z którą trzeba sobie umieć poradzić. Zaraz nie będziemy mieli Lewandowskiego, Portugalczycy nie będą mieli Ronaldo, a Argentyńczycy Messiego. A żyć trzeba.
Przez 30 lat żyliśmy, ale co to było za życie.
Byliśmy na zakręcie organizacyjno-historyczno-piłkarskim. Braki się powielały, raz ktoś był lepszy, raz gorszy. Ale byliśmy na mistrzostwach świata w 2002, 2006, w 2008 byliśmy na Euro. Bez sukcesów, ale jednak jakoś to funkcjonowało. A wracając do tematu, danie opaski kapitana Lewandowskiemu i zrobienie z niego zawodnika, który jest najbardziej odpowiedzialny za zespół to na pewno był bardzo dobry ruch.
W 1985 roku nie szło nam w eliminacjach i wtedy przed meczem z Grecją wypadł Żmuda, a Piechniczek dał panu opaskę. I to dało kopa drużynie.
Chyba za dużo czasu spędza pan w barze na placu Zbawiciela.
ZOBACZ WIDEO Działo się w Lipsku! Piękny gol Sabitzera. Zobacz skrót meczu RB - VfB Stuttgart [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Bardzo śmieszne.
To była mądrość Piechniczka, że zrobił mnie wtedy kapitanem i drużyna zaczęła świetnie grać. Teraz mądrością było zrobienie kapitanem Lewandowskiego. Nie może być drużyna w każdym meczu przez kogo innego wyprowadzana na boisko. A przypomnę, że Robert został kapitanem przed meczem z Litwą, gdy akurat nie było Kuby Błaszczykowskiego, który miał kontuzję.
Jednak wrócił. I chciał odzyskać opaskę. Miał pretensje. Mocno to wyartykułował w swojej książce.
To, co powiedział Kuba w książce to było w jego najczarniejszym okresie. Nie grał, był kontuzjowany. Ale potem zaczął przyjeżdżać i wszystko się zmieniło. Kuba był w najtrudniejszym momencie powoływany i się odpłacił.
Problem był, w książce o Nawałce Marcina Feddka…
Ale po co rozmawiać o książkach? Książki są fajne, dla kibiców. Pan lubi, ja też lubię, ale to tylko rozrywka. Proszę pamiętać, że my Kubę szanujemy i uwielbiamy. Naturalne, że skoro wyjeżdżał jako lider, to po powrocie wciąż chciał być liderem. Tyle że pociąg z opaską kapitańską już odjechał. Zresztą ta sprawa opaski to był tylko jeden z kluczowych elementów. Takich momentów, które miały wpływ na wynik, było więcej. Choćby zmiana ustawienia. Problemem było to, że Lewandowski grał sam z przodu. Dlatego doszedł Arek Milik i przez dwa lata graliśmy cały czas dwójką z przodu. Sporo zmieniło się też w kwestiach organizacyjnych. Drobne rzeczy, które wiele zmieniają. Choćby słynna afera biletowa. Dziś takich problemów nie ma. Zawodnik przyjeżdża na kadrę i wszystko ma, zajmuje się tylko graniem. Jest bardzo dobra atmosfera, zawodnicy przyjeżdżają przeszczęśliwi. Wszystko jest zorganizowane od A do Z. Z drużyny, która grała przed 12, 13 tysiącami widzów zrobiliśmy zespół, który zapełnia stadion. Bilety na mecz z Urugwajem rozeszły się w 5 minut. Ja nie mówię, że my wygrywamy albo przegrywamy. My po prostu, znając się na tym, zrobiliśmy wszystko profesjonalnie, żeby drużyna funkcjonowała. A reszta to sprawa zawodników i trenera.
Co zrobiliście?
My dziś na przykład latamy na mecze czarterem. Wszystkim wydaje się to standardem. A przecież to wcale nie jest takie oczywiste. Kiedyś do Armenii lecielibyśmy Warszawa - Wiedeń, Wiedeń - Istambuł, Istambuł - Erywań. Wiele drobnych rzeczy, które tworzy sukces.
To lekcja z 1982 roku gdy organizacja została położona?
To była inna rzeczywistość, inny był próg wygody. Na pewno wtedy na to narzekaliśmy, ale nie był to element, który coś zmienił. Byliśmy bandą dobrze zorganizowaną.
Ale te hotele bez klimatyzacji…
Może, ale ja aż tak nie narzekałem. To co było wokół mnie aż tak nie obchodziło. Chciałem grać i wygrywać. Podkreślam jedynie zmianę. Zna pan wzory matematyczne? Kiedyś wypadkowa wynikała z dwóch czynników, czyli z tego jaki jest trener i zespół. A dziś to sto tysięcy małych rzeczy. A to daje większe możliwości, by występowała powtarzalność. Oczywiście ktoś może powiedzieć: "Mamy Lewandowskiego więc mamy drużynę, jakbyśmy go nie mieli, to byśmy nie mieli drużyny".
I będzie w tym sporo prawdy.
Ok, mieć fenomen a go nie mieć... lepiej mieć. Ale sam Lewandowski wiele nie zdziała. Jakby był w San Marino to nie wiem, czy by strzelił jedną bramkę, czy dwie. Drużyna musi funkcjonować. Dobra drużyna musi mieć kilku liderów. Jeśli ma jednego, to w trudnym momencie może być to problem.
I to pańskim zdaniem nie jest nasz problem?
Nie, bo mamy lidera w każdej formacji.
Lewandowski, Krychowiak, Glik.
A może Lewandowski, Krychowiak, Pazdan? Oraz bramkarz, który dzieli kibiców na dwa obozy. Fabiański to taki idealny syn i zięć, a Szczęsny ma swoją wyrazistą osobowość. Im więcej liderów, tym lepiej.
Powrót Krychowiaka dobrze nam zrobił.
Oczywiście, ale on zawsze był w zespole, więc trudno powiedzieć, że gdzieś wracał.
Nie tylko wrócił, ale wręcz wrócił z dalekiej podróży.
Było do przewidzenia, że Paryż to nie jest klub dla niego. Tam na środku są Verrati i Rabiot, to zespół który szuka gry do przodu. Grzesiek jest tymczasem znakomitym defensywnym pomocnikiem.
W formie jest Krychowiak, coraz lepiej radzi sobie Zieliński, przebłyski ma Kuba, możemy tak wymieniać… po co właściwie jedziemy do Rosji?
Nie wiem. Szczerze. Cel, który stawiamy przed drużyną to wyjście z grupy. A potem zobaczymy, co się stanie. Mamy zespół zdolny do dużych wyników.
Myśli pan, że ten zespół się rozwija?
Tak, myślę że tak.
Zastanawiam się, czy ws. EURO 2016 możemy mówić o sukcesie.
Tak, choć oczywiście z perspektywy czasu można trochę żałować. Tym bardziej że południowcy i karne, to nie zawsze idzie w parze. Ale tym razem poszło. Gdybyśmy przeszli Portugalię, zagralibyśmy z Walią. Przypomnę, że Walia grała bez Ramseya, Bale był już chyba wykończony. Bylibyśmy w finale. Ale niestety, nie zawsze się da wygrać na karne. Może trzeba było zaryzykować, pójść na całość...
Naszym problemem jest krótka ławka, co podczas turnieju może mieć znaczenie.
Czy ja wiem czy taka krótka? W środku mamy spore możliwości, możemy zrobić ustawienie z Linettym, Wolskim, Mączyński, Zielińskim. W ataku...
Jest Lewandowski. Wracamy do tego samego. A jak go nie będzie jesteśmy skończeni.
Ale to takie gadanie. Cieszymy się, że jest Lewandowski, zdajemy sobie sprawę z jego wielkości ale nie twórzmy takiego dystansu między nim a resztą. Po co taka rozmowa "co by było bez Lewandowskiego i co będzie jak skończy grać?". Będzie to, co będzie. Jakby nie było McCartneya to nie byłoby Beatlesów? Byliby tylko inni. Może Łukasz Teodorczyk by strzelił trochę bramek.
Nie ze Szkocją czy z Czarnogórą w kluczowych momentach. To nie jest taki zawodnik, z całym dla niego szacunkiem.
Ok, możliwe. Ale na razie cieszymy się tym, co mamy. Trzeba umieć wykorzystać to, co się ma. Proszę pamiętać, że zawodnicy wybitni, genialni, nie są wytworem żadnego systemu. Po prostu się pojawiają. Dlatego cieszymy się, że go mamy i staramy się to wykorzystać. Tym bardziej, że akurat jako lider spisuje się znakomicie. Nie tylko rządzi na boisku, ale daje też przykład, zwłaszcza młodym zawodnikom, którzy nawet te sprawy dietetyczne przejmują.
Pan był też takim liderem?
Ale wie pan co, nie rozumiem dlaczego ludzie cały czas nas porównują. Czemu to ma służyć. Przecież ja przez większość czasu w ogóle nie grałem na tej pozycji. Ok, miałem coś takiego, że strzelałem bramki w bardzo ważnych momentach, ale nie byłem środkowym napastnikiem. Bardziej bym siebie klasyfikował jako ofensywnego pomocnika, który robi dużo ruchu, miejsce kolegom, jest świetny w szybkim ataku.
Irytują pana te porównania? One są naturalne. Pan był ostatnim wielkim polskim piłkarzem. Aż do czasu Lewandowskiego.
Myślę, że jeśli zawodników dzieli więcej niż 10 lat to nie powinno się porównywać. Zresztą dlaczego nie porównują Lewandowskiego do Deyny? Bo to inna pozycja czy z jakiegoś innego powodu? To, że porównują go do mnie o czymś świadczy. Ale moim zdaniem można go zestawić z Lubańskim czy Wilimowskim. A w ogóle jedna rzecz mnie denerwuje w tych porównaniach.
Tak?
Zawsze szuka się tych cech negatywnych. Boniek strzelał mało bramek, a Lewandowski nie ma medalu z turnieju i tak dalej. Kompletnie tego nie pojmuję.
Pan był wtedy najpopularniejszy, on dziś. Patrzę na stare gazety. Z lodówki pan czasem wychodzi.
Nie, no bez przesady, to dwa inne światy. O mnie pisali może raz na tydzień, raz na kilka dni, a dziś jest o słabym zawodniku codziennie wzmianka, zaś o Lewandowskim jest coś cały czas. To jest w żaden sposób nieporównywalne.
Jednak już samo porównanie was dwóch jest naturalne, nawet na twitterze ma pan niewiele mniej obserwujących. Swoją drogą zastanawiam się, czy prezesowi PZPN wypada takie prowokacje na twitterze robić.
Panu wolno, a mnie nie?
No ja nie jestem prezesem PZPN. Ostatnio żart z Radia Maryja. A pan raz atakuje posła PiS, raz posła PO, raz dziennikarkę "Gazety Wyborczej"...
Nie jestem ani z PiS, ani z PO, więc jak ktoś pisze głupoty to staram się go naprostować. A ta pani z "Gazety Wyborczej"... nawet nie wiedziałem, kto to jest, ale po prostu za daleko się posunęła. W naszym kraju, gdzie wszyscy są podzieleni, mamy jedną rzecz, która wszystkich łączy - reprezentację Polski. Nie psujmy tego.