Korona - Bruk-Bet: kielczanie znów na zwycięskim szlaku

PAP / PAP/Piotr Polak / Na zdjęciu: Bartosz Rymaniak (z prawej)
PAP / PAP/Piotr Polak / Na zdjęciu: Bartosz Rymaniak (z prawej)

Wygrać bez względu na styl. Taki cel przyświecał Koronie i Termalice w sobotnie popołudnie. Udało się go zrealizować drużynie Gino Lettieriego, która dzięki Jackowi Kiełbowi i Ivanovi Jukiciovi przerwała serię porażek (2:1).

- Czekamy na sam koniec, żeby zadecydować, kto jest gotowy na sto procent i z kogo możemy skorzystać - mówił o ewentualnych zmianach w wyjściowym składzie Gino Lettieri. Poprawiająca się sytuacja kadrowa oraz ostatnie porażki sprawiły, że w "11" Korony doszło aż do pięciu roszad. Szansę po raz pierwszy w tym sezonie otrzymali Jacek Kiełb i Michael Gardawski. Kieleccy kibice szczególnie w "Rybie" widzieli motor napędowy zespołu, mając w pamięci jego świetną grę w poprzednich rozgrywkach.

Rozgrywający swój 200. mecz w ekstraklasie pomocnik długo się rozkręcał, podobnie zresztą jak cała jego drużyna. Kielczanie męczyli się w ataku, notując dużo strat. To Bruk-Bet wydawał się bardziej zdyscyplinowany. Problemem podopiecznych Mariusza Rumaka była kulejąca skuteczność - pokazała to m.in. 33. minuta, gdy pozostawiony bez opieki w polu karnym Patrik Misak zmarnował wrzutkę Vlastimira Jovanovicia i uderzył niecelnie. Chwilę później 26-latek z pewnością czuł się jeszcze gorzej, bowiem jego pudło zemściło się po akcji Kiełba. Ulubieniec miejscowej publiczności płaskim strzałem w dalszy róg zaskoczył Jana Muchę. Lepszego powrotu do gry nie mógł sobie wymarzyć, co nie zmienia faktu, że mocno pomogli mu w tym defensorzy Słoników.

To nie była jedyna świetna okazja scyzoryków w pierwszej połowie, chociaż ich dyspozycja pozostawiała wiele do życzenia. Trzeciego gola w sezonie powinien zdobyć Bartosz Rymaniak. Ustawiony tym razem na środku obrony były gracz Cracovii przestrzelił w doskonałej okazji. Tuż przed przerwą kolejnym, który mógł pluć sobie w brodę był Goran Cvijanović. Okazję sprezentował mu "Jovka", lecz na posterunku był Mucha. Gdyby nie on, gospodarze byliby w jeszcze lepszych nastrojach.

Tuż po zmianie stron doświadczony Słowak wygrał drugie starcie z Cvijanoviciem. Do niezłej dyspozycji Muchy próbowali dorównać pozostali zawodnicy z Niecieczy. Ich próby zaskoczenia defensywy z Kolporter Areny były coraz częstsze, tym bardziej, że ekipa Lettieriego zaczęła mieć problemy z odpowiadaniem na akcje przeciwnika. Widać było, że leczący nie tak dawno urazy Kiełb i Gardawski gasną w oczach.

ZOBACZ WIDEO FC Barcelona wygrała dla Barcelony. Wielki pech Messiego - zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Wydawało się, że Korona będzie zmuszona do odpychania chaotycznych prób Termaliki. Z pomocą w 74. minucie przyszedł Maksimenko. To jego błąd wykorzystał Ken Kallaste i dograł idealnie do Ivana Jukicia.

Bruk-Bet nieco zniechęcony dalej szukał okazji i w 83. minucie dopiął swego. Pechową interwencję po wrzutce z lewej strony zaliczył Adnan Kovacević, pakując futbolówkę do własnej siatki. Sytuacja ta spowodowała, że w końcówce mieliśmy trochę emocji, lecz czwartego gola już nie było. Trzy punkty i spokojna przerwa reprezentacyjna dla zespołu ze Ściegiennego. Sam pojedynek jednak rozczarował.

Korona Kielce - Bruk-Bet Termalica Nieciecza 2:1 (1:0)
1:0 - Jacek Kiełb 35'
2:0 - Ivan Jukić 74'
2:1 - Adnan Kovacević 83' (sam.)

Składy:

Korona Kielce: Zlatan Alomerović - Michael Gardawski (60' Łukasz Kosakiewicz), Bartosz Rymaniak, Adnan Kovacević, Ken Kallaste - Jakub Żubrowski, Mateusz Możdżeń, Ivan Jukić, Goran Cvijanović, Jacek Kiełb (63' Krystian Miś) - Nika Kaczarawa (73' Elia Soriano).

Bruk-Bet Termalica Nieciecza: Jan Mucha - Patryk Fryc, Akos Kecskes, Artem Putiwcew, Vitalijs Maksimenko - Vlastimir Jovanović, Mateusz Kupczak, David Guba (55' Łukasz Piątek), Patrik Misak, Martin Miković (81' Krystian Peda) - Bartosz Śpiączka (72' Vladislavs Gutkovskis).

Żółte kartki: Bartosz Śpiączka, Martin Miković, Patrik Misak, Krystian Peda (Bruk-Bet).

Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom).

Widzów: 6475.

Źródło artykułu: