Jakub Czerwiński dał nadzieję strzelając gola głową w 76 minucie. Piłkarze Legii nie schodzili z połowy FK Astana w zasadzie przez cały mecz, ale przez wodospad strat i niedokładności nie potrafili dobić rywala.
Ambicji drużynie Jacka Magiery nie można odmówić. Gospodarze od pierwszych sekund biegali po boisku w zasadzie sprintem, zupełnie jakby połowa miała trwać 15, a nie 45 minut. Legioniści od razu założyli wysoki pressing, Michał Pazdan i Jakub Czerwiński na wszystkie sposoby starali się stłumić w zarodku szarżującego, silnego jak koń Juniora Kabanangę. A wsparcie kibiców z trybun było tak głośne, że dziennikarze z Kazachstanu w pierwszych minutach spotkania zamiast patrzeć, co dzieje się na boisku, nagrywali telefonami komórkowymi skandujących fanów z "Żylety".
Magiera mówił, że postawi na zawodników, którzy będą wierzyć w awans. Oceniając zaangażowanie jego piłkarzy można faktycznie stwierdzić, że byli tego więcej niż pewni. Ale gdyby poziom irytacji na to, co robili nogami, przełożyć na poziom energii w defibrylatorze, z pewnością można by postawić na nogi pacjenta w krytycznym stanie.
Piłkarzom mistrza Polski brakowało w zasadzie wszystkiego oprócz ambicji. Przyjęcia, bo robili to często na "pięć kontaktów", dokładności przy podaniach, bo piłka po kopnięciu leciała najczęściej za ich plecy. I pomysłu, bo bramce FK Astana zagroził w pierwszej połowie tylko Armando Sadiku. Reprezentant Albanii w 25. minucie musiał pokonać bramkarza rywali. Świetnie na głowę dośrodkował mu Adam Hlousek, napastnik nie był kryty, miał czas na złożenie się do uderzenia, ale trafił w środek, w Aleksandra Mokina.
Legia rzuciła się na Kazachów, ale można porównać to do sytuacji, w której mały piesek uparcie szczeka przy bramie i męczy piskliwym głosem dopóki nie skończy się płot. Dużo jest z tego szumu, można się zdenerwować, ale wiadomo, że w końcu tę nieszczęsną posesję się ominie i nastanie cisza.
Goście nie przestraszyli się hałasu z trybun, naporu Legii i z chłodnymi głowami grali swoją piłkę. Czyli szukali z przodu dwóch ciemnoskórych graczy: Kabanangi i Patricka Twumasiego. Obaj piłkarze już tydzień wcześniej w Kazachstanie bawili się z obrońcami Legii. I podobnie było niestety w Warszawie. Gospodarze podwajali, czasem nawet potrajali krycie i dopiero wtedy udało się przerwać akcję wybiciem lub faulem.
Mecz zbliżał się do końca, goście uwierzyli chyba, że w Warszawie już nic im się nie stanie i to ich zgubiło. Magiera wpuścił na boisko Sebastiana Szymańskiego, a 18-latek rozruszał grę legionistów. W końcu dośrodkował z rzutu rożnego i gola głową strzelił Czerwiński.
Stadion oszalał, kibice na "Żylecie" zdjęli koszulki, gospodarze włączyli turbo i wszyscy na nowo uwierzyli. Do końca spotkania zostało piętnaście minut, a później sędzia doliczył jeszcze pięć.
Niestety. Dziś możemy żałować gola straconego w Kazachstanie, w doliczonym czasie gry, z pozoru niegroźnej akcji. Legia odpada z eliminacji Ligi Mistrzów, ale ma jeszcze szansę na awans do fazy grupowej Ligi Europy.
Legia Warszawa - FK Astana 1:0 (0:0)
1:0 - Jakub Czerwiński 76'
Legia: Arkadiusz Malarz - Artur Jędrzejczyk, Jakub Czerwiński, Michał Pazdan, Adam Hlousek (69. Sebastian Szymański) - Michał Kopczyński (65. Krzysztof Mączyński), Thibault Moulin, Dominik Nagy, Guilherme, Michał Kucharczyk - Armando Sadiku (58. Kasper Hamalainen).
FK Astana: Aleksandr Mokin - Igor Szitow, Jurij Łogwinienko, Marin Ancić (63. Jewgienij Postnikow), Dmitrij Szomko - Iwan Majewskij, Laszlo Kleinheisler, Patrick Twumasi, Serykżan Mużykow (83. Srdjan Grahovac), Roman Murtazajew (57. Abzał Bejsebekow) - Junior Kabananga.
żółte kartki: Jędrzejczyk, Nagy (Legia) - Majewskij, Ancić, Twumasi (Astana)
sędziował: Jakob Kehlet (Dania)
widzów: 24 937
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: kabaret na boisku! Zobacz, jak ośmieszył się w tej sytuacji (WIDEO)
Teraz musza sie skupic na IV rundzie w LE, dzis walczy Leszek i Arka, oby obie ekipy awansowały do kolejnej rundy, i ws Czytaj całość
trenerowi Magierze piłkarze bardzo chcieli
ale nie mieli pomysłu na grę poprostu
poznali swoje miejsce w szeregu piłkarskich
klubów- poziom marny KIBIC Czytaj całość