Niewiele brakowało, aby Ruch Chorzów po spadku z Lotto Ekstraklasy nie wystartował w Nice I lidze. Ostatecznie klub otrzymał licencję na nowy sezon, jednak rozgrywki rozpocznie z pięcioma ujemnymi punktami.
Taki balast już na początku rywalizacji stawia 14-krotnych mistrzów Polski wśród drużyn, które będą walczyły o utrzymanie. Przy Cichej aktualnie o niczym innym nie marzą. Udało się doprowadzić do gry zespołu na zapleczu ligi, a przecież jeszcze niedawno istniała groźba występów co najwyżej w IV lidze. Jak trudno awansować z tak niskich lig, pokazują przykłady Widzewa Łódź czy Polonii Warszawa, która ostatnio znowu znalazła się w III lidze.
Ruch rozpocznie sezon, ale nie oznacza to, że problemy są już poza klubem. Nowe władze otrzymały od wymagających kibiców czas na wyprowadzenie chorzowian z finansowej i sportowej zapaści. Z drużyny, która spadła w czerwcu z ekstraklasy, pozostało niewielu zawodników. Dodatkowo na chorzowianach ciąży zakaz dokonywania transferów. W pierwszym meczu ze Stalą Mielec w obronie Ruchu zagra kilku zawodników, którzy wiosną grali w zespole rezerw. Druga drużyna Niebieskich spadła z IV ligi i... została rozwiązana.
Gdyby problemów było mało, to pierwsze dwa mecze przy Cichej klub rozegra bez udziału kibiców. W pierwszym ligowym spotkaniu z udziałem publiczności chorzowianie wystąpią u siebie we wrześniu, czyli 3 miesiące po ostatnim meczu w ekstraklasie.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Gareth Bale czule
przywitał się ze słynną aktorką (WIDEO)
Latem do zespołu dołączyło póki co czterech nowych zawodników. Ich poziom zweryfikuje liga. Nazwiska nie rzucają na kolana. Kibice Ruchu muszą jednak przyzwyczaić się, że do drużyny nie będą póki co trafiali ograni i znani zawodnicy. Czy jednak po wyczynach zespołu, który spadł z ligi, mając w składzie kilku doświadczonych graczy może być gorzej?
Za czasów prezesowania Dariusza Smagorowicza do drużyny przestali trafiać zagraniczni piłkarze. Po objęciu sterów przez Janusza Patermana, wliczając grającego od roku w Ruchu Libora Hrdlickę, w kadrze obecnie jest pięciu obcokrajowców. Wkrótce dojdzie kilku kolejnych. Pamiętać należy, że chorzowianie wciąż muszą płacić pensje Rafałowi Grodzickiemu i Patrykowi Lipskiemu. Obaj z winy klubu rozwiązali umowy, ale do czasu znalezienia nowego pracodawcy działacze Niebieskich muszą im wypłacać pieniądze (Ruch będzie musiał także płacić różnicę w zarobkach, jeśli zawodnicy podpiszą w nowych klubach umowy gwarantujące niższe kwoty).
Największym problemem Ruchu jest brak nowoczesnego stadionu. Obietnice z 2010 roku prezydenta Chorzowa Andrzeja Kotali wciąż pozostają na papierze. Budowa nowego obiektu wciąż się nie rozpoczęła i nie wiadomo czy w ogóle do niej dojdzie. Termin z różnych powodów jest przesuwany. Bez posiadania własnego obiektu klub niewiele zdziała. Od 2017 roku Ruch miał grać na Stadionie Śląskim, który w końcu został zmodernizowany. Po spadku z ligi nikt już o tym nie myśli. A przypominający skansen stadion przy Cichej jak stał, tak stoi. Kibice podczas meczów mokną, a komfort oglądania spotkań nie należy do najprzyjemniejszych.
Zagadką jest sztab trenerski. Dla Krzysztofa Warzychy to ostatnia szansa, aby udowodnić, że był nie tylko świetnym piłkarzem, ale potrafi także być dobrym szkoleniowcem. Paweł Gmoch, który pomagał Warzysze stawiać pierwsze kroki na greckiej ziemi, już w kwietniu apelował, aby dać trenerowi większy kredyt zaufania. - Przychodzi do klubu w trudnym czasie. Ważne jest, aby dostał szansę dłuższej pracy, a nie aby celem było tylko utrzymanie. W przypadku ewentualnego spadku powinien dalej być w Ruchu - apelował syn Jacka Gmocha. Czas pierwszych wniosków i rozliczeń nadejdzie pod koniec rundy. Jednak już na starcie pracy w Chorzowie "Gucio" wpisany ma spadek.
Na czym Ruch może opierać przyszłość? Przede wszystkim na kibicach. Fani, wiedząc o problemach sportowych klubu, nie odwrócili się od niego. Już zakupili ponad 1,5 tysiąca karnetów. O frekwencję na przestarzałym stadionie nie ma co się martwić. Wszak większości meczów Ruchu nie będzie w telewizji, co sprawi, że kibice przyjdą na Cichą.
Analizując sytuację klubu w ostatnich latach, można odnieść wrażenie, że Ruch cofnął się do 2004 roku. Wówczas był na największym w historii zakręcie. Udało mu się z niego wyjść, a w 2012 roku omal nie sięgnąć po 15. tytuł mistrzów Polski. Tym razem wrócić do elity może być trudniej. Czasy są inne, dodatkowo klub nie posiada wspomnianej nowoczesnej bazy i stadionu.
Po dwóch kolejkach Lotto Ekstraklasy można odnieść wrażenie, że czegoś w niej brakuje.
a gdzie jest opcja, ze spadnie ?
po wyczynie kibicow Ruchu w Gdyni (slawnym na caly swiat dlatego, ze bujdy o obronie ciezarnej kobiety kupili prawicz Czytaj całość