El. LM. Astana - Legia: fatalny mecz mistrza Polski, ale drużyna Magiery z szansami

PAP / Bartłomiej Zborowski / Maciej Dąbrowski (z lewej)
PAP / Bartłomiej Zborowski / Maciej Dąbrowski (z lewej)

Legia Warszawa uległa na wyjeździe Astanie 1:3, ale mogło być gorzej. I patrząc na grę, powinno. Szansę Legii uratował nowy nabytek, Armando Sadiku.

W tym artykule dowiesz się o:

Bramka Armando Sadiku uratowała wszystko. Na 12 minut przed końcem, gdy wydawało się, że zawodnicy chcą już dotrwać do ostatniego gwizdka, nowy snajper Legii Warszawa z bliska wbił piłkę do pustej bramki i "Wojskowi" wciąż są w grze o Ligę Mistrzów. Nawet, jeśli w doliczonym czasie gry Patrick Twumasi, skrzydłowy rywali, podwyższył na 3:1.

Z gry Legia nie wygląda dobrze. Nie wygląda nawet średnio. Niewiele zostało z drużyny, która miała ambicję, by stać się ważnym europejskim graczem. Porażka w Kazachstanie z tamtejszym mistrzem, FK Astana, obnażyła wszelkie słabości warszawskiego zespołu.

Komentatorzy TVP tłumaczyli w studio problemy Legii sztuczną murawą, ale to nie brzmiało wiarygodnie. Legia po prostu zagrała słaby mecz i przegrała, co ważne, z przeciętnym rywalem. Jacek Magiera nie jest aż tak dobrym magikiem, by na szybko znaleźć receptę na wielką dziurę, która wytworzyła się po odejściu Vadisa Odjidji-Ofoe. Co prawa Belga w niedawnym meczu z Koroną solidnie zastąpił Kasper Hamalainen, ale Fin nie jest "dominatorem". I w meczu z Astaną było to doskonale widać. Legia była właściwie pozbawiona środka.

To nie był wielki mecz. Rywale też nie zagrali nic nadzwyczajnego. Byli trochę chaotyczni, brakowało im inteligentnej zorganizowanej gry, czegoś ekstra. Ale mówi to więcej o zespole gości niż o nich. Skoro Legia nie potrafiła przeciw takiej, przeciętnej w sumie drużynie, zagrać nic wielkiego, to co powiedzieć o mistrzu Polski? Powiedzieć się da niewiele. Jakieś zrywy akcji, jakiś związek siły z przypadkiem, do tego katastrofalna gra z tyłu, przy czym trzeba mówić tu i o tragicznej organizacji, i o bramkach indywidualnych. Oglądało się to gorzej niż źle.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: tak rodziny Szczęsnego i Boruca śpiewają wielki hit (WIDEO)

Już w 4. minucie gości postraszył Patrick Twumasi. Zawodnik, który strzelił dwie bramki w ostatnim meczu ligowym, teraz był bliski strzelenia gola, ale uderzył niecelnie.

Legia po kwadrancie gry miała nawet swój moment, ale był to raczej chwilowy zryw. Kilka dobrych wymian podań, które dały nadzieję. Dwie dobre okazje miał Michał Kucharczyk, jednak nie był w stanie ich wykorzystać.

Mistrz z Astany odpowiedział bramką Juniora Kabanangi. Bramki dość przypadkowej, niemal kuriozalnej. Zawodnik z Kongo był otoczony przez legionistów, a jednak zdołał się obrócić i strzelić jakoś tak od niechcenia. A jeszcze przed przerwą efektownie uderzyła Iwan Majewskij, były zawodnik Zawiszy Bydgoszcz. I to, jak mówią komentatorzy, "ustawiło mecz".

Od razu po zmianie stron Legia rzuciła się do ataku, ale skończyło się na niezłym strzale Guilherme, obronionym przez Alksandra Mokina, bramkarza Kazachów.

Gra wyglądała źle, czas upływał. I w końcu Magiera zdecydował się na zmiany. I to właśnie zawodnicy którzy weszli, załatwili sprawę. Akcję zaczął Cristian Pasquato, ten który ma zastąpić Vadisa, a zakończył Sadiku, ten który ma zastąpić Nemanję Nikolicia. Pomiędzy nimi był "asystent" Michał Kucharczyk. On nie ma nikogo zastępować. To Legia co roku chce go zastąpić, ale kolejni "następcy" przegrywają z nim rywalizację. Jeśli więc o kibicach mówi się, że są "skazani na jakiś klub", to w tym przypadku można powiedzieć, że mamy klub skazany na zawodnika.

Tyle tylko, że w doliczonym czasie gry, Twumasi uciekł obrońcom Legii i podwyższył na 3:1. Z wyniku średniego znowu zrobił się zły. Drużyna Magiery ma więcej szczęścia niż umiejętności. W drodze powrotnej trener powinien zabrać zespół do swojej rodzinnej Częstochowy. Bo naprawdę mogło być znacznie gorzej. A teraz, Legia przynajmniej zachowuje szansę.

FK Astana - Legia Warszawa 3:1 (2:0)
1:0 - Kabananga 36'
2:0 - Majewskij 45'
2:1 - Sadiku 78'
3:1 - Patrick Twumasi 90+4'

Składy:

FK Astana: Mokin - Shitov, Łogwiczenko, Anicic, Szomko - Twimasi, Majewskij, Kleinheisler (80. Grahovac), Mużikow - Kabananga, Despotović (20. Murtazajew, 89. Postnikow)

Legia: Malarz - Jędrzejczyk, Pazdan, Dąbrowski, Hlousek - Moulin, Mączyński - Guilherme, Hamalainen (70. Sadiku), Nagy (62. Pasquato) - Kucharczyk (83. Michalak)

Sędzia: Tamas Bognar (Węgry)

Żółte kartki: Łogwiniczenko, Mużikow, Kabananga (wszyscy Astana)

Komentarze (154)
avatar
Skrzacik1916
27.07.2017
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Nazywacie się kibicami a jesteście zwykłymi hipokrytami. Gdy Legia wygrywa , to nosicie ją na rękach. Gdy jej nie idzie, gotowi jesteście ukamieniować wszystkich piłkarzy . Może wyjdziecie na b Czytaj całość
avatar
gmk38
27.07.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Juz po awansie . Kompromitacja 
avatar
camel
27.07.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Mam tylko jedno zastrzeżenie poza całą miernotą która wszyscy widzieliśmy!Dąbrowski - no sorry manolo ale nie masz pojęcia o piłce nawet na średnimpolskim poziomie.Jesteś winien co najmniej 5br Czytaj całość
avatar
Tommy DeVito
27.07.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Moim zdaniem Legia nie będzie awansować bo jest za słaba, to nie jest nawet europejski średniak to jest zwykły słabeusz. Dzisiaj na rozkładzie Arka i Lech. 
avatar
amen
27.07.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jakby dowieźli chociaż to 1:2, to by była naprawdę dobra sytuacja. A tak... trzeba spiąć majty. Na plus fakt, że w Warszawie nie będzie grane na dywanie, więc Kazachom spory atut odpadnie.
Nie
Czytaj całość