Mogę dogonić Micanskiego - rozmowa z Marcinem Robakiem, napastnikiem Widzewa Łódź

Marcin Robak korzysta ze słabej formy Iljana Micanskiego. Podczas gdy Bułgar w nowym roku nie strzelił żadnego gola, napastnik Widzewa do swojej puli dorzucił dwa trafienia. Teraz ma już ich piętnaście. - Jeśli wciąż będziemy tak grać, a ja będę równie skuteczny, istnieje szansa, że go wyprzedzę - przyznaje.

Piotr Tomasik: Jak oceniasz mecz z Dolcanem?

Marcin Robak: Spodziewaliśmy się, że nie będzie łatwo. Zdawaliśmy sobie sprawę, iż Dolcan po kilku udanych meczach przyjedzie do Łodzi, aby zdobyć punkty. Było ciężko, choć w pierwszej połowie mieliśmy kilka sytuacji, które mogły się zakończyć golami. Jedno precyzyjniejsze podanie i wynik byłby inny. Goście po przerwie wyszli na prowadzenie, a my musieliśmy ich gonić, grając w osłabieniu. Nie ułatwiało nam to zadania. Szczęście trochę dopisało i udało się wygrać.

Dopiero w końcówce prezentowaliście się lepiej - nomen omen - grając bez jednego zawodnika. Wtedy ruszyliście do przodu i strzeliliście dwa gole.

- Nasze przedmeczowe założenia zakładały grę wysokim pressingiem i ruszenie do ataku od pierwszych minut. Dolcan nie za bardzo nam na to pozwalał, bo potrafił wychodzić obronną ręką z trudnych sytuacji. My staraliśmy się odebrać rywalom piłkę, ale oni umieli ją przetrzymać. Goście rozegrali w Łodzi naprawdę dobry mecz i dzięki temu do samego końca mogliśmy oglądać emocjonujące widowisko.

Zagraliście w nowym ustawieniu 4-5-1. Byłeś jedynym napastnikiem, a wspierać cię mieli skrzydłowi Sernas i Oziębała.

- Zgadza się. Trener wiedział, że potrzeba zawodników potrafiących rozegrać piłkę w drugiej linii, dlatego też postawił na trzech środkowych pomocników. W niektórych momentach nasza gra wyglądała bardzo dobrze, choć brakowało klarownych okazji podbramkowych. Większe zagrożenie stwarzaliśmy po dośrodkowaniach, ale często brakowało wykończenia.

W końcówce meczu graliście trójką napastników - Robak, Kowalczyk oraz przesunięty do przodu Oziębała - co znacznie przyspieszyło tempo i przyniosło wam dwa gole. Taki system nie byłby lepszy, niż gra jednym napastnikiem? W pierwszej połowie mieliście tylko jedną sytuację podbramkową.

- Przegrywaliśmy 0:1, nie mieliśmy nic do stracenia i trener postanowił postawić na bardziej ofensywny styl. Staraliśmy się atakować jeszcze bardziej. Każdy liczył przed meczem na trzy punkty i trzeba było zrealizować plan. Zaryzykowaliśmy, poszliśmy na całość i udało się zdobyć dwie bramki. Pierwszą po rzucie karnym, ale nie będę osądzał czy słusznym, czy nie.

A propos tej jedenastki, trener Marcin Sasal powiedział, że niekoniecznie faul został słusznie odgwizdany.

- Bramkarz wystawił rękę i choć w ostatniej chwili ją wycofał, było lekkie dotknięcie. Nie było to jednak bardzo groźne zagranie. Sędzia był w takiej sytuacji, że widział ruch ręką i podyktował rzut karny.

Czyli też trochę "zanurkowałeś"...

- Tak, ale w takim momencie, w którym czułem, że bramkarz zagra wślizgiem. Spodziewałem się, że będzie ten faul, a golkiper minimalnie mnie dotknął.

Zdobyłeś piętnastego gola w tym sezonie, a do Iljana Micanskiego brakuje ci tylko dwóch trafień. Dogonisz Bułgara?

- Przede wszystkim cieszę się z wygranej. Jeśli wciąż będziemy tak grać, a ja będę równie skuteczny, istnieje szansa, że go wyprzedzę. Będą jeszcze okazje do zdobycia goli, wszystko wyjaśni się na boisku. Nie za bardzo koncentruję się na tej klasyfikacji, bo najważniejszy jest awans.

Wizyta u fryzjera (Robak ma teraz irokeza) pomogła?

- Pomogła i przyniosła szczęście. Z niekorzystnego wyniku, grając w osłabieniu, strzeliliśmy dwa gole. Jeden był mojego autorstwa i dedykuję go, tak jak wcześniej obiecałem, fanklubowi Widzewa z Pabianic.

Po trudnych meczach pora na nieco lżejsze, macie przed sobą mniej wymagających rywali. Teraz łatwiej się będzie grało? Drużynę Dolcanu też skazywano na pożarcie, a narobili wam wiele problemów.

- Każda drużyna przyjeżdża na Widzew podwójnie zmobilizowana. Podobnie jest, gdy inni przyjmują nas u siebie. Teraz jedziemy do GKP, który na ten mecz szykować się będzie zapewne cały tydzień. Musimy być przygotowani na duży opór ze strony rywali, bo nikt nam łatwo nie odda punktów.

Uciekliście na sześć punktów Koronie, a na pięć Zagłębiu i Podbeskidziu. To już jest pewna zaliczka...

- Jest, ale do końca rozgrywek zostało jeszcze jedenaście kolejek. Wiele może się zmienić. Korona początek sezonu miała nieudany, potem rozkręciła się i była w czubie tabeli.

Pozytywnie wszystkich zaskoczył Znicz, który dzięki bilansowi bramkowemu jest liderem.

- Akurat wszyscy patrzyli na Koronę, Zagłębie, a z tyłu wyskoczył Znicz. Dostali walkowera, wygrali parę spotkań i objęli prowadzenie w tabeli. W tym roku wszystkie mecze grali przed własną publicznością, teraz czeka ich wyjazd do Poznania. Zobaczymy, jak sobie poradzą na trudnym terenie z Wartą.

Komentarze (0)