Neumann, szef Międzynarodowego Instytutu do Spraw Radykalizmu i Przemocy Politycznej, udzielił wywiadu dziennikowi "Bild", w którym przedstawił swoje zdanie na temat listu znalezionego na miejscu ataku. Oświadczenie, w którym odpowiedzialność za wtorkowy zamach bierze na siebie Antifa, według niego niemal na pewno jest fałszywką. Ślad wskazujący na islamistów uważa za zdecydowanie bardziej wiarygodny. - Chociażby dlatego, że został znaleziony na miejscu wybuchu. To wskazuje, że zostawili go tam sprawcy, bo kto jeszcze mógłby wiedzieć o ataku? - mówi.
Niemiecki ekspert zaznacza jednak, że ma wątpliwości co do autentyczności listu, w którym sprawcy oskarżają niemiecki rząd o mordowanie muzułmanów z Państwa Islamskiego, żądają wycofania z Syrii samolotów Tornado i zamknięcia amerykańskiej bazy wojskowej w Rammstein. Neumann wskazuje, że działania sprawców nie pasują do metod terrorystów z ISIS.
Po pierwsze - na miejscu wybuchu znaleziono trzy listy, co nie zdarzyło się nigdy wcześniej w przypadku ataku islamistów. Po drugie - w liście jest mowa o "Kalifacie", a prawdziwi zwolennicy ISIS nigdy nie stosują takiego zwrotu. Używają nazwy "Khilafa", która jest ideologiczną koncepcją Państwa Islamskiego. Słowo "Kalifat" z perspektywy islamistów byłoby niepoprawne.
Po trzecie - ISIS nigdy nie formułuje tak konkretnych żądań, jak zamknięcie bazy w Rammstein i nie zajmuje się sprawami o takiej, stosunkowo niewielkiej, skali. Jego członkowie mówią raczej: "Walczymy, dopóki was nie unicestwimy, a Państwo Islamskie nie obejmie całego świata". Poza tym trudno jest uwierzyć w komunikat, w którym ISIS sugeruje swoją dobrą wolę i zaprzestanie ataków po wypełnieniu żądań.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Cieślak: Teraz bombę może zbudować nawet amator
Po czwarte - sformułowanie dotyczące kanclerz Angeli Merkel i jej "małych, brudnych poddanych" brzmi raczej tak, jakby wyszło od organizacji lewicowych. W oświadczeniach Państwa Islamskiego niemiecki ekspert nigdy się z czymś takim nie spotkał.
W rozmowie z "Bildem" ekspert do spraw terroryzmu zaznacza, że ważną wskazówką dla śledczych badających sprawę byłby materiał wybuchowy, jakiego użyli zamachowcy. Różne grupy terrorystyczne, w tym także ISIS, mają w tym zakresie swoje preferencje.
Odpalenie trzech ładunków w krótkim czasie przypomina z kolei Neumannowi ataki, do jakich dochodziło na przykład w Iraku. - Wszystko wskazuje na zamach dokładnie przygotowany przez kilku sprawców. A sam fakt, że zbudowane zostały sprawne bomby świadczy o tym, że zamachowcy mieli pewne doświadczenie.
Brak ofiar śmiertelnych i niewielka liczba rannych nie wyklucza ISIS z grona podejrzanych. - To organizacja, która jak żadna inna grupa ekstremistów rozumie, że w terroryzmie chodzi o terror. A to nie musi oznaczać zabicia wielu ludzi. Jeśli ciężarówka wjeżdża w tłum w Berlinie, chodzi o jak najwięcej ofiar. W tym przypadku, gdy zaatakowany został konkretny cel, autokar znanej drużyny piłkarskiej, chodzi o symboliczny pokaz siły i przesłanie, że żaden piłkarz czy kibic w Niemczech nie powinien czuć się bezpieczny - mówi Neumann.
Do wybuchu trzech bomb na trasie przejazdu autokaru Borussii Dortmund doszło we wtorek wieczorem. W wyniku ataku ucierpiał obrońca BVB Marc Bartra, który został ranny w rękę, a także jeden z policjantów eskortujących piłkarzy. Zamach spowodował przełożenie meczu 1/4 finału Ligi Mistrzów pomiędzy Borussią a AS Monaco z wtorku na środę.