KGHM Zagłębie Lubin od piątej minuty prowadziło we Wrocławiu i dzielnie broniło się przed naporem Śląska, przy okazji stwarzając też groźne sytuacje pod bramką rywali.
Kluczowy dla losów spotkania okazał się rzut wolny z lewego sektora boiska. Po dośrodkowaniu piłkę strącił Adam Kokoszka, a będący na pozycji spalonej Lasha Dvali w 71. minucie wyrównał stan meczu. Miedziowi nie zgadzali się z decyzją sędziego Tomasza Musiała, ale jego asystent nie podniósł chorągiewki w górę.
- Nie wiadomo, co działoby się na murawie, gdybyśmy nadal prowadzili 1:0. Wszyscy widzieli, że był spalony. Pytaliśmy sędziego, czy na pewno piłkarz Śląska zgrał piłkę. Odpowiedział, że tak - opowiadał po meczu rozgoryczony Arkadiusz Woźniak.
Stracona bramka wybiła lubinian z rytmu. Zagłębie oddało Śląskowi inicjatywę i nie dowiozło do końca nawet punktu. Alvarinho w 89. minucie dał miejscowym pierwszy domowy sukces w sezonie 2016/2017.
ZOBACZ WIDEO Bereszyński: wiedziałem, że selekcjoner mnie obserwuje (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
- Nic nie wskazywało na to, że przegramy to spotkanie. Ta bramka na 1:1 ustawiła mecz. Kibice ponieśli Śląsk i chcieliśmy przetrwać minuty naporu. Niestety, przydarzyła się bramka na 2:1 - mówił napastnik lubinian.
Zagłębie, które w tym roku znakomicie spisywało się na wyjazdach, we Wrocławiu nie zaprezentowało się z najlepszej strony. - To nie był nasz wybitny mecz. Za dużo graliśmy górą, a zazwyczaj operujemy szybką piłką po ziemi. Dostosowaliśmy się trochę do Śląska. Mamy do siebie żal i musimy wyciągnąć wnioski - zapowiedział.