Górnik Zabrze był faworytem spotkania ze Zniczem Pruszków. Obie drużyny w tym sezonie walczą o odmienne cele, Górnik miał rywalizować o awans do Ekstraklasy, a Znicz bić się o utrzymanie w I lidze. Jednak mecz tych dwóch ekip brutalnie zweryfikował plany Górnika.
W dodatku Znicz zakończył serię ośmiu ligowych meczów bez porażki śląskiego zespołu. - Na pewno nie takiego wyniku oczekiwaliśmy. Nawet po czerwonej kartce mecz się układał tak, że to my mieliśmy sytuację i piłkę meczową, jaką był rzut karny. Wiele czynników się nałożyło na to, że nie zdobyliśmy punktów - powiedział trener Górnika Zabrze, Marcin Brosz.
Przez większość spotkania Górnik grał w osłabieniu, po tym jak czerwoną kartką ukarany został Bartosz Kopacz. Szkoleniowiec zabrzańskiego klubu miał zastrzeżenia do decyzji sędziego. - Pięć minut wcześniej była podobna sytuacja, gdzie my wychodziliśmy do kontry i zawodnik Znicza sfaulował i dostał żółtą kartkę. Jeżeli tak samo interpretujemy te sytuacje, to chodzi o konsekwencje. Nie chcę się wypowiadać jak to wyglądało z mojej perspektywy. Jak narzucamy jakiś styl sędziowania, to tego się trzymajmy - stwierdził Brosz.
W drugiej połowie Górnik miał rzut karny, ale fatalnie egzekwował go Igor Angulo. To podcięło skrzydła zabrzanom i jednocześnie dodało animuszu gościom, którzy w 81. minucie zdobyli jedynego gola i zapewnili sobie wygraną. - Do niewykorzystanego rzutu karnego wszystko nam się układało. Po zmianach nie poszliśmy bardziej ofensywnie i nie przyniosły one takiego efektu jaki chcieliśmy - zakończył Brosz.
ZOBACZ WIDEO Skorupski na remis ze Szczęsnym. Bramkarz Empoli zatrzymał Romę. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]