Porażka z Feyenoordem Rotterdam i wymęczone zwycięstwo nad Zorią Ługańsk - tak brzmi koszmar Jose Mourinho. Wybitnie nie jest mu na rękę Liga Europy. Portugalczyk musi przygotowywać drużynę na czwartkowy wieczór, nigdy nie robił tego i jest pod tym względem nowicjuszem.
Trudno mu też zmobilizować na 100 procent piłkarzy tym bardziej, gdy sam poddaje pod wątpliwość sens grania w Lidze Europy.
W poniedziałek rozgrywał bardzo trudny mecz z Liverpoolem w Premier League, a zamiast przygotowywać się do arcyważnego niedzielnego spotkania z Chelsea, to musi po drodze z marszu zagrać z Fenerbahce Stambuł. Mourinho wścieka się, ponieważ w środę podejmie jeszcze Manchester City w Pucharze Ligi.
Dlatego nikogo na Old Trafford nie elektryzuje Liga Europy. W poprzednim sezonie postawił na nią Juergen Klopp. Nie dość, że przegrał w finale, to w lidze zajął tak odległe miejsce, że nawet do europejskich pucharów nie zakwalifikował się.
ZOBACZ WIDEO Zapłakany, chciał uciekać. Oto początki Cristiano Ronaldo. Wróci jeszcze do domu?
Mourinho chce tego uniknąć. Terminarz jest tak ustalony, że w kolejnych tygodniach w meczach poprzedzających bądź następujących po Lidze Europy zmierzy się z: Evertonem, Arsenalem, West Ham United czy Tottenhamem Hotspur, a więc z drużynami, które są bardzo silne.
Nikt w Manchesterze nie obraziłby się, gdyby United nie wyszli z grupy, ale to też wielka plama na honorze Mourinho. Trudno jest zatem wybrać najlepszą opcję.