25-letni golkiper robił co mógł i jego łupem padło sporo groźnych strzałów biało-czarnych. Skapitulował dwa razy. Najpierw pokonał go Grzegorz Baran, następnie Maciej Korzym. - Niestety piłka dwa razy przeszła po ręce, może też przez takie, a nie inne warunki. Nie udało się nam odrobić straty w drugiej połowie, ta druga bramka nas dobiła. Mieliśmy swoje sytuacje w końcówce, ale piłka nie chciała wpaść - żałował Hieronim Zoch.
Zespół Wigier przyjechał do Nowego Sącza z ambitnymi celami. - Znamy swoją wartość i naszym celem było zdobycie kompletu punktów. Dobrze weszliśmy w ten mecz, dyktowaliśmy warunki i mieliśmy wtedy sytuacje - między innymi dwa słupki. Przy wyższym prowadzeniu może losy tego spotkania potoczyłyby się inaczej. Niestety przegraliśmy trzeci mecz z rzędu. Musimy sobie usiąść, porozmawiać, wyciągnąć z tego wnioski i wygrać kolejny mecz - komentował bramkarz.
Ekipa z Suwałk była już nawet liderem I ligi, natomiast przed potyczką z Sandecją plasowała się na drugim miejscu. Po trzeciej kolejnej porażce Wigry spadły na trzecią lokatę. Czy można już mówić o kryzysie? - Zadyszka nas złapała i brakuje nam trochę szczęścia. Ta piłka nie chciała wpaść drugi, czy trzeci raz. Nie podnieśliśmy się po straconych bramkach i przegraliśmy - powiedział Zoch.
Wigry uległy Sandecji 1:2 i zderzyły się z nowosądecką twierdzą. Bianconeri nie przegrali jeszcze na własnym stadionie w tym sezonie. - Trzeci raz tu jesteśmy i ani razu nie zdobyliśmy punktów. Musimy o tym jak najszybciej zapomnieć, bo już we wtorek czeka nas ważny mecz w Pucharze Polski z Górnikiem Zabrze - zakończył golkiper.
ZOBACZ WIDEO Jerzy Janowicz: nie jest fajnie, kiedy kibice mnie obrażają